Prowadząca śledztwo prokuratura zdementowała te doniesienia. Jednak według posła PiS Andrzeja Dudy, wczoraj okazało się, że Polacy nie przeprowadzili badań pirotechnicznych. Duda dodał też, że komisja Millera, badająca przyczyny katastrofy nie przedstawiła żadnych ekspertyz.
"Rzeczpospolita" napisała, że polscy prokuratorzy i biegli pirotechnicy po miesięcznym badaniu wraku prezydenckiego samoloty znaleźli ślady trotylu i nitrogliceryny. Zaraz po tym Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie zwoła konferencję prasową, podczas której ostro zdementowała te informacje. Po kilku minutach jednak szef prokuratura płk Ireneusz Szeląg złagodził stanowisko. Tłumaczył, że aparatura pomiarowa wskazywała na obecność materiałów wysokoenergetycznych i choć nie ma potwierdzenia, że to na pewno materiały wybuchowe, to wykluczyć tego nie można. Wyniki tego badania będą znane dopiero za pół roku. Tyle ma trwać analiza próbek pobranych przez polskich prokuratorów podczas ostatniego pobytu w Smoleńsku.
Ustalenie prawdy stało się przyczyną ostrego sporu opozycji i rządu oraz doprowadziło do ostrej wymiany zdań między prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim a premierem Donaldem Tuskiem. Lider PiS mówił o zbrodni i domagał się dymisji rządu. W odpowiedzi, premier Tusk stwierdził, że nie sposób ułożyć sobie życia w jednym państwie z takimi osobami jak Jarosław Kaczyński.
Zapis porannej rozmowy Jacka Bańki z Andrzejem Dudą, posłem Prawa i Sprawiedliwości:
Jacek Bańka: „Zamordowano 96 osób, a każdy kto przyłożył rękę do matactwa powinien ponieść konsekwencje”- tak mówił wczoraj Jarosław Kaczyński. Czy pan dzisiaj powtórzył by te same słowa?
Przede wszystkim mówił to na podstawie tego, co wszyscy wczoraj mieliśmy okazję czytać w różnych mediach, a także widzieć w telewizji, mianowicie tej bardzo jednoznacznej publikacji w "Rzeczpospolitej" i niestety mówił to także na podstawie innych badań, które zostały przedstawione. Także na podstawie ekspertyz, które zostały przedstawione przez naukowców w zeszłym tygodniu na konferencji, która miała miejsce w Warszawie i dotyczyła właśnie badania przyczyn tragedii smoleńskiej. Ponad stu uczonych z uczelni zagranicznych i polskich, także z krakowskiej AGH.
Czyli rozumiem, że pan powtórzyłby te słowa, łącznie z tym, że rząd powinien podać się do dymisji?
Bardzo wiele wskazuje na to, że niestety tragedia smoleńska nie była wypadkiem, a doszło do rozpadnięcia się samolotu w powietrzu. Wśród profesorów nie było odmiennej opinii od tej, że samolot nie mógł się tak rozpaść w wyniku zwykłego upadku na ziemię. Na konferencji padły dwie poważne tezy- jedna mówiła że generalnie musiało dojść do wybuchu, natomiast jeżeli chodzi o przyczyny, to panowie profesorowie mówili, że albo doszło do wybuchu materiałów wybuchowych, albo doszło do powstania iskry i wybuchu oparów paliwa, no ale bardziej przychylali się niestety do tej pierwszej wersji.
Dzisiaj w "Rzeczypospolitej" Cezary Gmys, który pisał wczoraj o trotylu, pisze, że pół roku będziemy musieli poczekać na ekspertyzę na temat obecności tych materiałów wysoko energetycznych. Jednocześnie naczelny "Rzeczypospolitej" pisze dzisiaj w odniesieniu do tego, co gazeta wczoraj opublikowała, że nie wolno igrać z emocjami i kieruje te słowa przede wszystkim w stronę rządzących i śledczych. Nie wydaje się panu, że i pan igra też z emocjami Polaków? Mówiąc słowa, że jednak jest pan przekonany, że doszło do wybuchu.
Ja się odwoływałem do opinii ekspertów, które zostały wygłoszone publicznie. Pamiętajmy, że komisja Millera nie przedstawiła żadnych ekspertyz, pamiętajmy też, że wczoraj się dowiedzieliśmy, że jeśli chodzi o kwestie pirotechniczne Polacy na etapie ogłaszania raportu Millera nie przeprowadzili żadnych badań, w całości opierali się na dokumentach rosyjskich. W związku z tym rodzi się pytanie na jakiej zasadzie w ogóle został wydany raport z komisji Millera i co on jest wart. To jest jedna sprawa. Próbuje się w mediach dezawuować te opinie, które przedstawiają inni naukowcy, kompletnie sprzeczne z wynikami MAK i komisji Millera. Komisja Millera przedstawiła wyłącznie jakąś infografikę, którą widzieliśmy w telewizji, ale żadnych eksperckich badań szczegółowych nie pokazano. Zresztą żaden członek komisji Millera na tę konferencję naukową mimo zaproszenia nie przyszedł. Dlatego też uważam, że stawianie tezy, jakoby przyczyną katastrofy był wypadek jest co najmniej nieuprawnione. W każdym razie można tak samo mówić o tym, że doszło do wydarzenia, które wypadkiem absolutnie nie było. Ja od zawsze podkreślam, że chciałbym, żeby został przeprowadzone rzetelne badania. Niestety bardzo wiele wskazuje na to, że rząd Donalda Tuska nic tak naprawdę nie robi w kwestii tego, żeby można było przeprowadzić badania, jakich my - Polacy byśmy sobie życzyli. Moim zdaniem powinny one zostać przeprowadzone przy udziale ekspertów zagranicznych, którzy potrafili by na to spojrzeć obiektywnie. Rząd nie chce do tego dopuścić, wrak samolotu cały czas znajduje się w Rosji, gdzie dzieją się z nim dziwne rzeczy, np. jest myty, co zaprzecza zasadom przeprowadzenia jakichkolwiek ekspertyz nie tylko naukowych, ale i śledczych.
Zamykając tę sprawę, pytanie od jednego ze słuchaczy Radia Kraków: dlaczego w świadomości naszych elit politycznych ta tragedia nie może być wypadkiem lotniczym? W jakim celu dopisywane są kolejne karty mitu smoleńskiego? Czy nie czas, aby parlamentarzysta przestał być prokuratorem śledczym i niezawisłym sądem w jednym?
Ja absolutnie nie uważam się za śledczego. Wręcz przeciwnie: uważam się za zwykłego obywatela, który interesuje się życiem publicznym. W Polskim życiu publicznym katastrofa smoleńska jest najtragiczniejszym zdarzeniem od II wojny światowej i w związku z tym jest to kwestia ważna dla historii naszego państwa i takie kwestie ważne powinny być wyjaśniane i powinny być dokładane wszelkie starania, by tak się stało. Natomiast obserwując to, co się w Polsce stało przez te 2,5 roku mogę jasno zdiagnozować, że tak się nie dzieje właśnie. Nie podejmuje się istotnych kroków w celu wyjaśnienia tej sprawy i ja się z tym pogodzić nie mogę. Dlatego nie tylko stawiam pytania, ale także mówię to, co jak sądzę myśli bardzo wielu Polaków: dlaczego rząd nie robi nic, aby do tego wyjaśnienia doszło? Jesteśmy członkiem NATO, Unii Europejskiej, wysyłamy naszych żołnierzy do Afganistanu i na inne misje, natomiast nie korzystamy z naszych praw jako członek Sojuszu Północnoatlantyckiego. Wypróbujmy ich partnerów, powiedzmy, że potrzebujemy ich pomocy w wyjaśnieniu tragedii smoleńskiej. Rosja jest wielkim i trudnym partnerem, sytuacja jest szczególna, ponieważ doszło do tragedii na terenie Rosji. Pewna niechęć Rosji w związku tym jest dla mnie zrozumiała, natomiast jest dla mnie oczywistym, że mając do czynienia z tak silnym partnerem i tak trudną sytuacją powinniśmy się zwrócić o pomoc do naszych sojuszników.
Przejdźmy do spraw istotnych też dla samej Małopolski. Prywatyzacja PKL-u jest zagrożona, bo sprzeciwia się szef sejmowej komisji ochrony środowiska Stanisław Żelichowski, podobnego zdania jest też ministerstwo ochrony środowiska. Pana to cieszy, czy mimo wszystko jest to krok wstecz? Bo jednak Prawo i Sprawiedliwość miało swoje rozwiązania.
Prawo i Sprawiedliwość miało swoje rozwiązanie w sytuacji kiedy mówiło się, że musi dojść do prywatyzacji. My uważamy przede wszystkim, że nie należy wyprzedawać majątku narodowego, publicznego, w związku z czym staraliśmy się przedstawić, wypracować rozwiązanie w sytuacji, kiedy trzeba by było zmienić właściciela PKL. Tym właścicielem nadal byłby podmiot publiczny i padła propozycja, żeby Małopolska jako podmiot samorządowy, jednostka samorządu terytorialnego, województwo po prostu przejęłaby ten majątek, gdyż to by gwarantowało, że ten majątek nadal pozostałby w rękach publicznych, a my uważamy, że to jest bardzo ważne.
I do tego przychyla się marszałek Małopolski. To może jednak należy się trzymać tego rozwiązania, nie rezygnować z prywatyzacji? Może przejęcie przez samorząd wojewódzki będzie najlepszym rozwiązaniem?
To było by dobre wyjście. Proszę zauważyć, że nasze stanowisko, to stanowisko ponad podziałami politycznymi. Bo dzisiaj jest przecież tak, że Małopolską rządzi Platforma Obywatelska, pan marszałek został desygnowany na to stanowisko przez PO. Nam chodzi po prostu o to, żeby ten majątek, istotny także dla rozwoju Podhala został w rękach polskich, w rękach publicznych.
Cieszy pana sojusz Jacka Majchrowskiego z Platformą Obywatelską? Czy z pana perspektywy jest to rozwiązanie dobre dla Krakowa?
Ja od samego początku uważałem, że jeśli PO wygrała wybory do Rady Miasta Krakowa i miała tam samodzielną większość, to powinna była od samego początku, jeśli miała dobre intencje rozmawiać także z wybranym w demokratycznych wyborach przez Krakowian prezydentem, panem Jackiem Majchrowskim na temat jakiejś formuły współrządzenia. Wtedy tak się nie stało, Platforma Obywatelska udawała w Radzie Miasta, że jest w opozycji, w każdym razie na pewno w opozycji wobec prezydenta. Zbliżają się kolejne wybory do rady miejskiej i PO zmienia front, ale z drugiej strony to bardzo dobrze, bo myśmy przedstawili ostatnio na konferencji prasowej sytuację krakowską także od strony finansów. Kraków ma zadania i musi je wykonywać, to są zadania z zakresu administracji rządowej, które zostały zlecone Krakowowi jako gminie miejskiej. Ponad miliard złotych dopłaciliśmy do subwencji oświatowej, ponad 60 milionów do innych zadań. Chciałbym, żeby rząd dawał samorządowi takie pieniądze, aby on mógł funkcjonować.
Dzisiaj częściej myśli pan o fotelu prezydenta Krakowa, czy o fotelach warszawskich?
Salony warszawskie to jest coś, co już widziałem, Kraków jest bardzo ważnym zadaniem, natomiast chciałbym jeszcze raz bardzo wyraźnie powtórzyć: wybory prezydenckie i samorządowe w Krakowie są już a jednocześnie dopiero za dwa lata. Sytuacja w polityce krakowskiej i ogólnopolskiej jest dynamiczna, nikt nie jest w stanie przewidzieć co się stanie w ciągu tych dwóch lat. Po prostu zobaczymy.