Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem KO, Ireneuszem Rasiem.
Rada medyczna i minister zdrowia rekomendują przedłużenie obowiązujących obostrzeń. To decyzja nieunikniona?
- Tak się wydaje. Te informacje od władz państwowych i regionalnych pokazują, że sytuacja nie jest najlepsza. Znowu nie byliśmy dobrze przygotowani do kolejnej fali, oby ostatniej. Mam wrażenie z obserwacji swojego otoczenia i bliskich, którzy zaczęli chorować na bardziej masową skalę, że sposób przechorowywania napawa smutkiem. Widać, że wkrada się chaos. To nie jest kwestia lekarzy, ale kwestia zorganizowania sprawnej służby zdrowia, która by była w stanie ochronić życie większej liczby Polaków.
Przy tej skali zachorowań i biorąc pod uwagę kliniczny przebieg zakażenia brytyjską odmianą, jest to trudne. Małopolska służba zdrowia jest u kresu. 13 respiratorów jest wolnych.
- Tak. Słyszałem wypowiedzi dyrektorów miejskich szpitali. Oni mówili o skrajnym wyczerpaniu, że potrzeba porad psychologów dla lekarzy. To pokazuje stan wydolności służby zdrowia. Mnie chodzi o jedną rzecz. Staram się być w swojej pracy odpowiedzialny. Trzeba sprawdzić, czy ilość osób, które zmarły w Polsce w wyniku tych fal, ten odsetek był większy niż w innych krajach UE? Z tego należy wyciągać wnioski. Jeśli kiedykolwiek by była inna pandemia, musimy być lepiej przygotowani.
Dzisiaj zbiera się sztab kryzysowy i zapadnie decyzja o ewentualnym przedłużeniu obostrzeń. Jeśli przedłużenie to razem z weekendem majowym? Jest pan szefem sejmowej komisji turystyki i sportu.
- Uważam na mój nos, że jesteśmy po najwyższej fali. Specyfika tego zachorowania jest taka, że po 7-10 dniach od rozpoczęcia choroby, osoby wchodzą w fazę, kiedy potrzebna jest hospitalizacja. Jesteśmy w tym punkcie. Jestem skłonny przyjąć na 100%, że są potrzebne dalsze obostrzenia po 9 kwietnia, ale potem zobaczymy zdecydowany spadek obłożenia w szpitalach. Pewnie maj będzie względnie lepszy. Czerwiec powinien być dobry, o ile rząd nie zrobi żartów ze szczepień, jak pan Dworczyk, ale będzie umiał zdynamizować proces szczepień.
Pytanie dotyczyło majówki. Przedłużenie obostrzeń na ten czas to dla branży turystycznej kolejny cios. Jest zapowiedź pomocy celowanej od władz województwa. Rada Miasta chce apelować o objęcie tarczą pilotów wycieczek i przewodników. Jaka powinna być dodatkowa pomoc, jeśli obostrzenia obejmą majówkę?
- Tym ludziom nie da się inaczej pomóc niż tak, jak Rzym pomagał armii. Armia potrzebowała w sytuacjach wojennych trzech rzeczy – pieniędzy, pieniędzy i pieniędzy. One mogą być w formie nie tylko dotacji. Może to być niezabieranie pieniędzy w podatkach. Jeśli miałyby być obostrzenia na majówkę, kolejne proste pieniądze dla branży powinny być dedykowane.
Mówi pan, że być może to będą ostatnie pieniądze. Coraz więcej szczepionek dociera do Polski, powstają masowe punkty szczepień. Jednak te 4 punkty planowane w Krakowie, przy 13 w Warszawie, nie wyglądają imponująco.
- Nie chodzi o ilość punktów, ale o organizację szczepień. Jeśli są 4 miejsca, ale stanowisk jest dużo, to wystarczy. Miasto dało dobre lokalizacje. Dobrze, że prezydent Majchrowski się zaangażował i pomaga temu mało doświadczonemu wojewodzie. Mamy trudną sytuację. Zwrócę uwagę na fakt, że rząd mówi, iż duże firmy mogłyby szczepić na terenie swoich firm. Chodzi o odejście od zdalnej pracy stałej. Niektóre firmy rok zdalnie pracują. Mamy w Małopolsce wielkie firmy. Musi być przynajmniej 500 chętnych pracowników. To może rozładować kolejki. To szansa na szybkie szczepienia. Firmy będą tym zainteresowane. Dochodzi do paradoksów. Górnicy zdalnie pracować nie mogą. Jadą pod ziemię, pracują. W biurach pracownicy pracują zdalnie. Ja bym na to postawił. To interes tych firm, gospodarki, szybkiego szczepienia. Trzeba wykorzystać ten kanał, ale to musi być dobrze zrobione. Wtedy byśmy poszli do przodu, żeby w maju, czerwcu była stabilizacja. Jakby tempo szczepień było podobne do tego w Wielkiej Brytanii, na przełomie maja, czerwca byśmy widzieli wielkie światło w tunelu.
O szczepieniu pracowników samorządowych mówią przedstawiciele władz samorządu gminnego i wojewódzkiego. To jest moment, kiedy powinny się rozpocząć szczepienia wszystkich chętnych, nie tylko szczepienia dla konkretnych grup wiekowych? Widać, że system ma luki i dociera coraz więcej szczepionek do Polski.
- Oczywiście szczepienia powinny być masowe. Dobrze, że na początku byli starsi, ale teraz nie ma znaczenia ten kalendarz powiązany z rocznikami. Robi się cyrk. Rząd miał mało szczepionek, reglamentował je, robił PR. To było nieodpowiedzialne. Rząd sam się wysypał 1 kwietnia. To ośmieszyło rząd i proces szczepień. Dziś najważniejsze jest szczepienie jak największej ilości osób. Mam sygnały z przychodni, że niektórzy nie przychodzą, są luki, tempo jest gorsze. To pokazuje, że brakło nieco wyobraźni, przygotowania. Więcej jest slajdów niż działania, z którego powinniśmy rozliczać rząd.
Jest odpowiedź na pana apel o szczepienie sportowców przed Igrzyskami i Euro? Ten apel ma teraz sens? Widać, że szczepionek jest dużo. Pewnie zdążymy ze sportowcami.
- Wydaje się, że tak, ale miło by było, jakby była odpowiedź. Polscy sportowcy, którzy się przygotowują do Igrzysk, powinni być zaszczepieni nieco wcześniej, żeby w treningu te wszystkie dodatkowe okoliczności, ewentualne powikłania, zostały przetrenowane. Wtedy muszą być na najwyższym poziomie przygotowania. W tej gorączce nie wszystko jednak dochodzi do decydentów. Rodzi się pytanie, czy leci z nami pilot.
Czas jeszcze jest, szczepionek jest coraz więcej. Pewnie nie będzie problemu.
- Ma pan rację. Dla chętnych te szczepionki się znajdą. Mam nadzieję, że sportowcy pojadą dobrze przygotowani.