Biała Gwiazda jest w fatalnej sytuacji, bo chcą obronić tytuł Mistrza Polski, nie może sobie już pozwolić na porażkę. A jeśli wygra dwa kolejne mecze u siebie, to decydujące spotkanie znów zagra na wyjeździe.

Czwartkowy mecz od początku układał się fatalnie. Zaczęło się od 0:7. Po pierwszej kwarcie było 11:18, a do przerwy - 21:35.

Brak skuteczności i ogromna liczba strat po stronie krakowianek spowodowały, że Ślęza systematycznie powiększała przewagę. Po trzech kwartach wynik brzmiał 35:57 i już wtedy było wiadomo, że Wisła Can-Pack tego meczu nie wygra. W ostatniej odsłonie udało się im nieco zmniejszyć rozmiary porażki.

Druga porażka oczywiście niczego nie przesądza. W sporcie dzieją się nie takie rzeczy, a najlepszym przykładem są hokeiści Comarch Cracovii, którzy w finale ligi również grali z nożem na gardle i zdołali obronić tytuł, wygrywając na wyjeździe, po dogrywce.

Niemniej podopieczne trenera Hernandeza poważnie skomplikowały sobie sytuację. A w czwartek przegrały w rozmiarach niegodnych poważnej rywalizacji w finale.

 

SKO