Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z dr. Marcinem Kędzierskim z Uniwersytetu Ekonomicznego i Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.

 

10 440 648 wyborców zagłosowało na Andrzeja Dudę, dając mu zwycięstwo w wyborach. Nieco ponad 400 tysięcy osób mniej na Rafała Trzaskowskiego. Co mówi to o nastrojach społecznych?

- Mamy frekwencję prawie rekordową. Nie przebiła tylko II tury wyborów prezydenckich z 1995 roku. Duopol PO i PiS był w stanie zgromadzić 20,5 miliona wyborców. To zaskakujące dla komentatorów. Wydawało się, że ten duopol będzie słabł. Też ta różnica – chociaż jest najmniejsza w historii wyborów, bo nigdy tak mało nie dzieliło obu kandydatów w drugiej turze... Co prawda ta różnica była procentowo podobna 5 lat temu, ale wtedy Andrzej Duda miał 8,5 miliona, Bronisław Komorowski 8,1 miliona. Teraz ta różnica jest podobna w wydaniu nominalnym, ale procentowo to mniej, bo liczba jest większa. To informacje, które są ciekawe. Potem ciekawie będą się rozkładały głosy grup społecznych, miejsc. Te wybory sporo mówią o społeczeństwie.

 

Pan się zgadza z tezą komentatorów, że na wielu poziomach pęknięcie Polski i Polaków znowu się uwidoczniło? Ten ów duopol wciąż jest atrakcyjny dla wielu wyborców, skoro Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL na postulacie zakończenia wojny polsko-polskiej wiele nie ugrał?

- Wiele nie ugrał, ale jakby PO nie zmieniła kandydata w wygodnym dla nich momencie, Kosiniak-Kamysz mógł trafić do II tury. Te wybory były dziwne. Były zwroty akcji. PiS miał ponad 10 milionów głosów bez koalicjanta. Mamy 700 tysięcy wyborców Bosaka według sondaży, ale w dużej mierze to wyborcy PiS. To sukces partii rządzącej. Oni powiększyli żelazną bazę 8,5 miliona. 10,5 miliona zyskane samodzielnie to wynik kosmiczny. Popatrzmy na wyborców Trzaskowskiego. On miał 2,5 miliona głosów od Szymona Hołowni, do tego głosy od Kosiniaka-Kamysza, Biedronia. Popatrzmy na przyrost głosów w II turze. Rafał Trzaskowski zyskał 4,3 miliona głosów. Andrzej Duda tylko 2 miliony. Rafał Trzaskowski jest uzależniony od nowych wyborców. Nie jest powiedziane, że Trzaskowski po przegranej będzie w stanie to przyłożyć na przywództwo w PO, bo zaczną się przetasowania. Pojawi się ruch Szymona Hołowni, jest PSL, Lewica. Do wyborów są 3 lata. Nie jest powiedziane, że duopol przetrwa. Jeśli chodzi o podziały, w debacie funkcjonujemy w mitach, że jest podział na województwa głosujące na Andrzeja Dudę i Rafała Trzaskowskiego. To jest bardziej złożone. Są wsie we wschodniej części Polski, gdzie wygrywa Trzaskowski. Są miasta na zachodzie, gdzie wygrywa Andrzej Duda. Są też dzielnice w największych miastach, gdzie wygrywa Andrzej Duda. Jeśli wierzyć hipotezie profesora Matyi, on mówi, że to były najbardziej klasowe wybory w III RP. Nie decyduje miejsce zamieszkania, ale status społeczno-ekonomiczny.

 

Wybory prezydenckie to finał prawie 2-letniego maratonu intensywnego politycznie. Od jesieni 2018 roku wybraliśmy władze samorządowe, europosłów, Sejm i Senat, teraz prezydenta. Jeśli uświadomimy sobie, że następne wybory będą jesienią 2023 roku, naiwne byłoby oczekiwanie, że przed nami trzy spokojne lata? Wielu z nas by sobie tego życzyło.

- One będą inne. Kampanie rządzą się swoimi prawami. Od dwóch lat byliśmy w gotowości. 20 milionów Polaków poszło do wyborów, oni żyli tymi emocjami. Jeśli chodzi o kształt tych 3 lat, wiele będzie zależało do wydarzeń. Jest takie powiedzenie, że najważniejsze są wydarzenia. Była pandemia. Żaden z polityków kandydujących praktycznie nie odniósł się do pandemii. Ona nie była tematem kampanii. Jej skutki zobaczymy. Ciężko przewidzieć co się wydarzy. Doświadczenia ostatnich lat mówią, że prezes PiS lubił zaraz po wyborach podrażnić opozycję. Wyciągnąć pałkę, przejechać po kracie i zobaczyć jak zwierzęta skaczą ze złości. Jarosław Kaczyński będzie chciał pewnie sprowokować opozycję. To 2-3 miesiące i wrócimy do starej normalności. W najbliższym czasie będzie walka o budżet UE. To może skłaniać rząd PiS do wygaszania sporów. To walka o pieniądze na całą trzecią dekadę XXI wieku.

 

W piątek przedwyborczy Ryszard Terlecki w Radiu Kraków mówił, że jak wygra Andrzej Duda, podziały z czasów kampanii zaczną wygasać. Ten ton pobrzmiewał też w wypowiedzi Andrzeja Dudy i tym zaproszeniu dla Rafała Trzaskowskiego do uściśnięcia dłoni. Przypomina pan o unijnym budżecie. Wyobraża pan sobie polityczny konsensus w tej sprawie?

- Między tymi dwoma obozami nie. Polska i światowa polityka się polaryzuje. Ona się zbliża ku skrzydłom, nie centrum. Centrum wysycha. Widać to było po kampanii. Kampania mediów publicznych była ostra, ale mimo to ponad 10 milionów wyborców zagłosowało na Andrzeja Dudę. Dzisiaj tak naprawdę centrowe skrzydła słabną. Te radykalne postulaty wzmacniają się. To sygnał dla polityków Zjednoczonej Prawicy, który są miękką, gołębią frakcją, jak Andrzej Duda czy premier Morawiecki. To będzie sygnał niepokojący. On będzie umacniał polityków kojarzonych z frakcją jastrzębią, rewolucyjną. Na jej czele stoi Zbigniew Ziobro z Jackiem Kurskim. Napięcia będą wewnątrz obozów. Tak samo będzie w PO. Zacznie się walka o przywództwo. Jak do wyników wyborów podejdzie Grzegorz Schetyna? Napięcia będą utrzymane. One mają realne podstawy klasowe, w nierównościach społecznych. Jak oceniamy instrumenty wprowadzone przez PiS? Kariera hasła ośmiu gwiazdek w ostatnich dniach przed wyborami pokazuje, że te dwa obozy coraz mniej się rozumieją i żyją na coraz bardziej odległych rzeczywistościach. Temperatura sporu będzie napędzana. Osoby często żyjące obok siebie, będą miały coraz mniej wspólnych tematów.

 

Dzisiaj w Rzeczpospolitej Michał Szułdrzyński pisze, że niedzielne wybory były podwójne. Z jednej strony Polacy wybrali urzędującego prezydenta na drugą kadencję. Z drugiej wybrali prezydenta stolicy na lidera opozycji. Rafał Trzaskowski będzie liderem opozycji, jednocześnie szefując temu, co dzieje się w Warszawie?

- Rafał Trzaskowski nie wykazał się wielką aktywnością i inicjatywą, jak jest prezydentem stolicy. Warszawiacy wszyscy nie są nim zachwyceni. Rafał Trzaskowski uchodził za polityka zdolnego, ale leniwego. Jego kampania była krótka. Nie przemęczył się. Andrzej Duda miał pół roku, podobnie Władysław Kosiniak-Kamysz. To będzie trudne zadanie dla Rafała Trzaskowskiego. Będzie łączył obowiązki w stolicy z rządzeniem PO w regionach i obwodach. Można być obwoźnym liderem. Pytanie, czy taki model zadziała przez trzy lata. Nie. To będzie wymagało charyzmy. Nie wiem, czy Rafał Trzaskowski może odzyskać głosy Polski, która w sposób klasowy głosuje na PiS. To będzie trudne. Kandydat z dużego miasta, szczycący się znajomością języków i wykształceniem nie trafia do wyborców w miastach i wsi, którzy mają poczucie przepaści między klasą, której się powiodło w III RP i tą, której się nie powiodło.