Wąska droga nie ma chodnika, z trudem mieszczą się na niej dwa samochody. Dodatkowo w okolicy budowanych jest kilka osiedli i drogą często jeżdżą ciężarówki. Obiecana przebudowa drogi jest odkładana z roku na rok. "Mnóstwo samochodów, cały czas jeżdżą tiry i betoniarki. A pobocze pełne dziur" - mówili protestujący mieszkańcy. 

W pobliżu jest szkoła, lecz rodzice boją się puszczać do niej dzieci same. "Nie ma przejścia dla pieszych, żadnego oznakowania. Dzieci odwozimy pod same drzwi szkoły, bo jest po prostu niebezpiecznie" - dodają rodzice. 

A urzędnicy rozkładają ręce. Bez całkowitej przebudowy ulicy nie ma mowy nawet o wybudowaniu chodnika. Zarząd Dróg Miasta Krakowa proponuje na razie rozwiązania tymczasowe - między innymi wyraźne oddzielenie pobocza. "Choćby na odcinkach przy szkole. Żeby bezpieczeństwo zostało zapewnione w formie jakiegoś odseparowania od jezdni. Do tego zastanawiamy się nad elementami spowalniającymi w postaci wysp lub progów. Myślę, że do końca roku przedstawimy jakieś propozycje i przynajmniej przejściowo poprawią one sytuację" - deklaruje Łukasz Franek z Zarządu Dróg Miasta Krakowa i dodaje, że przebudowa ulicy zależy już od Rady Miasta, która musi zaplanować ją w budżecie. O tym jednak mieszkańcy dowiadują się co roku. "Była informacja o pełnej rozbudowie drogi. Przedstawiali nam plany. Porządkowanie działek miało zakończyć się do końca listopada 2018 roku. A od 2019 roku koszt budowy tej drogi miał być uwzględniony w budżecie. Teraz dowiadujemy się, że zostało to przesunięte na 2023 rok" - skarżą się mieszkańcy. 

W sprawie przebudowy ulicy Stelmachów petycję składali też rodzice pobliskiej szkoły. Podpisało się pod nią około 600 osób.

 

 

(Tomasz Bździkot/ew)