Zapis rozmowy Jacka Bańki z europosłem PO, Bogusławem Sonikiem.

 

Ile punktów procentowych może zabrać Platformie Obywtaleskiej Wiosna Roberta Biedronia?

- Jak pokazuje doświadczenie w wyborach do Parlamentu Europejskiego, niewielkie partie w czasie kampanii potrafią osiągnąć próg 5% i wtedy biorą udział w podziale mandatów. Tak było z Unią Wolności, Samoobroną. To jest możliwe.

 

Robert Biedroń deklaruje, że idzie sam do wyborów. Beata Mazurek nazywa to początkiem bratobójczej walki w obozie opozycji. To dobra diagnoza tej sytuacji?

- Robert Biedroń dopiero tworzy partię. On mówił od początku, że wybory europejskie to będzie sprawdzian dla niego. W interesie wszystkich sił prodemokratycznych jest stanięcie w maju ramię w ramię. To daje szansę na wygraną. Da to też wiarę wyborcom, że jesienią jest możliwe odsunięcie PiS od władzy. Logika jest jednak inna. Lewica od ostatnich wyborów czuła się zagubiona, nieobecna w Sejmie. Sztandar lewicy podjął Biedroń z radykalnymi hasłami, mocnym programem socjalnym, który przebija PiS. Do tego mocny antyklerykalizm. On chce zgrupować wokół siebie takie środowiska.

 

Ta propozycja trafia w dzisiejsze nastroje społeczne?

- Jak patrzymy na życie społeczne, to jest tu pewna przestrzeń dla środowisk, które wzorują się na hasłach lewicy zachodnioeuropejskiej. To jest z opóźnieniem. Widzimy po partii Razem i innych środowiskach, że oni szukają swojego miejsca w polityce. Robert Biedroń daje taką ofertę. On był w SLD, Ruchu Palikota. Teraz przedstawia się jako nowy człowiek w polityce. On na pewno ma duże środki finansowe. To widać. Ma też nowy sposób budowania partii.

 

Mogą być decydujące te propozycje socjalne? Ponad 3200 podstawowej, najniższej pensji i 1600 złotych społecznej emerytury?

- Nie sądzę, żeby to był magnes na tych, którzy mają inny światopogląd. Nie zagłosują tylko dlatego na tę partię. To tylko zachęta, pokazanie, żeby szli z nami to będzie pięknie. Głównym nurtem w tym programie jest likwidacja funduszu kościelnego, dowolna aborcja. To ruch radykalnie lewicowy. Zobaczymy, na jakie może liczyć poparcie, poza wielkimi miastami.

 

PO buduje Koalicję Europejską. Poważnie zainteresowane tym jest SLD. Ta Koalicja została już nazwana koalicją dinozaurów. Panu będzie po drodze z takimi koalicjantami jak SLD?

- W tej chwili celem jest zmiana władzy w Polsce. Doświadczenie pokazuje, że taka zmiana dokonuje się przy urnach. Musi być taka siła wyborcza, która przeciwstawi się Zjednoczonej Prawicy. To musi być obóz demokratyczny, proeuropejski. Ta prezentacja Koalicji Europejskiej to był sygnał. Chcemy, żeby obok siebie stanęli wszyscy, którzy chcą silnej Polski w Europie.

 

Na konferencji zabrakło przedstawicieli PSL. Co z ludowcami, z którymi PO wchodzi w skład EPP?

- Zabrakło tylko Waldemara Pawlaka, jako byłego premiera. PSL deklarował, że biorą pod uwagę udział w Koalicji Obywatelskiej w wyborach do Parlamentu Europejskiego i jesienią. Władysław Kosiniak-Kamysz ma wewnętrzną opozycję. Marek Sawicki ma inny pogląd, ma też swoich zwolenników. Rozmowy trwają. Wybory samorządowe już pokazały, że warto iść razem. Wtedy jest szansa na wygraną.

 

Kto otworzy małopolsko-świętokrzyską listę do Parlamentu Europejskiego? Ewa Kopacz?

- Nie wiem. W tej chwili trwają rozmowy. Tak będzie do końca lutego. Potem będzie rozmowa o listach i okręgach. Zobaczymy w marcu. Z wywiadu Ewy Kopacz dowiedziałem się, że ktoś w jej imieniu rozważa start w tym okręgu, z którego pochodzi. Tu są dwa województwa – Małopolska i Świętokrzyskie. Ewa Kopacz jest ze świętorzyskiego.

 

Czyli to rozwiązanie nie jest wykluczone?

- Nic nie jest wykluczone do początku marca.

 

Teraz wybory do naszego parlamentu. Dziennik Gazeta Prawna donosi, że start do Senatu znowu rozważają samorządowcy. Kiedyś już była taka, niekoniecznie udana próba. Dzisiaj sytuacja jest inna. Była tragedia gdańska, wybory samorządowe. Ta inicjatywa ma jakąś szansę w wyborach do Senatu, w okręgach jednomandatowych?

- JOW-y są od dawna w Senacie. To jest odzwierciedlenie wyniku wyborczego do Sejmu. To się nie zmieni w ciągu kilku miesięcy. Jeśli samorządowcy by myśleli o zajęciu miejsca w Senacie, powinni negocjować miejsce na listach z Koalicją Obywatelską. Inaczej będą pojedyncze przypadki takie w Senacie.

 

Czyli po Koalicji Europejskiej byłaby taka kontynuacja z samorządowcami w wyborach do parlamentu krajowego?

- Ze wszystkimi siłami proobywatelskimi. Również z obywatelami, wyborcami, którzy nie są działaczami partyjnymi, ale deklarowaliby wolę uczestnictwa w życiu publicznym.

 

Dzisiaj do Polski przyjadą przedstawiciele Komisji Europejskiej, żeby zbadać sprawę nielegalnego uboju krów. Jaka jest procedura? Komisja bada i co dalej?

- To dosyć ostry krok Komisji. Zwykle Komisja zwierza służbom danego państwa. Tu sytuacja jest nadzwyczajna. Rynki zostały zalane niewielką ilością takiego mięsa. Komisja przyjedzie i sprawdzi, czy nasz system doprowadzi do wyeliminowania tego. Najgorsza sankcją jest wstrzymanie eksportu. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Za mało mówimy o służbach weterynaryjnych. One są obciążone, niedofinansowane. Trzeba znaleźć sposób, żeby było tu lepiej.

 

Powiedział pan, że zwykle Komisja zawierza krajom Wspólnoty. Dlaczego teraz nie zadziałała ta reguła?

- Proszę zobaczyć na skalę niepokoju w kilku krajach. We Francji są wywieszki w sklepach mięsnych, które ostrzegają przed kupnem mięsa z Polski. Trzeba to zatrzymać. To katastrofa dla naszego rolnictwa. Rozgłos tej sprawy wymusił na Komisji takie działanie. Oni chcą mieć szybką wiedzę, czy to wybryk jednej ubojni.

 

To dotknie nie tylko handlu polskim mięsem, ale ogólnie handlu produktami spożywczymi?

- Nie sądzę. Może poza Czechami. Tam od lat jest taka kampania przeciwko naszemu przemysłowi spożywczemu.