Zapis rozmowy Jacka Bańki z Jarosławem Foremnym, Małopolskim Wojewódzkim Inspektorem Sanitarnym

 

- Wczoraj mieliśmy największy dobowy przyrost zakażeń COVID-19. Czy dziś możemy powiedzieć jednoznacznie: pandemia w Polsce nabiera rozpędu i z dnia na dzień będzie tylko gorzej?

- Proszę wybaczyć, ale muszę pana poprawić i uzupełnić. Wczoraj mieliśmy największy przyrost zakażeń nie COVID, a SARS-CoV-2. Czymś innym jest zakażenie, czymś innym choroba. Ten największy przyrost zakażeń dotyczył Polski, a nie Małopolski. Ja zajmuję się Małopolską. W Małopolsce mówimy o epidemii, o pandemii mówimy na świecie. Czy to będzie postępowało? To musi postępować. Wszyscy analitycy i epidemiolodzy mówią bezwzględnie, że przyrost będzie następował. Nie wiemy jednak, w jakim tempie. Naszą rolą jest, żeby postępował jak najwolniej i żebyśmy dali czas naukowcom nie tylko na opracowanie, bo to już pewnie się stało, ale na wprowadzenie i zakończenie badań klinicznych skutecznej szczepionki.

 

- Rząd chce umożliwić wprowadzenie regionalnych obostrzeń. Czy do takich obostrzeń kwalifikują się powiaty: nowosądecki, limanowski i bocheński? Gdyby takie prawo istniało, to czy w tych trzech powiatach takie regionalne obostrzenia byłyby już wprowadzone?

- Dziękuję za to pytanie. Rzeczywiście, byłem tym, który rekomendował wprowadzenie obostrzeń na terenie niektórych powiatów. Rekomendowałem m.in. obostrzenia w zakresie organizacji dużych imprez prywatnych, takich jak wesela na Sądecczyźnie - ona obejmuje dwa powiaty, tj. powiat ziemski i powiat grodzki i oczywiście także w powiecie tatrzańskim. To jest dobra decyzja rządu, że lokalnie takie obostrzenia będzie można wprowadzić.

 

- Wiceminister Żelazko właśnie te trzy powiaty wskazywała i mówiła, że analizowana jest tam sytuacja. Powtórzę więc raz jeszcze pytanie: gdyby dzisiaj takie narzędzie istniało, to takie regionalne obostrzenia byłyby tam wprowadzone?

- Gdyby to ode mnie zależało, to tak by się stało. To prawo prawdopodobnie będzie po stronie wojewody i ja będę rekomendował panu wojewodzie takie restrykcje.

 

- Na czym miałyby one polegać? Słyszymy o nakazie chodzenia w maseczkach na ulicach, zamykaniu szkół i zakładów pracy czy restrykcjach w organizacji np. wesel...

- Przede wszystkim zacząłbym od organizacji prywatnych „imprez masowych”, właśnie wesel. Bardzo proszę młodych ludzi... Wiem, jak to jest dla nich ważne, jak czekają na to wydarzenie, ale jeśli możecie, spróbujcie to opóźnić. Zarówno restauratorzy, jak i goście z ulgą by przyjęli taką decyzję. Czy maseczki na ulicach? Nie wiem jeszcze. Są bezwzględnie potrzebne we wszystkich przestrzeniach zamkniętych. Ludzie niestety nie potrafią korzystać ze swobody, którą dano po odwołaniu lockdownu. Chciałbym zaproponować wszystkim tym bezmyślnym bezmaskowcom – przepraszam za określenie - którzy tak dzielnie bez maseczek chodzą, lekceważąc przepisy, bo mają 18-25 lat i wiedzą, że nic im się nie może stać... Chciałbym im zaproponować, żeby zgłosili się na wolontariuszy do szpitala jednoimiennego albo któregoś z DPS-ów, gdzie są problemy, i zobaczyli, do czego to prowadzi. Noszenie maseczki, higiena rąk i zachowywanie dystansu ograniczy problem w bardzo istotny sposób.

 

- Kto zgodnie z nowymi przepisami powinien decydować o zamykaniu szkół? Związkowcy podkreślają, że dyrektorzy nie są specjalistami w sprawie epidemii, więc nie mogą ocenić skali problemu. Trudno oczekiwać, żeby to oni podejmowali decyzje. Organ prowadzący, powiat czy gmina to także nie są specjaliści w tym zakresie. Czy to pan jako Wojewódzki Inspektor Sanitarny będzie rekomendował, a następnie wprowadzał decyzję będzie już wojewoda?

- Nie mogę w tej chwili odpowiedzieć na to pytanie. Jak ta ścieżka odnośnie do zamykania placówek będzie wyglądała, zostanie to określone w przepisach prawa. Osobiście, jako znawca tematu, mogę stwierdzić, że decyzja o zamknięciu szkoły pozostawiona tylko dyrektorowi będzie dla niego bardzo trudna i kłopotliwa, być może podjęta czasami w sposób niewłaściwy. Może działać pod presją strachu i podjąć pochopną decyzję lub podejść do niej zbyt beztrosko. Wyobrażam sobie, że to musi być proces złożony i nie może być pozostawiony tylko decyzji dyrektora, chyba że będą tak określone warunki, iż dopiero po zasięgnięciu opinii /właściwego organu/. Najwłaściwszy tutaj jest Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny, który najlepiej zna sytuację i zagrożenia. Ale kto podpisze decyzję administracyjną o zamknięciu placówki, nie potrafię teraz powiedzieć. Jestem przekonany, że trwa teraz głęboka analiza tych kwestii na poziomie centralnym. Jestem spokojny, że to będzie dobra decyzja.

 

- Tymczasem trwają badania przesiewowe na Sądecczyźnie. Wielu ekspertów mówi, że liczba zakażonych może być nawet kilkadziesiąt razy większa…

- Nie, na pewno nie. Muszę nawiązać do sytuacji epidemiologicznej na dzisiaj na terenie Małopolski. Dwa słowa: są w tej chwili przez analityków i epidemiologów podawane dwa wskaźniki, których pilnujemy: średnia procentowa przyrostu nowych zakażeń w ciągu trzech ostatnich dni, ale nie zachorowań, podkreślam, tylko zakażeń, i liczba aktywnych przypadków na 10 000 mieszkańców. Poziomem alarmowym, jeśli chodzi o przyrost trzydniowy zakażeń, jest 10%. W naszym województwie wynosi średnio 2%, ale w żadnym powiecie nie przekracza 10. To dowodzi, że uzyskaliśmy stan wyrównania stałych przyrostów dobowych. W skali Małopolski to jest 90 nowych zakażeń. Natomiast ten drugi wskaźnik - aktywnych przypadków - on jest w naszym województwie przekroczony w czterech powiatach: to są oba powiaty nowosądeckie, ziemski i grodzki, powiat tatrzański i Bochnia. One są istotnie przekroczone, przekraczają 20, podczas gdy poziomem alarmowym jest 10. Dla całej Małopolski ten współczynnik wynosi 6,4. Musimy powiedzieć, że tak jak w Polsce problemy generują cztery województwa, to w Małopolsce 3 obszary: Nowosądecczyzna, powiat bocheński i powiat tatrzański. Udało nam się tam jednak ograniczyć dzienny przyrost zakażeń. Natomiast czy zwiększona ilość badań zwiększy ilość zakażeń? Nie. Ta liczba jest stała. Zwiększy się za to wykrywalność. To jest wielki trud dla stacji epidemiologicznych i inspektorów, którzy każdy nowy przypadek muszą zbadać. Średnio osoba zakażona podaje 10 kontaktów. My musimy do każdej takiej osoby zadzwonić. W powiecie nowosądeckim to 3000 osób, do których trzeba dotrzeć i zebrać numery telefonów. Dlatego proszę o wyrozumiałość. Trudno się dodzwonić do stacji, ale ich pracownicy nic innego nie robią, tylko dzwonią do potencjalnie zagrożonych osób.

 

- Jak wygląda sytuacja w krakowskich szpitalach: Rydygiera i Dietla?

- Pojawiły się tam zakażenia. Wymienił pan dwa nowe ogniska na terenie Krakowa. W skali województwa mamy ponad 110 takich ognisk, nawet bardziej istotnych, z czego 80 ja traktuję jako bardzo istotne. Dużo zależy od sprawności organizacyjnej zespołów kierujących w tych placówkach, żeby stłamsić ogniska, żeby się to nie rozeszło. Z tego, co wiem, te przypadki są na tyle świeże, że badania, które mają sens – 7. dnia – dopiero mają być wykonane. Te badania są najistotniejsze, dają 60% wszystkich wykrytych przypadków. Wykonywanie wymazów wcześniej mija się z celem. Jeśli za wcześnie zbadamy, zakażenie nie zostanie wykazane. Wirus jest w organizmie, tylko nie jest wychwytywalny stosowanymi przez nas metodami.

 

- Czy jeśli podobna sytuacja utrzyma się  do końca sierpnia, uczniowie powinni wrócić do szkół?

- W siedmiu powiatach mamy zerowy przyrost zakażeń. Czy możemy tam zabronić dzieciom pójścia do szkół, jeśli nie ma rozwoju epidemii? Nie możemy. Natomiast w najbardziej zagrożonych epidemicznie powiatach trzeba poważnie podejść do analizy i decyzji.