Problem najbardziej widoczny jest na Starym Mieście, Kazimierzu i w Podgórzu, a także w Nowej Hucie - wylicza Bogusław Kośmider - zastępca prezydenta miasta Krakowa. Jeżeli jest całonocny sklep, wokół którego gromadzą się "miłośnicy konsumpcji na ulicy", to uderza w mieszkańców, a oni reagują.
Mieszkańcy starego miasta wywalczyli już zakaz sprzedaży alkoholu. W 2018 roku rada miasta podjęła uchwałę w tej sprawie, jednak ta decyzja została zaskarżona przez przedsiębiorcę i utknęła w sądzie administracyjnym, tym samym nie weszła w życie.
Ludzie spożywający alkohol w nadmiarze są uciążliwi, to nie tylko sprawa hałasu, są też rozrzucone butelki, rano wszędzie leżą małpki i nie tylko - mówi radna dzielnicy Barbara Rzeźnik.
Krakowianie zapytani o zdanie, pomysł ograniczenia sprzedaży alkoholu popierają. Przywołują inne kraje, gdzie takie zakazy obowiązują, mówią też, że najgorsze jest to, że w nocy ktoś "pijany jak bela" może jeszcze alkohol dokupić. Inni przypominają, że tak już było w PRL i nic to nie dało, bo wszędzie były meliny, gdzie można było kupić bez problemu. Założenie słuszne, a efekt żaden.
Marek Anioł z Krakowskiej Straży Miejskiej przyznaje, że w okolicy całodobowych sklepów z alkoholem interwencji jest dużo, głównie w miesiącach ciepłych. A problem nie dotyczy jedynie części miasta atrakcyjnych turystycznie. Dużo się pisze i mówi o alkoholowych wybrykach zagranicznych turystów, ale według statystyk, to nietrzeźwi Polacy sprawiają najwięcej problemów i popełniają najwięcej wykroczeń.
Zakaz sprzedaży alkoholu miałby dotyczyć sklepów i stacji paliw. Nie dotyczyłby lokali gastronomicznych. Na podobne ograniczenia w Małopolsce 4 lata temu zdecydował się Tarnów, a dwa tygodnie temu taki zakaz zaczął obowiązywać także w Zakopanem.
Kraków może wydać łączne 4 i pól tysiąca koncesji na sprzedaż alkoholu. W tej chwili wykorzystanych jest nieco ponad 3 i pół tysiąca. A ankietę można wypełnić w internecie na stronie miasta w siedzibach urzędu miasta i rad dzielnic oraz telefonicznie.