- Należy je najpierw zbadać, by mieć pewność czy są prawdziwe. Czy były przygotowane by skompromitować Wałęsę przed przyznaniem Nagrody Nobla? - mówił Meysztowicz w Radiu Kraków. "Nawet jeśli Lech Wałęsa popełnił błędy w młodości to nie oznacza, że można go obrzucać błotem i niszczyć autorytet, który przebił się do świadomości świata" - komentował poseł.


Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem Nowoczesnej, Jerzym Meysztowiczem.

 

W południe IPN pokaże teczki TW Bolka. Czego się pan spodziewa?

- Ja się nie spodziewam rewelacji. Źle się stało, że w takim momencie zostało to ujawnione. W pierwszej kolejności powinny być one zbadane, żeby była pewność, że te dokumenty są prawdziwe. Co do autentyczności, że zostały wytworzone przez SB, nie ma wątpliwości, ale czy zostały one przygotowane w okresie kiedy próbowano zdyskredytować Wałęsę przed otrzymaniem nagrody Nobla? Jest zbyt dużo znaków zapytania. Zbyt dużej wagi bym do tego nie przywiązywał. Wałęsa w swoim stylu raz mówi, że coś tam podpisał, innym razem, że nie bardzo. To wielka postać polskiej historii. On doprowadził Polskę do wolności. Nawet jak popełnił błędy w młodości, nie znaczy to, że mamy go teraz obrzucać błotem i robić rzecz straszną, czyli kalać jeden z niewielu autorytetów, który przebił się w świadomości świata, że jest człowiekiem, który obalił komunizm. To jest kompletnie nieodpowiedzialne działanie.

 

Mówi pan, że nawet jak popełnił błędy, czyli nawet jeśli podpisał. Jednak jak teczka potwierdzi, że popełnił błędy to może decyzje Lecha Wałęsy jako prezydenta trzeba raz jeszcze wziąć pod lupę?

- Nie. Nie zgadzam się z takim stwierdzeniem. Lech Wałęsa w połowie lat 70. urwał się ze smyczy SB. Wszystkie jego późniejsze działania nie były związane z ewentualnymi kontaktami. Nie mam wątpliwości. Błędem Wałęsy było to, że w pewnym momencie nie przedstawił swojej historii. To by już było zamknięte. Dziwne jest, że w dniu kiedy Beata Szydło poddaje walkowerem sprawy świadczeń dla Polaków w Wielkiej Brytanii i nie tylko, pojawiają się teczki TW Bolka, które przykrywają całą sprawę związaną z tym, że zgodziliśmy się na ograniczenie świadczeń socjalnych dla setek tysięcy Polaków w Europie.

 

Ze spokojem pan oczekuje na południe.

- Nie mam wątpliwości, że nie będzie tam rewelacji.

 

Jacy wyjdziemy z tej awantury? Poobijani czy wzmocnieni?

- Na pewno nie wyjdziemy wzmocnieni, będziemy poobijani. To się przebiło do mediów zachodnich. Narracja, że te dokumenty będą świadczyć, iż cała konstrukcja Okrągłego Stołu i dojście do demontażu komunizmu to działanie SB, jest chora. Ludzie przestaną nas poważnie traktować na zachodzie.

 

Nowoczesna publikuje czarną księgę pierwszych 100 dni rządów PiS. Zapomina przy tym o programie 500+ i Planie Morawieckiego?

- Nie. Dziś jest 99 dni. My wczoraj ogłosiliśmy czarną księgę. Jakby się przyglądnąć obietnicom to jedyny projekt, który się przebił to jest 500+. On jest podpisany, ale w programie 500+ mamy finansowanie na 8 miesięcy. Ustawa ta jest niezgodna z ustawą o finansach publicznych. Ona wymaga, że ustawa, która ma taki ciężar, ma mieć 10-letni plan finansowania. Tego nie ma. W tym roku są pieniądze zaoszczędzone księgowym ruchem. Przeksięgowano z zeszłego roku 9 miliardów ze sprzedaży częstotliwości LTE. Nie ma żadnych danych co do podatku bankowego. 2 miliardy zostały wpisane z podatku handlowego. Ustawa jeszcze nie funkcjonuje. Pierwsza pokazała, że zrujnuje polski handel. Działania są chaotyczne. Plan Morawieckiego idzie w drugą stronę. Im się pomyliły kolejności. W naszej ocenie najpierw się zarabia, stara się zdobyć nadwyżkę. Jak ona jest, daje się 500 złotych. Najpierw wydano pieniądze, demoluje się budżet, system bankowy i handel a potem się mówi, że Plan Morawieckiego poprawi sytuację.

 

Te ustawy jeszcze nie zostały przyjęte...

- Tak, ale w budżecie te pieniądze są zapisane.

 

Tak. Mowa jest, że wpływy będą mniejsze niż 2 miliardy.

- Zdecydowanie mniej. Kupcy zaprotestowali. Ta ustawa była nieodpowiedzialna.

 

Planu Morawieckiego dobrze pan nie ocenia?

- Ja oceniłem, że podoba mi się ten ambitny plan. On w dłuższej perspektywie jest rozsądny. On pokazuje, w którym kierunku powinniśmy iść. Mam wątpliwości co do realizacji planu. My powinniśmy podnosić sobie poprzeczkę. Mam wątpliwości co do tego czy nie dojdzie do rozjechania wizji premiera Morawieckiego z rzeczywistością ministra Szałamachy.

 

Niedawno posłanka Schmidt mówiła, że Nowoczesną może zasilić 9 posłów z PO, PiS i Kukiza. Coś wiadomo więcej?

- Oczywiście są osoby, które interesują się Nowoczesną. Oni widzą jak działamy i co chcemy robić. To jest atrakcyjne. Są osoby, które pasują do nas i są takie, które nie pasują. Nie każda osoba, która zgłosi chęć przystąpienia do Nowoczesnej, zostanie przyjęta. Czasem trzeba powiedzieć nie. Niektóre osoby do nas nie pasują. Nie chcę mówić o nazwiskach. Niektóre osoby się zgłaszają. Ten proces trwa. Jest jednak za wcześnie na konkrety.

 

Na razie to wygląda jak autopromocja Nowoczesnej.

- Przeszedł już pierwszy poseł od Kukiza. To osoba, która pierwszy raz jest w Sejmie. Największe szanse mają te osoby, które są pierwszy raz posłami.

 

W tym tygodniu Nowoczesna zaproponuje projekt ustawy między innymi o związkach zawodowych. Etaty związkowe to nie byłaby już dziedzina pracodawcy. To prawdziwa rewolucja.

- Tak. To rzecz, która pojawiła się w naszej kampanii. Zapowiadaliśmy likwidacje przywilejów, na przykład liderów związkowych. Oni są zwolnieni z wykonywania obowiązków pracy, ale ich pensja jest wypłacana przez pracodawcę. Chcemy to zmienić. Pensje dla liderów związkowych powinny być wypłacane przez związki ze składek. Część związków prowadzi działalność gospodarczą. Oni mają pieniądze. Czemu nie mogą się finansować? To krok w dobrym kierunku. Są dwie rzeczy. Pierwsza to zasada, że ręki, która karmi się nie gryzie. Jak lider jest na pensji u pracodawcy powoduje, ze nie zawsze jest skory do walki z pracodawcą. Z drugiej strony jak będzie finansowany ze składek to związkowcy mogą wymagać. On będzie bardziej skłonny do reprezentowania pracowników a nie tylko wąskiej grupy związkowców.

 

Związkowców nie zachwycą te proponowane zmiany.

- Nie, ale to może ich wzmocnić. Nie jesteśmy przeciwko związkom zawodowym. One są potrzebne, ale mają spełniać zadanie, do którego zostały powołane. Nie powinny zajmować się polityką.

 

Do tego projekt ustawy o ciszy wyborczej. Rozumiem, że chodzi o rezygnację z ciszy?

- Częściowa. Nie chcemy, żeby można było prezentować sondaże. Jednak zasięg internetu jest duży. Tam to jest fikcja. Chcemy odejść od zakazu prowadzenia kampanii w ostatnich dniach.

 

Do tego finansowanie partii politycznych.

- Tak. Chcemy ograniczyć finansowanie partii politycznych z budżetu.