W pociągach zawsze jest tłoczono, trudno znaleźć miejsce. Na niektórych stacjach ciężko jest wysiąść, przydałoby się, żeby pociągi kursowały częściej
- mówią pasażerowie, którzy wracali z Krakowa do Tarnowa.
Tłoczniej jest od początku roku szkolnego, a będzie jeszcze ciaśniej, kiedy rozpocznie się rok akademicki. Jakub Florczykiewicz z Platformy Komunikacyjnej Krakowa tłumaczy: pasażerów jest coraz więcej, ale pociągów i połączeń niestety nie. Podróżujący są ściśnięci i nie ma co nawet marzyć o podróży w komfortowych warunkach. Problem przeładowanych pociągów dotyczy całej Małopolski, zwłaszcza tych, które dojeżdżają do Krakowa.
Kolej ofiarą własnego sukcesu?
Skąd ten tłok? Czy kolej jest ofiarą własnego sukcesu? W 2023 roku ogłoszono przetarg na 56 elektrycznych pociągów, który potem unieważniono. W ubiegłym roku przeprowadzono za to przetarg na 25 pociągów. Łukasz Smółka, marszałek Małopolski, którego zapytaliśmy o nowy tabor, powiedział, że pociągi będą zakupione do końca tej kadencji, czyli do 2029 roku. Prawdopodobnie część z nich kursowałaby na trasach do Krakowa.
Ogłosiliśmy przetarg, umowa była podpisana jeszcze w ubiegłym roku (na sześć pojazdów). Przed wakacjami podpisaliśmy drugą umowę wykonawczą na dostawę następnych sześciu; kolejne pociągi będą kontraktowane
- tłumaczy Smółka.
Czy to oznacza, że pasażerom pozostaje tylko czekanie? Marszałek Smółka mówi, że są dwa rozwiązania. Po pierwsze połączenia będą wzmocnione (tu trafi sześć używanych składów), po drugie - urząd poprosił innego przewoźnika, żeby bilety Kolei Małopolskich mogły obowiązywać także na połączeniach przez niego realizowanych na tych samych trasach (na przykład PKP Intercity).
Problem w tym, że pierwsze z tych pociągów mają ruszyć na trasy w wakacje. Biorąc tylko pod uwagę, że wakacje właśnie się skończyły, nietrudno zgadnąć, że chodzi o rok 2026.