Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z posłanką ruchu Kukiz'15, Elżbietą Borowską.

 

Wygląda na to, że jest zgoda polityków wszystkich opcji, żeby zmienić prawo pozwalające na wycinkę drzew na prywatnych posesjach bez zezwoleń. Gdyby założyć, że wszyscy by szybko doszli do porozumienia to kiedy możliwa by była zmiana tych przepisów?

- Biorąc pod uwagę szybkość procesu przy niektórych ustawach, jestem gotowa stwierdzić, że będzie to na tym posiedzeniu. Dla mnie to było jednak dobre rozwiązanie, żeby właściciel na swojej działce miał prawo wyciąć drzewo. Cała dyskusja powinna rozgraniczać kilka sytuacji. Właściciel prywatny na własnej posesji ma parę sosen i musi się starać o pozwolenie. Inna sprawa jest jak właściciel ma drzewa chronione przez służbę konserwatorską. Tak było w Jeleniej Górze. Mieszkańcy obronili te drzewa. Właściciele, którzy na swoim terenie mają drzewa zabytkowe, miejsca archeologiczne, powinni znać przepisy lepiej. Ta ustawa pozwala na wycinkę drzew bez zezwolenia, jeżeli wycinka nie jest związana z prowadzeniem działalności gospodarczej. W Jeleniej Górze właściciel chciał otworzyć kompleks usługowy. W Polsce nie ma zarządzania przestrzenią publiczną. Powinny być plany zagospodarowania. Jak chodzi o tę ustawę to jej nie trzeba było, żeby wycinka drzew trwała. Samorządy wycinały drzewa. W Warszawie szacuje się to na 250 tysięcy. Drzewostan nie był uzupełniany.

 

Doszło do tego, że jest wycinka prywatna nie w celu komercyjnym, ale potem działka może być z dużym zyskiem sprzedawana deweloperowi, który bez problemów może budować kolejne osiedle. Może być zasadna wątpliwość prezesa PiS, że być może w przypadku tej ustawy mieliśmy do czynienia z lobbingiem?

- Nie wiem czy mieliśmy do czynienia z lobbingiem. To był projekt poselski. Trudno powiedzieć czy resort brał udział w jego tworzeniu. Jest problem, że pod osiedla te tereny mogą być najpierw ogołacane z drzew. Jednak jest coś takiego jak plan zagospodarowania przestrzennego. Pod osiedla są zwykle przeznaczane tereny miejskie. One powinny być wcześniej odpowiednio zagospodarowane. Miasto powinno mieć plan jak się rozrasta. Problem wycinki nie pojawił się teraz. On trwał, także w Krakowie, Warszawie. Ten dziwny kontakt deweloperów z samorządami trwał. Nie tyle z prywatnymi właścicielami. Samorządy też brały udział w niszczeniu przestrzeni publicznej. Problem jest złożony. Problem wcale nie dotyczy osób z działką, które chcą wyciąć drzewo lub dwa. Jak chodzi o słowa prezesa PiS to się obawiam. On ma etatystyczne podejście do swojej polityki. Słynne są jego słowa, że przed własnością prywatną jest państwo, czyli państwo może robić wszystko. Te słowa prezesa to nie jest szczególna troska. Wcześniej trzeba było wymuszać na swoim klubie, żeby były projekty przygotowane przez resort z oceną skutków regulacji. Dla mnie te słowa to zapowiedź, że wszystko wróci do stanu poprzedniego.

 

Ta ustawa o ochronie przyrody została uchwalona na posiedzeniu 16 grudnia w Sali Kolumnowej. Na dzisiejszym posiedzeniu będą państwo głosować nad wnioskiem PO o odwołanie marszałka Kuchcińskiego właśnie w związku z posiedzeniem 16 grudnia. Kukiz'15 będzie głosować za czy przeciw?

- To trudna rzecz. Zdaję sobie sprawę, że ten wniosek jest zasadny, nawet nie ze względu na posiedzenie z 16 grudnia. Marszałek ma stać na straży porządku i ma dbać jak proces legislacyjny wygląda. Wiele razy marszałek sobie nie radził z funkcją. To niezwykle istotna funkcja. On jest drugą osobą w państwie. Dla mnie to kiepski marszałek.

 

Czyli będziecie za odwołaniem?

- Jeszcze nie skończyłam. PiS miał dobrych marszałków w poprzedniej kadencji. Teraz ma złego. Jest też tak, że dla mnie to bicie piany. Wszyscy wiemy, że marszałek nie zostanie odwołany. Będziemy mieli 1,5 godziny bicia piany, PiS odrzuci wniosek, będą brawa, posłowie będą fetować. Tak to wygląda. To śmieszne. Wiemy, że nie ma mocy, żeby odwołać marszałka. Co chwilę są wnioski o odwołanie tego i tamtego. Tracimy tylko czas.

 

Pani będzie za czy przeciw?

- Ja się wstrzymam. Nie mam ochoty w tym uczestniczyć.

 

Czy były prezes NBP przed kilkoma laty poradził sobie ze sprawą afery Amber Gold? Wczoraj Marek Belka zeznawał przed sejmową komisją śledczą. Mówił, że Amber Gold to był oczywisty przekręt i informował o tym premiera Tuska, ale także redaktorów naczelnych Gazety Wyborczej i Rzeczpospolitej. Prezes NBP zrobił wszystko co mógł?

- Oczywiście, że nie. Nie nagłośnił tego. On jest z grupy politycznej zbliżonej do PO. Dla mnie to upokorzenie państwa, że Marek Belka mówi, że się zastanawiał czy ta sprawa dotyczy NBP i czy on cokolwiek musi robić. Padły takie słowa.

 

Przypomnijmy, że Marek Belka wcześniej był premierem i ministrem. On znał zasady funkcjonowania administracji państwowej.

- Oczywiście, że znał. On dzierżył ważne stanowiska. Dla mnie to jest przerażające. On informował o sytuacji zanim syn Tuska zaczął współpracę. Jego podejście, że on się zastanawiał czy sprawa jego dotknie... Dla mnie to sprawa do przebadania przez organy ścigania. Słowa, że informował Gazetę Wyborczą i Rzeczpospolitą o uczestniczeniu w przestępstwie... Te gazety do dzisiaj tej sprawy nie ruszały. Zwłaszcza Wyborcza, która broniła poprzedniego układu. Mam nadzieję, że to zostanie rozwikłane. Coraz więcej się dowiadujemy z tej komisji. Padają różne wątki. Mam nadzieję, że ktoś z tym coś zrobi. To upokorzenie dla państwa. Mamy szereg instytucji, wszyscy krzyczą o praworządności a mamy państwo z dykty i fasadowe instytucje. Bezprawie jest spokojnie przyjmowane przez bardzo ważne osoby w państwie.