Kilkoro krakowskich taksówkarzy postanowiło zawiązać Grupę AntyPrzewozową, czyli nieformalną grupę, której celem jest walka z Uberem. Po pierwsze chcą informować o tym, że amerykańska firma przewozowa nie do końca działa w zgodzie z polskimi przepisami, a po drugie chcą łapać "uberowców" na gorącym uczynku. 

"Polega to na tym, że zamawiamy kierowcę i jeśli przejazd nie zostaje sfiskalizowany, wzywamy odpowiedni organ policji" - mówi Mariusz, który należy do Grupy AntyPrzewozowej. 

Czyli krótko mówiąc – jedna osoba zamawia taksówkę i wybiera kurs do wskazanego miejsca. Jeśli nie otrzyma paragonu – a nie otrzyma, ponieważ kierowcy ubera wysyłają mailem faktury zamiast paragonu – wzywa znajomych, którzy czekają niedaleko i blokują przejazd takiemu kierowcy. Wtedy dzwonią po policję. 

W Krakowie doszło już do dwóch takich zatrzymań, w środę miało dojść do kolejnego. Magdalena Szulc z biura prasowego Ubera informuje, że firma poprze kierowców, którzy będą chcieli wnieść sprawę do sądu.

"Uważamy, że takie akcje są absolutnie niedopuszczalne. Będziemy udzielać wsparcia naszym kierowcom tak, aby sprawcy tych tzw. zatrzymań obywatelskich zostali pociągnięci do odpowiedzialności" - mówi Radiu Kraków rzecznik prasowy Ubera.

Legalność takiej zabawy w „szeryfów z Dzikiego Zachodu” budzi wątpliwości także policji. Kierowcy Ubera są zatrzymywani przez członków Grupy  AntyPrzewozowej i nie mogą odjechać z określonego miejsca. Tymczasem dokonanie tzw. ujęcia obywatelskiego jest możliwe, ale pod warunkiem, że zachodzi obawa ukrywania się tej osoby lub niemożliwe jest ustalenie jej tożsamości. Policja przypomina, że tu nie ma takiej przesłanki, bo wystarczy zrobić zdjęcie tablicy rejestracyjnej lub poprosić o podanie przez nią nazwiska. 

"Radzę jednak poruszać się w granicach prawa. Jeżeli walczymy z firmą, która ewentualnie może dopuszczać się naruszeń, to przynajmniej my postępujmy zgodnie z przepisami" - radzi młodszy inspektor Sebastian Gleń i przestrzega: "Oczekiwania na policję budzi emocje. Ta osoba jest poniekąd ubezwłasnowolniona. Może dojść do jakichś rękoczynów, to są bardzo niebezpieczne sytuacje" - mówi Gleń. 

Zdania pozostałych taksówkarzy, co do prowadzenia tego rodzaju działalności, są raczej podzielone. Choć wszyscy mają taki sam, negatywny, stosunek do kierowców Ubera.  "Cóż to za firma? Cóż to za prawo w Polsce? Jego się nie sprawdza, oni nawet nie zatrzymują się na postoju. Ale powinna tu działać jednak policja, a nie jakaś antygrupa" - przekonują taksówkarze. 

Policja i miejscy urzędnicy działać próbują. Do tej pory sąd wydał wyroki skazujące w sprawie 6 kierowców zatrzymanych przez urzędników na „gorącym uczynku”. W każdym przypadku nakazał zapłacenie grzywny. Kary wynosiły od 100 do 2 000 zł.

Jednak Paweł Kubas z taksówkarskiej „Solidarności” nie do końca jest zadowolony: "Wolałbym, żeby wyroków nie było. Żeby nie było szarej strefy".

I metodą na „szarą strefę” ma być taksówkarska obława na kierowców Ubera. Ale podobnych akcji „obywatelskich zatrzymań” będzie więcej – zapowiada Mariusz, który należy do Grupy AntyPrzewozowej i dodaje, że na portalu Facebook zgłaszają się kolejne osoby zainteresowane współpracą z GAP.

 

 

(Teresa Gut/ew)

Obserwuj autorkę na Twitterze: