Mieszkańców zaniepokoiły tajemnicze kursy ciężarówki, która wyjeżdżała z terenu byłej rafinerii, a następnie wjeżdżała do zakładu z drugiej strony. Wszystko wskazuje na to, że dzierżawca terenu postanowił wywieźć groźną substancję, która spłynęła w miniony weekend ze skorodowanego zbiornika do wewnętrznej oczyszczalni ścieków. Problem jednak w tym, że substancja najprawdopodobniej przelewana była do pozostałych zbiorników. Tymczasem dzierżawca terenu zobowiązał się do wywiezienia kwasu w zupełnie inne miejsce.

"To jest ogromna bomba ekologiczna. Spływają informacje od ludzi, którzy pracowali na terenie rafinerii, że tam są setki tysięcy ton chemikaliów, odpadów, kwasów. Może dojść do skażenia terenu i rzeki. Burmistrz mówi, że wszystko jest w porządku, bo nasze ujęcie jest powyżej, gdzieś w okolicach Ropicy. A co z innymi miejscowościami, które pobierają wodę z Ropy, np. z Jasłem?" - niepokoją się mieszkańcy. 

Mieszkańcy postanowili więc wziąć sprawy w swoje ręce i zablokowali przejazd ostatniej ciężarowce. Chcą wiedzieć, co znajduje się w cysternie - bo, że nie jest to woda, jak deklarował kierowca, są pewni. Strażacy, którzy przybyli na miejsce także stwierdzili, że w zbiorniku pojazdu znajduje się oleista maź.

Co więcej okazało się, że kierowca cysterny nie miał odpowiednich dokumentów i pozwoleń. 

Prokuratura rejonowa w Gorlicach potwierdza, że na terenie byłej rafinerii nafty GLIMAR może znajdować się ponad dwa tysiące ton odpadów niebezpiecznych. "Dla inspektorów Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska taka ilość odpadów była dużym zaskoczeniem. Przyznali, że nie spotkali się z czymś takim w województwie małopolskim" - mówi zastępca prokuratora rejonowego w Gorlicach Sławomir Korbelak. 

Nie wiadomo natomiast, ile substancji znajduje się w kilkunastu silosach, w których kiedyś przechowywana była ropa. Ze wstępnych wyników badań można sądzić, że jest to mieszkanka kwasów, które w miniony weekend przeżarły ścianę jednego ze zbiorników i dlatego doszło do wycieku.

W sprawie prowadzone jest śledztwo. Do końca tego miesiąca powinny zostać postawione zarzuty firmie, która dzierżawi teren od właściciela byłej rafinerii. "Podmiot ten sprowadzał odpady z różnych, ościennych rejonów, m.in. z województwa podkarpackiego. Na pewno nie mógł tego robić, jest to jednoznaczne" - ocenia zastępca prokuratura. 

Nie ma jeszcze oficjalnego komunikatu ze strony władz miasta. W urzędzie miasta w Gorlicach trwa posiedzenie sztabu kryzysowego w tej sprawie. Mieszkańcy już teraz jednak zbierają podpisy pod petycją do władz samorządowych, by zmusić dzierżawcę do jak najszybszego usunięcia odpadów. Domagają się też, aby jednostki rządowe nadzorowały wywóz i utylizację odpadów. Petycja zostanie przekazana władzom miasta i powiatu w najbliższy wtorek. Wówczas - między godziną 13:30 a 15:30 - zaplanowano protest na gorlickim rynku. 

 

 

 

(Bartosz Niemiec/ew)