W trakcie spotkania nie znaleziono jednego leku, który miałby uzdrowić sytuację. Zebrani postawili jednak diagnozę. Ich zdaniem największymi problemami są: niewystarczające finansowanie ze strony NFZ-u oraz niewłaściwe zarządzanie placówką. Zwrócili uwagę, że w ciągu ostatniego roku dyrektorzy zmieniali się kilkukrotnie. Ostatnia zmiana na stanowisku szefa placówki nastąpiła zaledwie kilka dni temu.
 
Lekarze zwracali uwagę, że obecna sytuacja jest bardzo stresująca dla personelu, który nie wie, czy szpital z dnia na dzień nie zostanie zamknięty z powodu długów. "Jestem pewien, że szpital nie zostanie zlikwidowany. Są różne metody pokrycia straty, próbujemy znaleźć na to sposób" - 
zapewnia Grzegorz Gałuszka, pełniący obowiązki dyrektora szpitala w Proszowicach. Jak mówił, w sprawie zmniejszenia zadłużenia, liczy na pomoc starostwa. Starostwo twierdzi jednak, że nie ma tak dużych pieniędzy, aby pokryć straty placówki. 

Z kolei przedstawicielka NFZ tłumaczyła, że fundusz - w ramach sieci szpitali, którą wprowadzono w 2017 roku - nie może zapłacić za tak zwane "nadwykonania". Proszowicki szpital jest w sieci i miał do dyspozycji okreslony ryczałt wyliczony na podstawie wzoru. W 2018 roku było to ponad 24 miliony złotych. Placówka przekroczyła tę kwotę o około 2 miliony złotych.  
 
Wśród obietnic, które padły na spotkaniu, jest przekazanie sprawy do marszałka województwa i ministerstwa zdrowia.
 
 
 
(Teresa Gut/ko)