Długo zastanawiano się, gdzie zbudować nowoczesną hutę stali, sztandarową inwestycję planu sześcioletniego – wytypowano 11 lokalizacji, ale to ta we wschodniej części Krakowa okazała się najlepsza. Mogła być huta zbudowana zgodnie z amerykańską koncepcją, władza ludowa zdecydowała się jednak na radziecką. Polska odrzuciła plan Marshalla (na polecenie Stalina) i nowy zakład, jeden z największych w kraju, obmyślali nam Rosjanie. I to oni uznali, że najsensowniejszą lokalizacją będzie ta pod Krakowem.
Dlaczego tam, a nie na Pomorzu? Dlaczego nie na Śląsku albo pod Tarnowem czy Rzeszowem? Bo na wschodzie Krakowa był odpowiednio ukształtowany teren, dobre gleby (płodne i nośne, więc nie trzeba było kopać głębokich fundamentów), dostępność infrastruktury kolejowej, bliskość rzeki, o zapleczu naukowym nie wspominając (kadra inżynierska AGH).
"Stanowcza postawa młodego inżyniera"
Tadeusz Gołaszewski w „Kronice Nowej Huty” opisuje wizytę delegacji radzieckich inżynierów, którzy wspięli się na kopiec Wandy i oglądali teren. Cytuje inżyniera Pleszkowa:
„Tu można by najlepiej rozplanować hutę. Aglomerowania stanie na wschodnim krańcu. Zaraz przy niej będzie rozległy teren na fabryki koksochemii. A potem już kolejno: rząd wielkich pieców, stalownia. Tam, w kierunku Krakowa, można by zbudować osiedle robotnicze, które z czasem połączy się zapewne ze starym miastem”.
Od siebie Gołaszewski dodał: „Wyobraźnia przestrzenna i stanowcza postawa inżyniera mają zapewne związek z jego służbą frontową w czasie wojny przeciwko hitlerowcom. Ale teraz młody inżynier z równą energią i wolą zwycięstwa mówi o sprawach pokojowych: wielkim budownictwie przemysłowym i przydatności terenu do budowy kombinatu metalurgicznego”.
Tej wielkiej inwestycji nadano kryptonim „Gigant”.
Budowę kombinatu pod Krakowem zatwierdził Hilary Minc, przewodniczący Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego (był 24 lutego 1949 roku). I zaczęło się wywłaszczanie.
„Ludność zasadniczo zrozumiała”
Nowohucki kombinat nie stanął w szczerym polu. Te ziemie do kogoś należały, ktoś na nich zasiał pszenicę, sadził ziemniaki, pasł krowy; ktoś miał dom, sady, stajnie, stodoły. Kombinat, i powstające dla niego miasto Nowa Huta, zabrały ludziom 11 tysięcy hektarów; cztery tysiące gospodarzy straciło ziemię, domy, historię. Odszkodowania dostało niewielu. Za to wiele było ludzkich dramatów.
Gołaszewski pisze: „Akcję wywłaszczeniową rozpoczęto od zwołania w poszczególnych gromadach zebrań ogółu mieszkańców. Celem tych zebrań było udzieleni wyjaśnień o budowie Nowej Huty i jej znaczeniu, o tym, które grunta i w jakim czasie będą wywłaszczane. Wyjaśniano też, że za wywłaszczone grunta i budynki każdy otrzyma do wyboru albo ziemię na zachodzie albo działkę pod zabudowania w Grębałowie - gdzie zyskano na ten cel odpowiedni fundusz ziemi – albo równowartość w pieniądzach. Przedstawiono też możliwości otrzymania mieszkania w nowym mieście i pracy w hucie. Ludność zasadniczo zrozumiała konieczność opuszczenia swoich gruntów i domostw wobec wyższej konieczności państwowej. Wypadki ostrzejszego protestu były bardzo rzadkie, a do awantur nie doszło”.
”Czarni jak ziemia, tylko oczy błyszczały”
Na budowę kombinatu przyjechała załoga Betonstalu, ta sama, która budowała warszawską trasę W-Z.
„Pola pleszowskie, na których rozpoczęto budowę, były częściowo obsiane, bo chłopi, którym tłumaczono na jesieni, że już nie powinni siać, nie dowierzali jakoś, żeby tak prędko miała się tu zacząć budowa. Trzeba było zrównać miedze i bruzdy i ubić przeoraną ziemię” (Gołaszewski).
Był 26 kwietnia 1950 roku.
Jeden z junaków Służby Polsce (zmilitaryzowana organizacja skupiająca młodzież, dla władzy ludowej – darmowa siła robocza)), wspominał po latach: „Po kilku tygodniach plac budowy przypominał gigantyczne kretowisko. Jak okiem sięgnąć rozkopana ziemia. Gdy spadły gwałtowne deszcze, tonęliśmy w błocie. Pracowaliśmy umorusani gliną, czarni jak ziemia, tylko oczy błyszczały” (tekst z opracowania, które powstało z okazji 35-lecia ZMP i SP).
Do Nowej Huty jechały tysiące wagonów z materiałami budowlanymi, tu koparki, tam spychacze; miejscowi przyglądali się tej katastrofie z przerażeniem. Archeolodzy jeszcze wyciągali z ziemi to, co wcześniej ziemia ukryła.
Rosły warsztaty remontowe, magazyn główny, odlewnie żeliwa, staliwa, skład olejów smarnych, wreszcie pierwsze hale. W 1952 roku rozpoczęło się betonowanie fundamentów pierwszego Wielkiego Pieca. Powstawały drogi, linie kolejowe, sieci energetyczne, rurociągi.
Wreszcie Tlenownia, Stalownia, Walcownia Zgniatacz, Walcownia Gorąca Blach (planowano, że ta ostatnia będzie mieć kilometr długości). I dalej: Aglomerowania, Koksownia.
"Wielki piec na chodzie"
Nowohucki kombinat miał pięć wielkich pieców, oddawanych co kilka lat, o różnej pojemności – od 1033 metrów sześciennych do 2025 metrów.
Ale tak naprawdę kombinat urodził się 22 lipca 1955 roku, wraz z pierwszym spustem surówki, co Gołaszewski opisał tak:
„Pierwszy strumień surówki jest jeszcze wąski, ale rozszerza się szybko i po chwili kanałami spływa cała rzeka świecącego mocnym, czerwonym płomieniem metalu. Surówka przedziera się przez zastawki, zmienia kierunek i jak bystry potok górski spływa kaskadą do ustawionych na niższym poziomie hali lejniczej kadzi surówkowych. Jeszcze w kadziach wre i kipi, ale stopniowo uspokaja się. Potem strumyk staje się coraz cieńszy aż wreszcie urywa się. Trzy pełne kadzie odprowadza parowóz do maszyny rozlewniczej. Operator suwnicy hali lejniczej, Walczak, zaczyna zbierać elektromagnesem odpryski żelaza pozostałe po wytopie. Pomęczeni ludzie z brygad Szeremety przysiedli na schodach. Warto było się trudzić – pierwsza surówka popłynęła, wielki piec na chodzie”.
Przede wszystkim opowieść o człowieku
Historia nowohuckiego kombinatu jest wielowątkowa. To opowieść o wizji, propagandzie, awansie społecznym, również o degradacji środowiska, niesprawiedliwości, starciu z systemem (nowohucka Solidarność). Jest opowieścią o transformacji ustrojowej, makro- i mikroekonomii, ale przede wszystkim o człowieku.
Ta historia wciąż się pisze. Są w niej puste hale produkcyjne i magazyny; przyroda, która wdziera się industrialną tkankę; hałdy, rdza, wyburzane kominy. I nowe wizje.