Magistrat podkreśla, że skoro Związek nie chce polubownie rozwiązać problemu, pora upomnieć się o należne miastu odszkodowanie.

"Opłatę za bezumowne, bo takiej umowy po prostu nie ma, korzystanie z tego budynku przez związek. To jest okres od lipca 2019 roku do 31 marca tego roku. Dlaczego to jest 2019 rok?  Dlatego, że wtedy sąd odrzucił wniosek Związku Legionistów Polskich mówiący o tym, że oni chcą zasiedzieć ten budynek" - mówi Dariusz Nowak z krakowskiego magistratu.

Naliczona kwota to niemal 675 tysięcy złotych. Termin na uregulowanie płatności wyznaczono do połowy czerwca. Związek Legionistów Polskich przekonuje, że nie zamierza płacić.

"Mamy teraz płacić za to, że my we własnym domu Związku Legionistów Polskich prowadzimy działalność pro publico bono, nie uzyskując żadnej pomocy. Nie mamy pieniędzy, żeby płacić. Nawet gdybyśmy mieli, to byśmy nie płacili, bo za co mamy płacić? Prowadzenie działalności dla Polaków z kraju i zagranicy w tym miejscu, tak szczególnym dla najnowszej historii oręża polskiego?" - mówi Krystian Waksmundzki, prezes Związku Legionistów.

Dodaje też, że organizacja nie zamierza się poddawać i będzie dochodziła swoich racji przed sądem. Tymczasem rozwiązania wieloletniego impasu dotyczącego budynku na Oleandrach domagają się radni. Jak mówi Grzegorz Stawowy z Koalicji Obywatelskiej, w tej sprawie od początku brakuje chęci dialogu i próby porozumienia.

"Decyzje eksmisyjne są od dwóch czy trzech lat. W zasadzie sprawa powinna być już zamknięta. Budynek powinien być przekazany do miasta, czy przejęty przez miasto, urządzone tam muzeum lub cokolwiek innego. Natomiast kwota 700 tysięcy jest nieściągalna. Troszeczkę się dziwię osobom, które sa tam zgromadzone, że narażają się na wyroki sądowe, które będą dla nich wcześniej czy później niekorzystne, być może również karne" - dodaje.

Michał Drewnicki z Prawa i Sprawiedliwości podkreśla z kolei, że przedłużający się konflikt nie służy między innymi zgromadzonym tam pamiątkom.

"Kontrole, które odbywały się w środku, zarówno Ministerstwa Kultury jak i Urzędy Miasta, pokazały, jasno, że te zbiory, które w nim się znajdują są w bardzo złym stanie"  - mówi.

Natomiast Łukasz Maślona z klubu Kraków dla Mieszkańców obawia się o stan techniczny zajmowanej przez legionistów nieruchomości.

"Słyszymy od przynajmniej kilku lat taki ping-pong od organizacji, która zajmuje bezprawnie to miejsce do urzędu i w drugą stronę poprzez sąd. Stratni są mieszkańcy, ponieważ nie mogą z budynku korzystać. Zasadnym jest również pytanie, w jakim stanie zostanie nam budynek zwrócony" - podkreśla Maślona w rozmowie z Radiem Kraków.

Przedstawiciele magistratu podkreślają, że budynek udało się częściowo wyremontować.

"Wszystkie okna zostały wymienione, więc w tej części, do której mieliśmy dostęp i części zewnętrznej, elewacji, wszystko zostało zrobione. Rzeczywiście mieliśmy taką nadzieję, że przejmiemy budynek, że będzie służył, tak jak mówił prezydent, wszystkim organizacją niepodległościowym, ale to może się stać dopiero w momencie, kiedy zakończą się wszystkie rozprawy w sądzie" - mówi Dariusz Nowak.

Do tego czasu urzędnicy nie mogą swobodnie wchodzić do części budynku, w której znajduje się prowadzone przez związek Muzeum Czynu Niepodległościowego.