Karetki pogotowia ratunkowego długo czekają na przekazanie pacjenta z podejrzeniem lub potwierdzeniem koronawirusa przed szpitalami. Później muszą zostać zdezynfekowane. Dlatego w ostatnich tygodniach zamiast karetek do zdarzeń jeżdżą strażacy. Tak było w nocy, na ulicy Lwowskiej w Tarnowie. Pomocy potrzebował 76-letni mężczyzna, który miał gorączkę i duszności. Doszło też do zatrzymania krążenia. Strażacy reanimowali go przez 40 minut, bo tyle czekano na karetkę. Niestety pacjent zmarł.

- Powiem tak. Niektóre wizyty czekają po 2 godziny i dłużej. Sytuacja robi się coraz trudniejsza. Te czasy się wydłużają - mówi Krzysztof Krzemień z tarnowskiego pogotowia ratunkowego.

Tylko w ubiegłym tygodniu w Tarnowie i powiecie tarnowskim strażacy wyjeżdżali do podobnych zdarzeń, bo nie było wolnej karetki, około 10 razy. Strażacy są przeszkoleni i mają defibrylatory, ale nie mają np. leków, którymi dysponują karetki.

Przeczytaj: Zmarła mieszkanka Oświęcimia, która nie doczekała wolnego ambulansu


 

Skontaktuj się z Radiem Kraków - czekamy na opinie naszych Słuchaczy


Pod każdym materiałem na naszej stronie dostępny jest przycisk, dzięki któremu możecie Państwo wysyłać maile z opiniami. Wszystkie będą skrupulatnie czytane i nie pozostaną bez reakcji.

Opinie można wysyłać też bezpośrednio na adres [email protected]

Zapraszamy również do kontaktu z nami poprzez SMS - 4080, telefonicznie (12 200 33 33 – antena,12 630 60 00 – recepcja), a także na nasz profil na Facebooku  oraz Twitterze.

 

 

 

Bartłomiej Maziarz/ko