Właściciel terenu przy Dolnych Młynów w Krakowie, zapewnia, że gleba pod dawnymi zakładami tytoniowymi nie jest zanieczyszczona, bo tak wynika z badań geologicznych, które przeprowadził piętnaście lat temu. Przedstawiciel hiszpańskiego dewelopera Aldo Ibanez chce rozwiać wątpliwości i zapowiada powtórzenie badań.
"W 2003 roku przeprowadzone analizy nie wykazały obecności szkodliwych substancji. Wtedy badania przeprowadzała polska firma, ale z zachowaniem standardów polskich jak i międzynarodowych. Jesteśmy otwarci na aktualizację badań. Moglibyśmy teraz zlecić je na przykład którejś z krakowskich uczelni" - mówi Aldo Ibanez.
Do tych zapewnień sceptycznie podchodzi Natalia Nazim, miejska aktywistka. Jak twierdzi - takie oczyszczanie to przede wszystkim zagrożenie dla zdrowia mieszkańców Krakowa. "Jeśli na tym terenie ma być przeprowadzona budowa, mocna ingerencja w teren w przypadku budowy podziemnego parkingu, to tym bardziej zasadne jest pytanie, czy nie dojdzie do rozprzestrzenienia się szkodliwych substancji na okoliczne działki - ze szkodą dla ich mieszkańców" - twierdzi aktywistka.
Przedstawiciel dewelopera oficjalnie przeprosił za to, że nie interesował się terenem przy Dolnych Młynów przez piętnaście lat. Zapowiedział też dialog z mieszkańcami na temat przyszłości terenu. Nie zmieniają się jednak podstawowe plany. Centralny budynek zostanie domknięty skrzydłem i zadaszony szklanym dachem. Pojawi się też nowy budynek od strony ul. Czarnowiejskiej, gdzie teraz rosną drzewa. Właściciel terenu zapowiada jednak że będzie dużo więcej zieleni niż teraz.
"Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego zakłada zachowanie 20% terenu dla zieleni. Więc nie jest to ukłon w stronę mieszkańców, a po prostu realizacja przepisów. Nas interesuje też to, czy ta zieleń będzie ogólnodostępna, czy będą z niej korzystali wyłącznie goście hotelowi" - mówi Łukasz Maślona ze stowarzyszenia Funkcja Miasto.
Przypomnijmy, że hiszpański developer na tym terenie planuje właśnie budowę hotelu. Planowana inwestycja nie powstanie wcześniej niż w 2020 roku. Do tego czasu budynki i ich otoczenie - zgodnie z umową - są wynajęte fundacji Tytano. Teraz większość tego terenu to restauracje. Według właściciela - funkcjonują tam nielegalnie. Uważa, że o ich powstaniu dowiedział się po fakcie, a bary nie mają odpowiednich zezwoleń.
(Dominika Baraniec/ew)