W audycji "Przed hejnałem" trudne historie rodzin z in vitro. Sylwia Paszkowska rozmawiała z Karoliną Domagalską, autorką książki "Nie przeproszę, że urodziłam".

Sylwia Paszkowska: W Polsce właściwie nie ma dyskusji wokół in vitro innych niż światopoglądowe, nie dotyka rzeczywistych problemów związanych z tą metodą. Pani te problemy, te dylematy wypunktowuje w swojej książce. Nie boi się pani, że w ten sposób daje pani argumenty przeciwnikom procedury in vitro?

Karolina Domagalska: Teraz nie. Początkowo miałam takie obawy. Zaczynałam zajmować się tym tematem tak naprawdę 10 lat temu. Wtedy tak myślałam, zastanawiałam się nad tym. Na przestrzeni tych lat sytuacja jednak znacznie się zmieniła. Same osoby zainteresowane uznały, że chcą, by ich głos został usłyszany, by zdjęta została zasłona milczenia. Dzięki temu ja poczułam się pewniej. Natomiast teraz, kiedy książka już jest w księgarniach, mam wrażenie, że nie opisuje jakiejś egzotycznej rzeczywistości. Ja skupiam się głównie na problematyce dawstwa, a to zaledwie procent całego problemu. Tu kumuluje się dużo trudności, pytań moralnych.

Sylwia Paszkowska: Jak choćby kwestia anonimowości dawcy. Na świecie zaczyna się coraz głośniej mówić o tym, że dawca nie może być anonimowy, bo to jest obciążenie dla dziecka w przyszłości.

Karolina Domagalska: Tak, od anonimowości dawców się odchodzi. Na początku stycznia Niemcy dołączyły do grupy państw, które rezygnują z anonimowości. To niepokojące, że polski rząd nie przyjrzał się tej kwestii dokładnie, a nowy projekt zakłada zachowanie anonimowości. Niedobrze, że rząd nie wprowadził ścieżki dwutorowej, gdzie można zdecydować, czy chcemy skorzystać z dawcy anonimowego, czy nie. Takie rozwiązania też są powszechnie obowiązujące.

Sylwia Paszkowska: Pisze pani też o solo-mamach, a więc mamach, które decydują się na dziecko będąc same, bez partnera. W Polsce przyzwyczailiśmy się myśleć w ten sposób, że samotna kobieta wychowuje dziecko pokrzywdzone przez los. Tymczasem pani pisze o kobietach świadomych, dobrze sytuowanych, wspieranych przez rodzinę, przyjaciół.

Karolina Domagalska: Takich kobiet jest naprawdę wiele, zwłaszcza w krajach skandynawskich to zjawisko jest powszechne. W Polsce tych kobiet jest sporo, ale ono boją się o tym mówić. Ja posługuję się określeniem "solo-mamy", ale funkcjonuje też określenie "samotne mamy z wyboru", no ale pojawia się pytanie, czy one rzeczywiście są z wyboru. Okazuje się, że w wielu przypadkach, te kobiety chciałyby mieć rodzinę, ale nie udaje im się to. Wtedy decydują się na samotne macierzyństwo. Są też takie kobiety, które decydują się na to rzeczywiście z wyboru, ale to mniejszość.

Sylwia Paszkowska: W książce pojawia się zdanie "Chęć posiadania bardziej niż decyzję przypomina stan umysłu". Pisze pani o pewnej pułapce, o kobietach, które próbują kilka razy i wciąż nie udaje im się zostać matkami.

Karolina Domagalska: Tak, to jest związane z tym, że rozwój medycyny dał nam takie możliwości, że można próbować raz, i jeszcze raz , i jeszcze raz. Za każdym razem można coś zmienić, np. w stymulacji hormonalnej, można pomyśleć o wielu możliwościach, ich jest wiele. Choroba niepłodności jest czymś bardzo trudnym, a to, że akurat te dwie osoby chcą mieć dziecko powoduje, że im się nie udaje, bo z innym partnerem, to mogłoby się udać. Jest tu bardzo wiele zmiennych, wiele czynników, które wchodzą w grę. Te opcje, te możliwości sprawiają, że pary często próbują wielokrotnie, one są kosztowne w sensie fizycznym i emocjonalnym. Ta możliwość jest w pewnym sensie przekleństwem. Ciężko powiedzieć sobie stop.

Sylwia Paszkowska: Tak, są historie par, którym udało się za dwunastym razem. Ktoś, kto tego nie przeżył nie ma prawa oceniać i w jakikolwiek decydować ze te osoby.

Karolina Domagalska: Tak, te osoby są często oceniane przez ludzi, którzy sami mają dzieci. W ogóle ta społeczna presja powoduje, że kobiety nie chcą odstawać od reszty, chcą mieć dzieci, bo ze społecznego punktu widzenia powinny je mieć.

Sylwia Paszkowska: Bardzo mocno akcentuje pani kwestie dawstwa: dawstwa ze strony mężczyzny, kobiety, dawstwa wewnątrzrodzinnego. Jest historia matki i córki. Matka korzysta z komórki jajowej córki.

Karolina Domagalska: Tak, ma nowego partnera i chce mieć z nim dzieci.

Sylwia Paszkowska: Córka tej kobiety w momencie oddawania komórki jajowej jest młoda, sama nie ma jeszcze dzieci, ale problem może pojawić się później, kiedy poczuje instynkt macierzyński, a może sama będzie mieć problemy z zajściem w ciążę i zacznie patrzeć na swoje rodzeństwo jak na własne dzieci.

Karolina Domagalska: Na razie te relacje układają się bardzo dobrze. Ta córka sama mówi: "Dziecko, które urodziła moja mama, jest dzieckiem mojej mamy". Według tego schematu działają.

Sylwia Paszkowska: Jak prawo w innych krajach traktuje kwestię dawstwa wewnątrzrodzinnego?

Karolina Domagalska: W prawie dawstwo wewnątrzrodzinne nie jest regulowane odrębnie, ale są pewne rekomendacje dot. kazirodztwa. Przykładowo, brytyjska fundacja, która zajmuje się tego typu zagadnieniami uznała, że ten przypadek, o którym mówiłyśmy nie nosi znamion kazirodztwa, bo nie ma pokrewieństwa między córką a partnerem matki. Inaczej do tej sprawy podchodzą Amerykanie. Uznali, że ta relacja społeczna, czyli partner mamy jest ojczymem dziewczyny, zastępuje ojca biologicznego, a więc to generuje problem. To kwestia uwarunkowań kulturowych, nie prawnych.

Sylwia Paszkowska: Czy dziecko da radę żyć z obciążeniem ze świadomością tego, w jaki sposób przyszło na świat?

Karolina Domagalska: Każdy człowiek musi poradzić sobie z sytuacjami, które są wyzwaniami, ale są do przejścia.