Gapowicze w Krakowie zalegają miastu już ponad 54 miliony złotych! To o 13 milionów więcej niż przed rokiem. "Zwiększona została liczba kontroli. Poprzednia umowa opiewała na kilka tysięcy kontroli miesięcznie mniej. Tu naturalnie ta skala będzie rosła" - tłumaczy Sebastian Kowal, rzecznik Zarządu Transportu Publicznego.

- Kontrole prowadzimy 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu. Średnio para kontrolerów robi 40-50 kontroli w ciągu 8 godzin. Dużo osób w Krakowie jeździ bez biletu. Jednym się uda, inni trafią na naszych pracowników - mówi Aneta Synowiec, kierownik krakowskiego oddziału spółki Rewizor.

Opłata za brak biletu wynosi 240 zł. Jeśli ktoś uiści ją w ciągu 7 dni, jest o połowę niższa. "Problem w tym, że gapowicze przez lata nie regulują kar. Top of the top w zakresie nieopłacania kar to około 80 tysięcy złotych. To użytkownik komunikacji, do którego nie trafiają nawet listy. On nie ma punktu adresowego. Nie jesteśmy w stanie ściągnąć z tego mieszkańca tej kwoty" - mówi Sebastian Kowal.

Rzecznik Zarządu Transportu Publicznego przekonuje, że ściągalność długów w ciągu ostatniego roku wzrosła, a jest to efekt współpracy ZTP z firmą, która prowadzi rejestr dłużników. "Około 1500 osób zapłaciło dług. To około 500 tysięcy złotych. Te pół miliona ściągnęła firma. Masa osób sama się do nas zgłasza i chce to opłacić, zanim wejdą dodatkowe opłaty komornicze. To miało zmobilizować. Jakbyśmy chcieli wziąć coś na raty, nie da się tego zrobić, bo jesteśmy na liście, która nam to umożliwia" - podkreśla Kowal.

Kto najczęściej korzysta z komunikacji publicznej bez biletu? "Różne osoby. To ludzie w każdym wieku, nawet starsze osoby, które nie mają jeszcze prawa do bezpłatnych przejazdów. Reakcje są skrajne. Niektórzy przyznają się do błędu, inni zaczynają się awanturować" - mówi Aneta Synowiec.

Zadłużenie wobec miasta za jazdę na gapę tramwajami i autobusami w Krakowie ma ponad 150 tys. osób. Najstarsze długi za jazdę bez biletu pojazdami komunikacji miejskiej w Krakowie pochodzą z 2016 roku.