- Jeszcze kilkanaście minut przed zdarzeniem oskarżony znajdował się w innej części miasta. Następnie zmierzał w tym kierunku, w którym doszło do zdarzenia. Co istotne, było tylko jedno, krótkie połączenie telefoniczne do oskarżonego. Było to połączenie zbyt krótkie, żebyśmy mogli uznać, że miało miejsce naprowadzanie oskarżonego na oddalające się osoby - mówi sędzia Tomasz Kozioł.

Jak podkreślił sędzia Kozioł, skazany kibic Unii jadąc samochodem w nocy nie mógł rozpoznać Mateusza M. wśród idących trzech mężczyzn. Byli ubrani na czarno i szli w przyciwny kierunku do jazdy samochodu. "Pozostaje więc bliżej niedookreślony zarzut wzajemnej niechęci między tymi środowiskami. Nie mamy jednak dowodu na to, że oskarżony był naprowadzony na te osoby przez kogokolwiek. Zatem rozważanie takiego motywu staje się irrelewantne" - dodał sędzia. Mateusz M. w momencie wypadku był nietrzeźwy.

Cezary K. po wypadku uciekł z miejsca zdarzenia, ale po kilku dniach sam zgłosił się na policję. 27-latek ma zapłacić rodzicom zmarłego w wypadku Mateusza M. po 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Wyrok jest nieprawomocny.

Pełnomocnik rodziny domagał się skazania Cezarego K. za zabójstwo na 25 lat więzienia. Prokurator 5 lat i 5 miesięcy więzienia. Obrońca 27-latka chciał uniewinnienia i już zapowiedział apelację od wyroku. Jeśli ten wyrok by się uprawomocnił, Cezaremu K. zostaną do wyroku zaliczone prawie dwa lata, które już spędził w areszcie.

 

 

 

 

(Bartłomiej Maziarz/ko)