O zbadanie sprawy przez PiP poprosili radni klubów PiS i Wybieram Nowy Sącz. "Uzasadnienie przyczyn zwolnień budziło nasze wątpliwości. Prezydent ma prawo sobie dobierać pracowników. Natomiast to, co się tu stało, zwolnienia w dniu następnym, wypowiedzenia tłumaczone m.in. brakiem zaufania, ta forma budziła nasze zastrzeżenia" -  mówi Radiu Kraków Iwona Mularczyk, przewodnicząca Rady Miasta Nowego Sącza z klubu PiS.

Iwona Mularczyk twierdzi, że wadliwe uzasadnienie wypowiedzenia może być podstawą do żądania odszkodowań przez zwolnionych. A te trzeba będzie wypłacić z miejskiej kasy. 

Artur Bochenek, zastępca prezydenta Nowego Sącza mówi, że spodziewał się pozwów w związku ze zwolnieniami i jest spokojny o finał spraw sądowych. "To jest naturalne, że każdy akurat teraz będzie walczył o jakieś dodatkowe środki finansowe. Brak zaufania jest rozstrzygany przez sądy właściwie w ten sposób, że nie następuje przywrócenie do pracy. Trudno współpracować na poziomie dyrektor-prezydent bez zaufania. Nie wyobrażam sobie takiej pracy" - wyjaśnia Artur Bochenek. 

Zwolnienia w sądeckim magistracie zaczęły się tuż po objęciu przez Ludomira Handzla stanowiska prezydenta. Do tej pory pracę straciło już kilkunastu dyrektorów jednostek miejskich. 

 

 

(Joanna Porębska, Wiola Gawlik/ew)