Problem jest spory. Tylko w ubiegłym roku długi obcokrajowców naliczone w małopolskich szpitalach wyniosły 3 miliony 170 tysięcy złotych. Znaczna część tej kwoty została spłacona. Ale wciąż niewyegzekwowany dług to około 750 tysięcy złotych. Dla porównania: nowoczesny ambulans dostosowany do przewożenia wcześniaków i noworodków, który w ubiegłym roku otrzymał Szpital Dziecięcy w Prokocimiu, razem z pełnym wyposażeniem, kosztował mniej.

    W Małopolsce najwięcej wciąż niezapłaconych przez pacjentów rachunków wystawiły szpitale uniwersytecki, wojskowy, Dietla i Rydygiera w Krakowie. Spośród nich w najtrudniejszej sytuacji jest placówka przy Kopernika." To prawie pół miliona złotych! Nie pomagają monity, należność jest nieuregulowana" - mówi dyrektor Marcin Jędrychowski.

Najczęściej kwoty od jednego pacjenta nie są duże. Jeśli w grę nie wchodzą jakieś drogie procedury chirurgiczne, to rachunek jest wystawiany na kwotę kilkuset, czasami kilku tysięcy złotych. "Wbrew obiegowej opinii, największym problemem dla szpitali nie są obywatele Ukrainy, których w Polsce jest coraz więcej, ale w przypadku naszego szpitala najwięcej pacjentów, którzy nie zapłacili za leczenie, to obywatele Stanów Zjednoczonych. Zobowiązania dwóch rekordzistów to...300 tysięcy złotych, Bezskuteczne okazało się nawet zaangażowanie w proces windykacji amerykańskiej ambasady" - dodaje Jędrychowski, bo problemem jest na przykład podanie fałszywych danych.

Ministerstwo Zdrowia poprosiło Urzędy Wojewódzkie, aby zebrały dane ze szpitali dotyczące tego rodzaju długów: " Dopiero zaczynamy gromadzić dane, żeby poznać skalę problemu i sprawdzić jak te środki odzyskać" -mówi Joanna Paździo, rzeczniczka wojewody małopolskiego.

Jerzy Frydygier z Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie przyznaje, ze jest pewne rozwiązanie problemu: spotkaliśmy się z przedstawicielami MSZ i uzgodniliśmy, że przede wszystkim trzeba będzie sprawdzać wiarygodność ubezpieczycieli, bo teraz jak się to nich zwracamy, to mówią, że ich to nie obchodzi, alebo w ogóle nie odpowiadają"

Ale na zatwardziałych dłużników rady nie ma. Chyba, że szpitale poszłyby śladem hotelarzy – uważa dyrektor szpitala Uniwersyteckiego - czyli zastosować przepisy, które uzależniałyby rozpoczęcie leczenia od  jakiejś formy zabezpieczenia finansowego. W hotelach nikogo bowiem nie dziwi, że przed wydaniem klucza od pokoju zabezpiecza się należność na karcie.

 

Teresa Gut/bp