Małopolska policja w ubiegłym roku przyjęła 433 zgłoszenia o zaginięciu osób do 17 roku życia, w bieżącym – 267. W naszym regionie niedawno głośno było o poszukiwaniach 14-letniego Bruna, który uciekł z domu. Chłopak wysłał do rodziców sms z groźbą, że popełni samobójstwo. Ustalono, że jego telefon ostatni raz logował się do nadajnika na terenie Niepołomic. Dzięki czujnym oczom mieszkańców tego miasta, a przede wszystkim ciężkiej pracy Małopolskiej Cywilnej Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej chłopaka udało się odnaleźć. O młodych „na gigancie” Anna Piekarczyk rozmawia z gośćmi programu "Przed hejnałem":

Goście:
Agata Jobs-Repelewicz, Małopolska Cywilna Grupa Poszukiwawczo – Ratownicza,
Barbara Grel, Małopolska Cywilna Grupa Poszukiwawczo – Ratownicza, 

Cezary Barański z Centrum Dobrej Terapii - psycholog, seksuolog, terapeuta młodzieży i dorosłych.

 

- Kilka tygodni temu mieliśmy w Małopolsce przypadek nastolatka, który zaginął, ale udało się go znaleźć. Jak to się stało, że Wasza grupa uczestniczyła w poszukiwaniach?

Barbara Grel - Matka była naszą znajomą, Ona wiedziała, gdzie jesteśmy i od czego trzeba zacząć. Zgłosiła się po pomoc.

 

- Od czego to się zaczęło?

Barbara Grel - Poszukiwania prowadziła policja, później ludzie z naszej grupy pojechali do Niepołomic i tam wspólnie szukaliśmy chłopaka.

 

- Co przyczynia się do odnalezienia zaginionych?

Barbara Grel - Najważniejsze jest to, z jakiego powodu ta osoba zaginęła.

 

- Czy można liczyć na pomoc mieszkańców?

Barbara Grel - To były trudne poszukiwania dla nas, bo nie szukamy w zurbanizowanych terenach. Zazwyczaj pracujemy sami. Ostatnie miejsce, gdzie był Bruno, to było niewielkie miasto. Nie wiedzieliśmy, gdzie go szukać. Możemy przeszukiwać z psami, które w mieście gubią trop.

 

- Dlaczego w mieście tak trudno znaleźć zaginionych?

Barbara Grel - Dlatego, że jest dużo ludzi. Łatwiej znaleźć kogoś w lesie niż w tłumie. Teren miejski dla psa jest trudny, jest niemożliwy do przeszukania.

 

- Jak długo zapach utrzymuje się w powietrzu?

Barbara Grel - Nie da się tego określić. Wszystko zależy od wiatru, temperatury, wilgotności powietrza.

 

- Co teraz dzieje się z Brunem?

Barbara Grel - Wiemy, że zdrowieje. Na pewno nie jest wszystko w porządku, ale nie znamy szczegółów.

 

- Mówiliśmy, że ludzie mogą być pomocni. Jakich informacji od nich oczekujecie?

Agata Jobs-Repelewicz - Mieszkańcy danego regionu mogą nam dużo pomóc, zwłaszcza w terenach zurbanizowanych, gdzie nasze psy mają problem, by kogoś odnaleźć. Ktoś powiedział, że widział taką osobę i znaleźliśmy chłopaka.

 

- Istnieje coś takiego jak czas oczekiwania 24 godzin po zaginięciu, gdy można rzecz zgłosić się na policję?

Barbara Grel - Każde zaginięcie osoby bez względu na wiek, płeć, zgłaszamy jak najszybciej, bo liczy się czas.

 

- Jak oceniacie system poszukiwań w Polsce?

Agata Jobs-Repelewicz - Jest raczkujący. Mamy nadzieję, że pojawi się ktoś, kto ogarnie to od góry. Powstało Centrum Osób Zaginionych w Warszawie i ono ma pełnić taką funkcję.

Barbara Grel - Powinno się więcej o tym mówić, by uświadamiać problem społeczeństwu.

 

- Rozmawiacie z tymi ludźmi po odnalezieniu?

Agata Jobs-Repelewicz - Nie rozmawiamy, są w złym stanie psychicznym i fizycznym. Później już się z nimi nie spotykamy, gdy przekażemy je pogotowiu.

 

- Wakacje to sezon, w którym tych ucieczek jest więcej. Dlaczego to taki czas?

Barbara Grel - Jest ciepło i łatwiej uciec niż w środku zimy. Są okazje do tego.

Cezary Barański -  Wakacje to czas luzu, łatwiej jest przedostać się do innych miejsc. Jest wolność, nie ma reżimu szkolnego i domowego. Dziecko myśli "moi koledzy też wyjechali na wakacje, jestem sam, to okazja, by w tym czasie coś zrobić". Kluczowym pytaniem jest, co dzieje się w rodzinie. Często rodzice w ferworze pracy zapominają, że młodzież się buntuje, poszukuje ucieczki. Jeśli rodzice nie rozmawiają z dzieckiem, jest dużo kar, ograniczeń, brak zgody na spotkania, na aktywności, do tego dochodzi stres szkolny, to napięcie u dziecka rośnie. 

 

- Tym samym znosimy stereotyp, że uciekają dzieci z dobrych domów.

Cezary Barański - Tak, uciekają do bliskich, babci, dziadka. Najczęściej po niezaliczonym sprawdzianie, gdy obawiają się reakcji rodziców. Pod wpływem nowo poznanej osoby ucieka się dalej, w miejsca obce. Te ucieczki nastolatków są niebezpieczne. To nie są tylko ucieczki, gdy są myśli samobójcze, gdy jest przemoc i alkohol w domu. Czasem jest to zwykła rodzina, ale brakuje w niej miejsca na  problemy dziecka, frustracje. 

 

- Gdy dziecko mówi, że się zabije, to na pewno tego nie zrobi.

Agata Jobs-Repelewicz - Nie jest tak. Często ta próba jest podejmowana i trzeba reagować, by temu zapobiec. 

 

- Spotykacie się z zaginięciami grupowymi?

Agata Jobs-Repelewicz - Nie zdarzyło nam się.

 

- Jakie sygnały dają młodzi ludzie?

Cezary Barański - To nie są pojedyncze sygnały. Pierwszym będzie większy dystans do rodziców, informacja na temat nowo poznanej grupy, osoby, sympatii. Takim sygnałem może być problem kliniczny - bulimia, anoreksja. Rodzic powinien mieć kontakt ze znajomymi dziecka. 

 

- Gdy już się odnajdują - co dalej?

Cezary Barański - Rodzice reagują złością.  Za tą złością ukrywa się strach o młodego człowieka. Jeśli nie zdołają go opanować, to będą krzywdzić dziecko. Często rodzice przepytują z automatu - "gdzie byłeś, co robiłeś". Taka lawina doprowadza do wycofania i ucieczki. Wystarczy powiedzieć, że tęskniliśmy. Należy sprawdzić, czy dobrze się czuje, zadbać o jego podstawowe potrzeby. To odracza ten temat, daje przestrzeń dziecku.