Zamiast błogiej ciszy i pięknych górskich widoków wolą własne... telefony. Dlatego też wielu organizatorów kolonii postanawia odciąć od sieci - chociażby na kilka godzin - młodych uczestników zimowych wyjazdów.
"Ustalamy godziny, kiedy dzieci nie mogą korzystać z telefonów. Zostają one u nauczyciela. Podstawą jest dobra organizacja zajęć. Jeżeli dzieci są rzeczywiście zajęte, to są w stanie zapomnieć. Ale są też dzieci ewidentnie uzależnione od smartfonów. Ruszają palcami, tak jakby ciągle korzystały z telefonów" - mówi Radiu Kraków Krystyna Marcinkowska, dyrektor Domu Harcerza w Krakowie.
Odruch pisania wiadomości w powietrzu nie dziwi Jerzego Rosińskiego, psychologa społecznego, organizatora wyjazdów dla dzieci. Jak mówi - u niektórych młodych po odebraniu komórki da się zaobserwować klasyczne objawy zespołu odstawiennego. "Osoby uzależnione od alkoholu chowają alkohol w różnych miejscach. A dzieci, wyjeżdżając na zielony szkoły, robią dokładnie to samo z tabletami i komórkami. Gdy ich nie mają, pojawia się drażliwość, smutek" - mówi Rosiński.
Zdaniem Rosińskiego odstawienie komórki dobrze zrobi nie tylko dzieciom, ale też rodzicom. Bo i dla nich świadomość, że nie ma ciągłego kontaktu z dzieckiem jest trudna. "Mam tylko jedną córeczkę. Chciałabym cały czas mieć z nią kontakt. Ale z drugiej strony wiem, że gdybyśmy codziennie do siebie dzwoniły, to nic dobrego z tego by nie wyszło" - mówi Beata, której córka już w sobotę jedzie na "bezsmartfonową" kolonię.
Tymczasem Jerzy Rosiński radzi rodzicom, którzy chcą, by ich dziecko nie było cały czas wpatrzone w ekran, wprowadzać swoje pociechy do świata bez sieci stopniowo. "Najpierw lekcje i obowiązki, dopiero potem elektronika" - proponuje psycholog.
(Karol Surówka/ew)
Obserwuj autora na Twitterze: