Dziś z Cuneo do Turynu rozgrywano ostatni, tak zwany "etap przyjaźni" (163 km), który raczej nie zmienia nic w klasyfikacji. Sędziowie zresztą, ze względu na fatalne warunki atmosferyczne, a co za tym idzie na bezpieczeństwo kolarzy - postanowili nie zaliczać im strat do lidera.

Pierwszy na mecie zameldował się Włoch Giacomo Nizzolo, ale został zdyskwalifikowany za zajeżdżanie drogi. Formalnie wygrał więc drugi na finiszu Niemiec Niklas Arndt. Majka przyjechał dziesiąty.

Na podium Giro znaleźli się też  Kolumbijczyk Esteban Chaves (Orica) i Hiszpan Alejandro Valverde (Movistar).

Nas cieszy postawa Majki. Kolarz z podkrakowskich Zegartowic nie wprawił nas na żadnym z etapów w taką ekscytację, jak swego czasu we Francji, ale konsekwentnie dążył do najlepszej pozycji Polaka w historii słynnego wyścigu dookoła Włoch.

IAR/SKO