Obraz gry w pierwszej połowie meczu w Lubinie przypominał niestety to, co działo się w Kielcach podczas meczu z Koroną. Sandecja dałą się wówczas zepchnąć do absolutnej defensywy, a bramka dla rywali długimi minutami wisiała w powietrzu. Tylko fenomenalne interwencje Michała Gliwy sprawiały, że do szatni drużyny schodziły przy bezbramkowym remisie. Bramkarz Sandecji w 13. minucie wybronił strzał Tuszyńskiego z kilku metrów, nieco później poradził też sobie z kąśliwym uderzeniem Kubickiego sprzed pola karnego. Szczęście dopisało Sandecji w minucie 11. Uderzał z pola karnego Jarosław Jach, było w tym strzale dużo siły, ale nieco zbyt mało precyzji, bo skończyło się tylko na poprzeczce.

Druga połowa też rozpoczęła się od szturmu Zagłębia. Już minutę po zmianie stron pustą bramkę miał przed sobą Świerczok, ale interweniujący wślizgiem Mraz uchronił Sandecję od utraty gola. W 52. minucie sam na sam z bramkarzem będził Pawłowski, który koniec końców nie oddał nawet strzału, bo do Gliwy dołączyli pomocni koledzy z linii obrony. Michał Gliwa byłby z całą pewnością największym bohaterem tego meczu, gdyby nie 80. minuta. Wtedy Zagłębie wreszcie dopięło swego, a Gliwa skapitulował po uderzeniu głową Kubickiego. Mniej roboty miał po drugiej stronie Martin Polacek. Sandecja nie zagrażała zbyt często bramce Zagłębia - wyróżnić można jedynie mocny strzał Patrika Mraza, który Polacek sparował do boku.

Drugi raz z rzędu Sandecja przegrała w roli gościa. Podobnie jak w Kielcach, ekipa Radosława Mroczkowskiego straciła tylko jedną bramkę, ale wynik 0:1 wydaje się być najniższym wymiarem kary. Sandecja pozostanie po tej kolejce z dorobkiem 14 oczek na koncie.

Zagłębie Lubin - Sandecja Nowy Sącz 1:0 (0:0)
Kubicki 80'

AD