W sobotę, 14 marca, otwarto nowy dom dla członków wspólnoty. Obiekt zlokalizowany jest przy ulicy Czeczeńskiej. Docelowo mieszkać będzie tam mogło 25 mężczyzn. Póki co zajętych jest 11 miejsc. Gośćmi Sylwii Paszkowskiej byli: Grzegorz Hajduk, dyrektor Wspólnoty Emaus oraz pan Marcin, jej członek.

Zapis rozmowy:

Sylwia Paszkowska: Kim są mieszkańcy nowego domu?

Grzegorz Hajduk: To zwykli ludzie. Są to osoby, które w swoim życiu dokonały pewnych wyborów, nie zawsze trafnych, ale w pewnym momencie zechcieli się podnieść, a my dajemy im taką możliwość.

Sylwia Paszkowska: W jaki sposób mogą się podnieść?

Grzegorz Hajduk: Ta droga powrotu do normalności jest tylko jedna. Jest nią praca. Do nas przychodzą ludzie, którzy chcą coś zmieniać i mogą to robić, pracując codziennie na rzecz wspólnoty.

Sylwia Paszkowska: Żeby się do was dostać wystarczy zapukać i powiedzieć: "Jest mi w życiu źle. Chcę to zmienić"?

Grzegorz Hajduk: Ta deklaracja jest dla nas najważniejsza, ponieważ nie prowadzimy schroniska dla bezdomnych, domu pomocy społecznej, to jest miejsce dla ludzi, którzy chcą coś w życiu zmieniać.

Sylwia Paszkowska: Pan zmienia, panie Marcinie. W jaki sposób? Jaką pracę pan wykonuje?

Pan Marcin: W tej chwili zajmuję się wykończeniem wnętrz. Przejąłem też po moim poprzedniku etat palacza.

Sylwia Paszkowska: Czy to jest tak, że osoby, które się do was zgłaszają mają określony czas dla siebie na pozbieranie się?

Grzegorz Hajduk: Nie dajemy takich terminów. To zależy od naszych podopiecznych. Kiedy czują, że są w stanie poradzić sobie sami, wtedy odchodzą.

Sylwia Paszkowska: Panie Marcinie, jak odnalazł się pan we wspólnocie?

Pan Marcin: Przyjechałem z Łodzi. Adres wspólnoty otrzymałem w schronisku św. Stanisława. Postanowiłem zmienić swoje życie i udałem się do Emaus. Dziś to dla mnie dom rodzinny.

Sylwia Paszkowska: Prowadzicie m.in. sklep, w którym można kupić prawie wszystko.

Grzegorz Hajduk: Tak, w Krakowie na os. Willowym w Nowej Hucie prowadzimy sklep z używanymi rzeczami. Są to różne rzeczy, które w większości zbieramy w Krakowie, jeżdżąc ciężarówką i odbierając je od ludzi. Naprawiamy je, sprzedajemy, a zyski przeznaczane są na rzecz wspólnoty.

Sylwia Paszkowska: Jak jeszcze pracują członkowie wspólnoty?

Grzegorz Hajduk: Wspólnota oferuje prace przy zbiórce i sprzedaży tych rzeczy, otworzyliśmy też stolarnię, która produkuje galanterię drzewną, ale planujemy rozszerzać tę działalność. Wciąż w naszym nowym domu jest wiele rzeczy do zrobienia i nad tym pracują wszyscy.

Sylwia Paszkowska: Przychodzą do was przedstawiciele różnych zawodów i mówią, co potrafią, czym mogliby się zająć?

Grzegorz Hajduk: Nawet jeśli przychodzą, to zwykle na dzień dobry mówią: "Niczego nie potrafię". Są tak wytresowani przez system, że wolą się nie przyznawać, że coś potrafią.

Sylwia Paszkowska: Przychodzą z postawą roszczeniową?

Grzegorz Hajduk: Jeśli przychodzą z taką postawą, to w ogóle ich nie przyjmujemy.

Sylwia Paszkowska: Co jest najtrudniejsze w byciu we wspólnocie?

Grzegorz Hajduk: Nie ma nic trudnego.

Sylwia Paszkowska: Nie wierzę. W miejscu, gdzie jest kilkunastu mężczyzn z różnymi, trudnymi życiorysami nie dochodzi do spięć, konfliktów?

Pan Marcin: Nie, naprawdę.

Grzegorz Hajduk: No rajem na ziemi nie jesteśmy, ale poważnych konfliktów nie ma.

Sylwia Paszkowska: Wasza wspólnota to wspólnota męska, ale jest w Polsce wspólnota, gdzie są kobiety i dzieci.

Grzegorz Hajduk: Z czterech wspólnot: w Krakowie, w Nowym Sączu, w Rzeszowie i w Lublinie, tylko w tej ostatniej przyjmowane są kobiety i rodziny. Pozostałe wspólnoty to wspólnoty męskie.

Sylwia Paszkowska: A pomagacie swoim podopiecznym na nowo nawiązać kontakt ze swoimi rodzinami?

Grzegorz Hajduk: To jest długi proces, nie da się tego zrobić z dnia na dzień. Jeśli ktoś zgłasza się do wspólnoty, ma zaspokajane podstawowe potrzeby. W momencie, kiedy poczuje się bezpiecznie, przychodzi chęć odbudowania kontaktu. Niektórym się to udaje, ale nie wszyscy tego chcą.

Sylwia Paszkowska: A przyjaźnie we wspólnocie nawiązują się?

Pan Marcin: Żyjemy wspólnie, ale nie wchodzimy sobie w drogę. Rozmawiamy, kontaktujemy się, ale głębszych relacji nie zawiązałem.

Sylwia Paszkowska: Ile czasu najdłużej był u was członek wspólnoty?

Grzegorz Hajduk: Jest jeden pan, który jest już czwarty rok. Tak jak mówiłem, nie stawiamy tutaj ram czasowych, każdy czuje, kiedy może wyjść na zewnątrz i sobie poradzić.

Sylwia Paszkowska: Panie Marcinie, pan jeszcze nie wybiera się na zewnątrz?

Pan Marcin: Nie, nie poradziłbym sobie.

Sylwia Paszkowska: Warto też dodać, że wspólnotę można wspierać, np. ofiarując używane rzeczy, ale też przeznaczając 1% podatku.