Przetargi zamiast wieńców
Wieńce u stóp posągu Adama Mickiewicza nie pojawiły się w ramach protestu przeciwko polityce Urzędu Miasta Krakowa. "Kwiaty pod Adasiem składały moja babcia, moja mama, składałem i ja, ale w tym roku protestujemy" – mówi naszemu reporterowi Adam Kytlica, sam siebie określający "najstarszą krakowską kwiaciarką w męskim wydaniu".
Kwiaciarki tłumaczą, że Urząd Miasta Krakowa nie przedłużył z nimi umowy dzierżawy terenu pod stoiska na płycie Rynku. Na miejscu mogą zostać do końca kwietnia, a o tym, kto później będzie sprzedawał kwiaty, zdecydują przetargi.
Nas tu trzyma tradycja. No i fakt, że człowiek 'skaputnieje', jak będzie siedział w domu. Ja jestem na emeryturze i to bardzo lichej. Na kwiaciarkę musiałem zdawać egzaminy, znać długość kwiatu, gatunek i tak dalej. A teraz? Ktoś ma pieniądze i otwiera zakład. Jak nas przebiją, to ja pierwszy zrezygnuję
– przekonuje Kytlica.
Spotkanie na ostatni dzwonek
Inna kwiaciarka, Renata Zgałat-Łozińska, mówi, że o niekorzystnych dla nich zmianach sprzedawcy kwiatów dowiedzieli się w sposób, który ich zbulwersował:
30 września skończyła nam się umowa i 30 września zaprosili nas na spotkanie do Urzędu Miasta Krakowa, do wydziału administracji. Tam przekazano nam, że umowa nie zostanie przedłużona, a magistrat przeprowadzi przetargi na stoiska. To był po prostu cios w serce. Dokładnie w dniu wygaśnięcia starej umowy.
Bernarda Tarka z innego stoiska wyjaśnia, że dziś kwiaciarki z Rynku Głównego potrzebowałyby wsparcia, a nie kolejnej kłody pod nogi:
Chodzi o pieniądze, wiadomo: kto da więcej. Nas przy jakichś wysokich kwotach w przetargach nie będzie stać, dlatego że my wiemy, jak tu wygląda handel. Mam porównanie teraz i 35 lat temu, bo tyle już tu stoję z kwiatami. Dzisiaj to jest taka wegetacja. Już nie wiadomo, czym handlować. Wiadomo, handlujemy kwiatami, ale też wianuszkami, takimi sztucznymi, bo turysta to raczej kwiatka żywego nie kupi. A jak już, to sporadycznie jednego, najtańszego – za piątkę, jak my to mówimy.
Zostaje wolny rynek
Krakowski magistrat odpowiada, że zmiany są konieczne, żeby na Rynku Głównym zapanowały... gospodarcze równość i wolność.
Wszyscy handlujący – czy to sprzedawcy pamiątek, czy sprzedawcy obwarzanków, czy dorożkarze – mają jednakowe reguły, jeśli chodzi o przetargi. Kwiaciarki są nadal na innych zasadach. Radziliśmy się prawników, którzy podkreślają, że dostęp do rynku gospodarczego musi być na jednakowych prawach
– przekonuje Dariusz Nowak, rzecznik Urzędu Miasta Krakowa.
Wolny rynek w Krakowie i w Polsce nie obowiązuje natomiast od wczoraj. Dopytywany o to, co zmieniło się współcześnie, że akurat teraz zapadła decyzja, Nowak odpowiada: w końcu trzeba było, a takie pytania pojawiłyby się w każdym momencie. Analizy prawne pokazywały zaś ryzyko tego, że prędzej czy później ktoś mógłby z tego powodu pozwać Urząd Miasta. Jednocześnie magistrat zapewnia, że stoiska zachowają charakter – nawet jeśli z innymi dzierżawcami. W nowych umowach ma być zawarty wymóg, by większość sprzedawanych rzeczy były ciętymi kwiatami.
Wygląda niestety na to, że krakowskim kwiaciarkom nie pozostaje nic innego niż walczyć. Uzbrojonym jedynie w tradycję może być to jednak trudne na wolnym rynku.