Polska włączyła się w pomoc chrześcijańskim rodzinom Syryjczyków, którzy szukają schronienia z na uchodźstwie.  Nie mniej toczy się spór czy Polska powinna udzielać azylu również syryjskim muzułmanom. O Syryjczykach, Kazachach, polskim wstydzie i uczeniu się  na błędach z  prof. Halina Grzymałą-Moszczyńską rozmawia Wojciech Musiał.

 

 - Jak oceniać imigrację syryjskich rodzin. Czy to ziejący ogniem smok u polskich bram?

-  To są raczej nasze fantazje na temat tego co nam grozi. A ponieważ z fantazjami trudno polemizować, one narastają. I teraz jesteśmy świadkami podobnej sytuacji. W ubiegłym roku pracowałam w ośrodkach dla syryjskich uchodźców w Turcji. Przez kolejny rok badania prowadziła tam moja doktorantka. W związku z tym miałam okazję przyjrzeć się tej sprawie, czywiście nie przewidując, że później przeniesiemy to na polski grunt. Myślę, że bardzo dobrze byłoby, gdybyśmy urealnili spojrzenie na ten problemem, z punktu widzenia kulturowego, z punktu widzenia religijnego, no i przede wszystkim zastanowili się, co tak naprawdę wyrażamy, mówiąc o murze, o konieczności odgrodzenia się, o zamknięciu.

 

- Syryjczycy, którzy do nas przyjechali wyznają religię chrześcijańską.

- Tak. W Syrii mamy do czynienia zarówno z tzw. Asyryjczykami,czyli chrześcijanami oraz z muzułmanami. Tutaj przyjechały rodziny chrześcijańskie.

 

- Skoro ich przybycie wyzwoliło w nas takie emocje, to co będzie, kiedy zaczniemy przyjmować muzułmańskich imigrantów?

- Jesteśmy w takiej sytuacji, że musimy bardzo szybko odrobić to zadanie, żeby nie widzieć tego w kategorii klęski, a tych ludzi w charakterze problemu. A taki jest w tej chwili dyskurs polityków, którzy twierdzą, że pomagania imigrantom musimy się dopiero nauczyć. Na miły Bóg, czego tu się uczyć? Od 1989 roku przyjmujemy uchodźców. Funkcjonują ośrodki i organizacje samorządowe, które się tym zajmują. I to takie, które mają kilkanaście lat stażu w pracy z imigrantami. Polska to nie jest spalona ziemia, na którą przybywa grupa uchodźców, z którymi nikt nie wie co zrobić. Taki dyskurs, który się wprowadza do obiegu publicznego albo świadczy o totalnej niekompetencji polityków, którzy nie wiedzą, jakie podpisaliśmy konwencje albo o cynizmie. Nie wiem, co jest gorsze.

 

- Uchodźców przyjmujemy od 25 lat. Co pani odpowie na argument, że w Kazachstanie mieszkają Polacy, którymi powinniśmy się zająć w pierwszej kolejności i przede wszystkim dla nich przygotować miejsce. A nie dla Syryjczyków?

- Tak się składa, że od samego początku śledziłam adaptację Polaków, przybyłych z Kazachstanu. Prowadziłam badania od samego początku, kiedy się pojawili. Muszę powiedzieć, że jest to jeden z tytułów, do wielkiego wstydu Polski. Najpierw byli to „bracia utraceni”, których obiecaliśmy przyjąć z otwartymi ramionami, a później to były te „ruskie”. Owszem przyjęto ich, dostali lepsze lub gorsze mieszkania, ale tak naprawdę nikt się nimi nie zaopiekował. Tak będzie i w tym przypadku. Jeżeli my ograniczymy swoją pomoc do wynajmu mieszkania, do zabezpieczenia dzieciom szkoły a nie będziemy im pomagać w zrozumieniu Polski, to nic z tego nie będzie. Chcę to bardzo mocno podkreślić: to Polska musi się nauczyć Syryjczyków, Nie tylko Syryjczycy Polski. W przeciwnym razie będziemy mieć straszliwe wizje i fantazje, od których zaczęliśmy naszą rozmowę.

 

- Jeżeli my się nimi nie zaopiekujemy, zrobią to bojownicy ISIS?

- To trochę za daleko posunięta interpretacja. Ale jeżeli my się nimi nie zaopiekujemy i nie nauczymy się pomagać w sensowny sposób, korzystać z doświadczeń, to będziemy mieć kłopoty.

 

- Czy wśród uchodźców, mogą zdarzyć się terroryści, którzy zagrożą bezpieczeństwu naszego kraju? To jest jeden z naszych największych strachów.

- Ja myślę, że każdy, kto z obcym paszportem przekracza polską granicę może być terrorystą. Ja jednak chciałabym wierzyć w to, że jeżeli płacę podatki, to służby odpowiedzialne za moje bezpieczeństwo wywiązują się ze swoich obowiązków, między innymi kontrolując to, kto może do Polski wjechać.

 

- To może w ogóle ich nie sprowadzajmy, wtedy ryzyko będzie mniejsze?

- To wobec tego zamknijmy całkowicie granicę i stwórzmy dwie żelazne kurtyny. Wówczas będziemy całkowicie bezpieczni. Czy tego naprawdę chcemy?

 

- Czy powinniśmy dzielić uchodźców na chrześcijan i nie chrześcijan?

- Myślę, że nie. Powinniśmy pomagać ludziom będących w sytuacji zagrożenia życia, zdrowia i bezpieczeństwa. To są ludzie, którzy odpowiadają definicji uchodźcy. O tym stanowi dokument międzynarodowy. Ofiarami w Syrii są zarówno chrześcijanie jak i muzułmanie i o tym trzeba pamiętać. Powiedzenie, że muzułmanie są bezpieczni a tylko chrześcijanie żyją w sytuacji zagrożenia jest po prostu nieprawdą.

 

- To trochę jak z losami Polaków podczas II wojny światowej. Jej ofiarami padli i endecy i socjaliści. I trzeba było szukać pomocy na obczyźnie. A może teraz czas zacząć spłacać stare długi?

- Nie tylko o to tu chodzi. Jesteśmy w Europie, mamy swoje zobowiązania. Jesteśmy tymi, którym się pomaga i tymi, którzy mają obowiązek pomagania. Podpisaliśmy dokumenty, które nas do tego zobowiązują a których nikt do tej pory nie unieważnił.