"To jest taki smród jak z szamba. W ciągu dnia nie da się otworzyć okien. W firmie to jest tym bardziej kłopotliwe, bo przyjeżdżają do nas klienci. Jest nam po prostu wstyd" - podkreślają w rozmowie z Radiem Kraków mieszkańcy. 

O sprawie został zaalarmowany małopolski Inspektorat Ochrony Środowiska. "Zebraliśmy informacje od mieszkańców Krakowa o uciążliwych zapachach. Już teraz interwencję podjęli nasi inspektorzy, dokonują kontroli. Najpierw musimy zidentyfikować źródło odoru, a dopiero po kontroli będziemy mówić o konsekwencjach" - mówi Paweł Ciećko.

Podobny problem z uciążliwymi zapachami miała także niedawno krakowska Nowa Huta. Jak powiedział nam jednak dyrektor Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, Paweł Ciećko, po skargach od mieszkańców problem zniknął, więc nie ma szansy by go zbadać. Jednocześnie dyrektor zapewnia, że specjalnie przydzielony inspektor wciąż czuwa nad tą sytuacją. "Gdy tylko inspektor dostanie informację od straży miejskiej lub z Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego, uda się we wskazane miejsce. Jeśli do sytuacji dojdzie w nocy, na miejsce uda się wraz ze strażnikami miejskimi, by dokonać kontroli" - dodaje Paweł Ciećko. 

Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska przypomina także, że w przeciwieństwie do zanieczyszczenia powietrza nie ma żadnych norm uciążliwości zapachu. Z tego powodu bardzo ciężko jest karać ewentualnych winnych takich sytuacji.

Co ciekawe, w kwestii uciążliwych zapachów do Wojewódzkiego Inspektoratu trafiają także skargi na... piekarnie lub restauracje. O ile takie przypadki są sporne i zależą od ludzkiej wrażliwości na zapach, o tyle sprawa odoru w rejonie ulic Śliwiaka i Półłanki jest bezdyskusyjna. Oby problem został jak najszybciej zlikwidowany. I to nie tylko ze względu na mieszkańców Krakowa, ale także opinię o mieście wśród pielgrzymów przybyłych na Światowe Dni Młodzieży.

 

 

 

(Bartłomiej Grzankowski/ew)

Obserwuj autora na Twitterze: