- W całym 2017 roku mieliśmy 74 wykolejenia, w 2016 roku było ich 56. Do końca marca 2018 roku były 22 wykolejenia. Jeśli to przeliczymy na ilość kursów, wyjdzie nam, że do wykolejeń dochodzi tak samo często jak w 2016 i 2017 roku - mówi Michał Pyclik z ZIKiT-u.
W ubiegłym tygodniu dochodziło nawet do kilku wykolejeń dziennie w różnych częściach miasta. "To, że po maksymalizacji wykolejeń jest więcej, nie dziwi. Martwi natomiast stan krakowskich torowisk. " - tak o częstych awaryjnych zatrzymaniach ruchu tramwajowego mówi Jacek Mosakowski, miejski aktywista w Platformy Komunikacyjnej Krakowa. Jak podkreśla, gdyby remonty były zaplanowane i przeprowadzone wcześniej, w wielu miejscach dałoby się uniknąć wykolejeń tramwajów i utrudnień w ruchu.
- Wzrost liczby kursów tramwajowych musi się przełożyć na liczbę wykolejeń. Można się było tego spodziewać. Jednak nie jest to jedyny czynnik. O stanie torowisk w Krakowie mówi się od lat. Ich stan jest dramatyczny. To wina radnych i prezydenta. Oni skąpili środków na to - dodaje Mosakowski.
Zdaniem przedstawiciela PKK, gdyby w porę wyremontowano torowisko na przykład na alei Solidarności, tramwaje nie musiałyby pokonywać kilometrowego odcinka z prędkością 10 km/h.
(Joanna Orszulak/ko)