O smrodzie w okolicach ulicy Śliwiaka zrobiło się głośno przy okazji Światowych Dni Młodzieży. Przebiegała tamtędy jedna z głównych dróg dojścia pielgrzymów do ołtarza w Brzegach. O nietypowych doznaniach zapachowych Radio Kraków poinformowali mieszkańcy. "Śmierdzi jak z kosza pod zlewem. Jak stare gnijące skórki od bananów czy ziemniaków, na których leży trup. W zależności od tego, z której strony wiatr wieje, ten zapach się nasila" - mówi Mariusz Urbanik, który mieszka 500 metrów od ulicy Śliwiaka.

Tymczasem z emisją przykrego zapachu walczyć trudno. W polskim prawie próżno szukać precyzyjnej definicji smrodu, nie mówiąc o normach emisji przykrych zapachów. "Otrzymując zgłoszenia o uciążliwym zapachu musimy więc do sprawy podchodzić 'od tylnej furtki', czyli szukać przyczyny, nie skutku" - mówi Paweł Ciećko, wojewódzki inspektor ochrony środowiska. Inspektorzy sprawdzają więc procesy technologiczne w danym zakładzie i tam szukają np. nieszczelności bądź nieprawidłowości. Dopiero to daje podstawy do interwencji.

Tego typu rozwiązanie zastosowano w Oświęcimiu.Po interwencji WIOŚu, starostwa, prezydenta miasta i mieszkańców, jeden z zakładów przemysłowych zgodził się wdrożyć pewne rozwiązania, które mają ograniczyć emisję nieprzyjemnych zapachów.

Ciećko przekonuje jednak, że szukanie problemu "u źródła" zajmuje sporo czasu, a próśb o interwencje nie brakuje. Każdego roku Inspektorat otrzymuje od mieszkańców Małopolski dziesiątki zgłoszeń dotyczących uciążliwego zapachu. "Dużo łatwiej byłoby nam działać, gdy ustalono konkretne limity emisji odoru" - przekonuje Ciećko. Smród bowiem, wbrew powszechnemu przekonaniu, nie jest rzeczą względną. Za zapach odczuwalny przez nas jako nieprzyjemny odpowiadają konkretne związki chemiczne (w wypadku sortowni śmieci to głównie związki siarki), które bez trudu można mierzyć.

- Powietrze "pakujemy" w miejscu występowania odoru do specjalnych, hermetycznych worków. Później próbkę analizuje chromatograf, który pokazuje stężenie danych substancji [np. wspomnianych związków siarki - przyp. red]. Z tej metody korzystaliśmy m.in. w Oświęcimiu - mówi Ryszard Listwan z WIOŚu. By móc nakazywać zakładom przemysłowym ograniczenie emisji odoru, konieczne byłoby jednak wprowadzenie konkretnych ustaw, które ustaliłyby np. normy związków siarki w powietrzu.  

Krakowscy urzędnicy tymczasem szukają rozwiązań, by choć trochę ograniczyć emisję nieprzyjemnych zapachów przy ul. Śliwiaka. W oczyszczalni ścieków planowany jest montaż urządzeń, które będą rozpylały substancje pochłaniające odór. W tym roku mają ruszyć pierwsze testy tych urządzeń.

 

 

 

 

(Karol Surówka/ko)