Często od pierwszego kontaktu zależy do jakiej kategorii nasz zaliczy. Dlatego warto się uśmiechnąć i zapytać: czy mógłby pan pomóc, albo: mam taki problem...
Upiornych urzędników o PRL-owskiej mentalności niewielu - na szczęście - zostało. Ja trafiam coraz częściej na pomocnych i kompetentnych. Chociaż czasami trzeba się uzbroić w cierpliwość.
Po rozszerzeniu strefy płatnego parkowania, zapomniano oznakować parking w pobliżu mojego domu. W efekcie kierowcy natychmiast to wykorzystali, upychając samochód na samochodzie, rozjeżdżając trawnik, demolując żywopłot i zastawiając chodnik.
Pytam kontrolera srefy, co tu się dzieje, a on rozkłada bezradnie ręce tłumacząc, że parkingu nie ma w ewidencji.
Idę do Rady Dzielnicy - tam też nie wiedzą o co chodzi, ale dają mi numer telefonu do pana z ZIKiTu, który za to odpowiada.
Uwaga - nie dzwońmy na chybił-trafił do urzędu, bo możemy nie zostać połączeni z tą właściwą osobą. Namiary na nią dostaniemy w Radzie Dzielnicy.
Problem przedstawiam panu z ZIKiTu. Szuka tego parkingu na swojej mapce i mówi, że to parking, który należy do wspólnoty mieszkaniowej, więc nie może być oznakowany strefą płatnego parkowania.
- Ten parking jest na 100% gminy - tłumaczę wyjaśniając, że to już sprawdzaliśmy, bo gdyby należał do nas, czyli był prywatny, już dawno zostałby ogrodzony. Jest gminny!
Zostawiam panu z ZIKiTu czas na potwierdzenie mojej informacji i dzwonię kolejny raz. Faktycznie, okazało się, że jest gminny, tylko " gdzieś się zagubił", no i oczywiście trzeba postawić stosowny znak. Kiedy? Niebawem.
Niebawem trwa, więc dzwonię kolejny i kolejny raz. Pan jest bardzo grzeczny, ale słyszę w jego głosie: znowu dzwoni to cholerne babsko.
Babsko dzwoni, bo jest uparte i wie, że walczy o słuszną sprawę.
Po kilku miesiącach / zmiana firmy stawiającej znaki, brak znaków itp./ zwycięstwo. Parking został odzyskany.
Wniosek? Wszystko można załatwić, choć nie zawsze udaje się to od ręki. Czasami potrzebny jest upór i stanowczość. Najlepiej działać w grupie - a taką znajdziemy z pewnością wśród sąsiadów. No i czasem musimy - excusez-moi le mot - upierdliwi.
Tak więc rozglądnijcie się wokół, co chcecie zmienić, znajdźcie sojuszników i do boju.
A później napiszcie, jak się udało : [email protected]