Szkodliwy bubel - tak 90 artykułów ustawy oceniają ci, których dotyczy. Zarzutów jest wiele. Przede wszystkim wątpliwości budzi zaproponowany system oceny jakości szpitali. Ten zakłada utratę punktów za niepożądane zdarzenia medyczne jak powikłania i zakażenia. Informacje o nich, z nazwiskami lekarzy mają trafiać do centralnego rejestru, do którego dostęp będzie miało ministerstwo zdrowia i narodowy fundusz zdrowia. Pod uwagę brana będzie także konieczność ponownej operacji, częsta np w transplantologii oraz długość hospitalizacji.
Wskaźniki jakości zupełnie nie przystają do realiów klinicznych i nie różnicują przypadków i ich trudności medycznych. Niektóre specjalności są obarczone większym ryzykiem i dłuższą hospitalizacją pacjentów - mówi Sebastian Goncerz, przewodniczący Porozumienia Rezydentów.
Obniżanie wskaźnika jakości opieki w danym szpitalu przełoży się oczywiście na obniżenie finansowania placówki. Obecnie nie ma centralnego rejestru niepożądanych zdarzeń medycznych, szacuje się, że te dotyczą 10% hospitalizacji, czyli w Polsce to około pół miliona zdarzeń rocznie.
Po prostu ustawa jest zła, nieprzemyślana i szkodliwa - mówi Jerzy Fridigier dyrektor szpitala imienia Stefana Żeromskiego w Krakowie i członek Prezydium Okręgowej Rady Lekarskiej. Zwraca uwagę, że z powodu ryzyka związanego z trudnymi przypadkami medycznymi, braknie chętnych do specjalizacji chirurgicznej, położniczej czy choćby pediatrycznej.
Środowisko lekarskie, o ile uchwała zostanie przyjęta przez sejm, zapowiada protesty