"Chwilami robi się to już niebezpieczne. Robi się bardzo wąsko. Ciężko jest wyminąć się z innym rowerzystą lub pieszym. Grozi to wpadnięciem w półtorametrowe chaszcze" - przekonuje w rozmowie z reporterem Radia Kraków Zbigniew Stasik, nasz słuchacz, który napisał do nas o zarastających bulwarach.
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Piotra Kempfa, dyrektora Zarządu Zieleni Miejskiej w Krakowie: - Koszenie w Nowej Hucie w tym roku pozostawiało wiele do życzenia, to prawda. Procedura przetargowa była taka a nie inna, a później wykonawca dosyć nonszalancko podszedł do tematu i skierował małą liczbę pracowników do koszenia. Pozostałą część miasta - przynajmniej tam, gdzie weszły umowy "utrzymaj standard", koszona jest w miarę terminowo. Problem jest w dzielnicach pierwszej i drugiej, gdzie obowiązuje "stary" standard, czyli tam, gdzie inspektorzy bądź mieszkańcy widzą problem, wysyłamy ekipę. Jak widać ten system nie jest idealny.
System "utrzymaj standard" oznacza, że miasto podpisuje wieloletnią umowę z wykonawcą, który przejmuje na siebie obowiązek koszenia danej części miasta i może zostać ukarany, jeśli z tego obowiązku się nie wywiąże. Tak też stało się w Nowej Hucie, gdzie kary nałożono na wykonawców, którzy zaspali z koszeniem trawników, a na kopiec Wandy wjechali... ciągnikiem.
Przypominamy: Nowohuckie osiedla toną w... nieskoszonej trawie. Zarząd Zieleni Miejskiej prosi mieszkańców o cierpliwość
W tym miesiącu mają zostać podpisane umowy "utrzymaj standard" dla dzielnic pierwszej i drugiej. A to oznacza, że wiosną kolejnego roku - przynajmniej w teorii - łąk zarastających chodniki powinno już nie być. Chyba, że zaśpi wykonawca.
Tymczasem Zarząd Zieleni Miejskiej prosi o zgłaszanie miejsc, w których konieczna jest pilna interwencja kosiarki. Po zgłoszeniu naszych słuchaczy usunięty został "oset-olbrzym" sprzed synagogi Tempel, a w najbliższym tygodniu skoszone mają zostać wały prowadzące do Tyńca.
Kraków musi regularnie kosić ok. 400 ha parków i 600-700 ha miejskich terenów zielonych. Obszar "do wykoszenia" jest ciągle z roku na rok powiększany - jeszcze kilkanaście lat temu w Krakowie utrzymywano wyłącznie "konieczne minimum" zieleni, czyli parki i trawniki przy drogach. Teraz miasto stara się również regularnie kosić niegdyś "dzikie" tereny, z których chcieliby korzystać mieszkańcy.
(Karol Surówka/ew)
Obserwuj autora na Twitterze: