Obywatelski projekt ustawy ograniczającej handel w niedzielę, utknął w Sejmie i zdaniem ekspertów, ma coraz mniejsze szanse na przyjęcie. Krakowska Kongregacja Kupiecka nie chce słyszeć o zmianach w projekcie, tymczasem część polityków postuluje, by Polacy wypowiedzieli się w tej sprawie w referendum.
- Dla pracowników to i tak jest dzień stracony – mówi Wiesław Jopek, prezes Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej – rano muszą wyjechać, a wrócą po południu, więc cały dzień mają zniszczony. Uważam, że w dużych sieciach handlowych nie powinno być żadnej możliwości handlu w niedzielę, nawet do 13:00.
Odmienne zdanie mają ekonomiści. Przyznają, że gospodarka nie straci na zakazie handlu, zmieni się jednak sytuacja na rynku pracy. - Możliwe, że w perspektywie roku, dwóch część ludzi straci z tego powodu pracę – mówi Ignacy Morawski, ekonomista – dlatego według mnie to ryzykowny pomysł. Ja nie mówię, że jest to pomysł zły, ale ryzyko jest poważne, więc lepiej go w życie nie wprowadzać.
- Skoro opinie w sprawie zakazu handlu w niedzielę są tak podzielone, powinno odbyć się w tej sprawie referendum – mówi Agnieszka Ścigaj, posłanka partii Kukiz 15 – My nie przypisujemy sobie takiej mądrości, żeby decydować za obywateli. Ludzie sami najlepiej wiedzą, czego chcą, dlatego takie pytanie powinno paść w referendum.
Zdaniem ekspertów twardy zakaz handlu w niemal wszystkie niedziele ma coraz mniejsze szanse na realizację, zwłaszcza że utknął w sejmie. W przypadku kompromisu zmiany weszły by w życie najwcześniej po nowym roku.
Zgodnie z obywatelskim projektem, handel bez ograniczeń mógłby się odbywać przez siedem niedziel w roku. Odstępstwa dotyczyłyby między innymi małych sklepów, gdzie za ladą pracują wyłącznie ich właściciele.
Dominika Panek/wm