W poniedziałek krakowska prokuratura apelacyjna ma im postawić zarzuty dotyczące między innymi wyłudzenia kilkunastu milionów złotych z PFRON-u. Termin tych działań trochę mnie niepokoi, że dzieje się to w pierwszych dniach kampanii wyborczej - mówił poseł Twerlecki w Radiu Kraków.

Przeczytaj: Krakowscy śledczy na tropie wielkiej afery. Zatrzymany m.in. znany adwokat Marcin D.


Zapis rozmowy Marty Szostkiewicz z posłem PiS, Ryszardem Terleckim.

Wczoraj w Tallinie prezydent Andrzej Duda wygłosił swoje pierwsze zagraniczne przemówienie. Jak pan je ocenia? Wydaje się, że to kontynuacja a nie rewolucja w polityce zagranicznej.

- Sądząc po wczorajszych komentarzach to jest to istotna zmiana. To ważna decyzja, że pierwsza wizyta odbywa się w kraju środkowej Europy. Polska wraca na szlak w tym regionie po 8 latach. To sygnał ważny, który na świecie jest obserwowany. Rząd nas przyzwyczaił, że jesteśmy skromni i mali. Tak nie jest. Nikt się z nami nie liczył, bo nie mieliśmy polityki zagranicznej i trzymaliśmy się rękawa kanclerz Merkel. Prezydent Duda pokazuje, że tu się coś zmieni i jego aktywność będzie inna niż komiczne występy Komorowskiego w Japonii. To istotna zmiana.

 

Jednym z punktów przemówienia było wezwanie NATO do lokowania wojsk w Polsce. Mniej więcej o to samo apelował jeszcze minister Sikorski.

- Tak, ale bezskutecznie.

 

Teraz będzie skutecznie?

- Zobaczymy. To istotny temat i problem polskiej polityki zagranicznej. To sprawa kluczowa. Widać, że postawa NATO działa ostudzająco na emocje prezydenta Putina. To dobry kierunek działania jeśli mamy zapewnić pokój tego regionu. Musimy być silni i musimy mieć wsparcie Amerykanów. O to prezydent będzie zabiegał. Dobrym pomysłem, to akurat kontynuacja, jest mini szczyt NATO w Bukareszcie, gdzie spotkają się przywódcy państw Europy środkowowschodniej.

 

Dzisiaj święto niepodległości Ukrainy. Wielu analityków zastanawia się nad brakiem Kijowa w planach podróży zagranicznych prezydenta.

- Jest kilka powodów. Ukraina jest kluczem do polityki. To potężny i wielki kraj, który do niedawna wahał się między Europą a Rosją. Teraz jest bliżej Europy i to jest pomyślne dla nas. To jest ważny element naszej polityki zagranicznej. Prezydent Duda myśli o tym jak pomóc, jak zbliżyć się i jak uczestniczyć w debacie europejskiej na temat wsparcia dla Ukrainy. Program wizyt jest na 2 miesiące. Nie ma perspektywy odsuniętej w czasie. Kontakty będą. Były też rozmowy telefoniczne z prezydentem Ukrainy.

 

Polska była pierwszym krajem, który uznał niepodległość Ukrainy.

- Chwała Bogu. To był nasz wielki polityczny sukces.

 

Może byłoby to symboliczne, żeby dzisiaj prezydent Duda był w Kijowie?

- Tak, ale są zaszłości i nasze kłopoty w stosunkach z Ukraińcami. W Polsce boleśnie opisywany jest fragment II wojny, kiedy Ukraińcy dokonali ludobójstwa na Wołyniu. Poradziliśmy sobie z niemiecką przeszłością. Zapominamy powoli o zbrodniach sowieckich, ale ten straszliwy epizod ukraiński jest mocno akcentowany.

 

To może być przeszkoda w prowadzeniu polityki przez Andrzeja Dudę?

- Tak. Wielu młodych sądzi, że II wojna światowa to była wojna z Ukrainą. Oni tak odbierają przekaz medialny. To trzeba uspokoić. Przeszłość nie może tak ciążyć. To dzieło rosyjskiej agentury wpływu.

 

Ma pan na myśli księdza Zaleskiego? On jest jednym z orędowników...

- Jest jednym z tych, którzy ulegli temu poczuciu, że trzeba do tego wrócić. Nie można z tego robić głównego punktu naszej polityki zagranicznej.

 

Zna pan Marcina Dubienieckiego?

- Nie, tylko ze zdjęć.

 

Często tu bywał. Został przewieziony do Krakowa przez CBA.

- To interesująca wiadomość, że niezależna prokuratura wszczyna taką akcję u progu kampanii...

 

Sprawa jest prowadzona od 2013 roku.

- Tak, ale teraz coś się dzieje. W sprawach wielu postaci politycznych, szefa pewnego klubu, ministra, prokuratura nie miała jasnego przekazu co się dzieje. Były rewizje w biurach wyborczych. Tutaj robi się wielkie halo. Na razie nie wiemy co się stało. Są działania. Termin tych działań mnie jednak niepokoi. To pierwsze dni kampanii.

 

Nie niepokoi pana, że osoba związana z rodziną Kaczyńskich jest zamieszana w wyłudzenia z PFRON?

- Słyszymy straszne rzeczy. Syn premiera Tuska był jednak zamieszany w jeszcze większą aferę.

 

Zarzutów nie miał.

- Tak. Zarzutów nie miał.

 

To sprawa polityczna?

- Termin tej akcji ma charakter polityczny.

 

Strasznie dużo zamieszania będzie. Dwa referenda...

- Jedno referendum to kaprys przegrywającego prezydenta.

 

Wybiera się pan?

- Drugie to apel paru milionów Polaków, którzy zwracali się do władzy, żeby ich kwestie postawić do debaty. Tego nie było i teraz to się stanie. To niezręczne, że jest jedno referendum po drugim, ale pytania, które będą rozstrzygane w drugim referendum są ważniejsze niż to czy ze standardami politycznymi zbliżyć się do Białorusi. Tego chcą ci, którzy chcą finansowania partii z kieszeni oligarchów.

 

Można na to popatrzyć inaczej. Pytanie o JOW-y to pytanie o sens ustrojowy Polski. Z drugiej strony pytanie o to czy jesteśmy za tym, żeby lasy państwowe funkcjonowały jak dotychczas jest niejasne. Wielu Polaków nie rozumie jak one funkcjonują. Jak się patrzy na raport NIK to chyba lepiej by było, żeby funkcjonowały lepiej.

- Mogą funkcjonować lepiej. JOW-y to ważny temat ustrojowy. Warto rozmawiać. Szkoda, że część opinii publicznej nie docenia wagi ostatniego bogactwa Polski, który nie został sprzedany, czyli lasów.

 

Nikt nie chciał tego chyba sprzedawać.

- Od lat jest dyskusja jak po cichu je lunąć. Przy różnych okazjach to wraca. Opór jest jednak na tyle silny, że władza się powstrzymywała. Próbowała to obejść ustawami, ale to trzeba rozstrzygnąć definitywnie. Żadna władza dla poprawienia kondycji finansowej swojego budżetu nie może pozbyć się 1/3 powierzchni Polski.