"Prawo i Sprawiedliwość jest najważniejszą partią na prawicy, ale jej zjednoczenie nie ma polegać na wchłonięciu przez PiS mniejszych partii" - mówił Gowin w porannej rozmowie Radia Kraków. "Mamy wspólny cel - odsunięcie od władzy obecnej koalicji" - mówił Gowin. Jak jednak zapewniał, do PiS-u nie wstąpi.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z liderem Polski Razem, Jarosławem Gowinem.
Jakie pan postawi warunki Jarosławowi Kaczyńskiemu, gdy ten będzie chciał zjednoczyć prawicę?
- To jest źle postawione pytanie. Zjednoczyć prawice chcemy obydwaj.
Ale muszą być jakieś warunki.
- My szukamy tego, co łączy, nie chodzi o warunki. Ważne są dwie rzeczy. PiS nie jest partią najważniejszą na prawicy i zjednoczenie nie ma polegać na wchłonięciu, ale na współpracy. Musimy jednak pamiętać o proporcjach poparcia.
Czyli warunków nie będzie także z tego powodu, że Polska Razem nie jest zbyt znaczącą siłą?
- Nie o to chodzi, że nie jesteśmy siłą znaczącą. W dziele jednoczenia prawicy każde środowisko jest ważne. Dobrze, że Jarosław Kaczyński prezentuje taką postawę. Nie chcę mówić o warunkach. Mamy wspólny cel. Chcemy odsunąć obecną koalicję. O tym mówiłem, jak byłem członkiem PO, proszę sobie przypomnieć. Mówiłem, że Polska wymaga naprawy. Dzisiaj widać, że jedyną siłą zdolną zreformować Polskę jest zjednoczona prawica. Ona się jednoczy, ale jest zróżnicowana. Musimy zachować szacunek dla odmienności partnerów porozumienia.
Rozumiem, że do PiS pan nie wstąpi?
- Mówię to wprost. Nie wstąpię i to nie jest pomysł na jednoczenie prawicy. Chodzi o znalezienie wspólnej podstawy. Potem możemy współpracować. Będą oczywiście sprawy nas różniące. Na przykład sprawy gospodarcze. Będziemy jednak szukali z PiS-em i Solidarną Polską kompromisu.
To już jest fakt ten wspólny klub parlamentarny z ziobrystami?
- Nie. Na razie są rozmowy i potrzebujemy czasu. Relacje wymagają dotarcia między Solidarną Polską i PiS. Ja uważam, że potrzebne jest porozumienie wszystkich. Porozumienie Solidarnej Polski i PiS jest trudniejsze niż porozumienie PiS i Polski Razem.
Kiedyś pan wykluczał współpracę ze Zbigniewem Ziobro a teraz pan zdanie zmienia. Może członkostwo w PiS też stoi pod znakiem zapytania?
- Wykluczałem współpracę z Ziobrą w wyborach europejskich. Inaczej jest w samorządach. Warto szukać tego, co łączy prawicę w Krakowie i Małopolsce. Proszę pamiętać, że od paru tygodni sytuacja się zmieniła. Wszyscy wiemy, że polskie państwo istnieje teoretycznie, jak mawiał klasyk. To trzeba naprawić i to może zrobić tylko prawica.
Jednym z elementów jednoczenia prawicy jest sprawa prezydentury w Krakowie. Albo pan będzie kandydatem wspólnej listy, albo PiS będzie miało swojego kandydata. Jakby była ta druga opcja, to rozumiem, że Polska Razem poprze kandydata PiS?
- Nie jest przesądzone, że listy wspólne będą. Rozmawiam z Jarosławem Kaczyńskim o porozumieniu na szczeblu parlamentarnym. O niższych szczeblach decydują regiony partii. Uważam, że jakby doszło do porozumienia na szczeblu ogólnopolskim, to dobrze by było, jakby porozumienie było również w Krakowie. Deklaruję jasno: jak będzie wola partnerów porozumienia, to jestem gotowy do startu w wyborach w Krakowie, ale jeśli PiS, największa partia, będzie chciała wystawić swojego kandydata to Polska Razem go poprze.
I Polska Razem nie wystawi swojego kandydata, ale poprze na przykład Krzysztofa Szczerskiego?
- Jeśli będzie porozumienie dotyczące wspólnego startu w Krakowie, poprzemy kandydata PiS. Krzysztof Szczerski jest poważnym kandydatem, ale niczego nie narzucamy.
Kiedy decyzja?
- Szybko. Jak najszybciej. Jarosław Kaczyński powiedział, że chciałby finału w ciągu 2 tygodni. Mi takie intencje też przyświecają.
Jeśli byłby pan wspólnym kandydatem prawicy, to się zastanawiam, jak będzie pan rozmawiał z krakowskimi taksówkarzami.
- Zaskoczę pana. Część taksówkarzy popiera deregulację. Jednak dla mnie ważniejszy jest interes klientów niż taksówkarzy. Gospodarka funkcjonuje dobrze, jak jest konkurencja. Dzięki deregulacji dostęp do zawodów jest otwarty.
To samo powie pan przewodnikom po Krakowie?
- Z przewodnikami idzie trudniej niż z taksówkarzami. Jestem jednak dumny, że dzięki mnie skończyliśmy z takimi absurdami jak zakaz oprowadzania znajomych po Krakowie przez profesorów historii sztuki.
Jeśli zostanie pan kandydatem na prezydenta Krakowa, to jak się pan włączy w walkę o Zakrzówek?
- Ta sprawa wymaga analizy. Nie ulegam naciskom ze strony ekologów. Uważam, że od środowiska naturalnego ważniejsze jest dobro ludzi. W przypadku Zakrzówka niepokoi mnie problem komunikacyjny. Nie widać, żeby władze miasta przygotowały się do powstania nowego miasta na Zakrzówku. Tam mają mieszkać tysiące osób, ci ludzie będą dojeżdżali do pracy. To grozi korkami. Jak ten problem uda się rozwiązać, to będę zwolennikiem tego, żeby takie osiedle tam powstało.
Czyli nie przyczepi sobie pan skrzydełek do pleców jak pana dawny współpracownik, Sławomir Ptaszkiewicz?
- Nie, nie przypnę ich sobie. Środowisko naturalne jest ważne, ale ważniejsi są ludzie.
Prasę przeglądał Juliusz Chrząstowski: