Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PiS, Barbarą Bubulą.

 

Po wczorajszej pikiecie krakowskich hutników w Dąbrowie Górniczej dojdzie do rozmów kierownictwa ArcelorMital Poland ze związkowcami. Jest pani zadowolona z efektów tej manifestacji?

- O tyle zadowolona, że rozmowy zostaną rozpoczęte. Trudno mówić o rezultacie, ale przynajmniej część postulatów hutników może być zrealizowana. Mówię głównie o bezpieczeństwie zatrudnienia. Trudno zaakceptować postawę właściciela huty. Jednym z rezultatów zakupu tej huty miała być stabilizacja zatrudnienia. Wszyscy, którzy w 2004 roku byli za sprzedażą polskiego hutnictwa, to były rządy Leszka Millera, obecnie reprezentującego PO w Parlamencie Europejskim, mówili, że to zapewni utrzymanie huty. Nie zapewniło. Nie ma stabilizacji.

 

Czyli nie uspokajają pani kolejne zapewnienia Arcelora, że to zatrzymanie potrwa tylko kilka miesięcy?

- Niestety wiemy wszyscy, jak jest. Znamy się na hutnictwie w Krakowie. Każde zatrzymanie wielkiego pieca to konieczność drogiego remontu i ponownego uruchomienia. To wielkie koszty. Decyzja o wygaszeniu jest złym prognostykiem. Rozumiem rozgoryczenie hutników i ich determinację w obronie wielkiego pieca. W hucie Lenina były 4 wielkie piece. Teraz jest to ograniczone. To źle wróży. Rząd PiS starał się jak najlepiej pomóc hutnikom. Została przyjęta ustawa o dopłatach do kosztów energii przy produkcji stali. Ponad miliard złotych rocznie jest na ten cel ze środków państwa. Może to spowoduje refleksję u właściciela huty? Jego polityka jest brutalna. Trzeba wspierać związkowców.

 

Rząd jeszcze uczestniczy w tych rozmowach? Wie pani coś jako parlamentarzystka z Nowej Huty?

- Przypominamy o tym premierowi i ministrom. Rozmawiałam o tym z premierem Morawieckim, gdy był w Krakowie. Przekonujemy do determinacji w tym zakresie. Nie o wszystkim się oficjalnie mówi. Wszystkie możliwości rządu zostaną wykorzystane. Huta ma wielkie znaczenie dla pracowników i wielu tysięcy ludzi zatrudnionych wokół huty, w spółkach zależnych. Niestety ciągle w Polsce tak jest, że każde zaburzenie na rynku pracy powoduje niepokoje. Ludzie oczekują stabilizacji. Mimo niskiego bezrobocia obawiają się redukcji miejsc pracy.

 

Władze Arcelora piszą w oświadczeniu o problemach sektora hutniczego w całej Europie. Trudno, żeby te problemy zostały rozwiązane w ciągu kilku miesięcy…

- Z drugiej strony ten sam koncern kupuje hutę we Włoszech. Niby dlaczego tam się ma opłacać? To skomplikowana, międzynarodowa układanka. Jest przestrzeń do dyskusji. Te decyzje dotyczące huty krakowskiej mają pewien margines szerszej polityki Mittala.

 

Co jeśli spełni się czarny scenariusz? Będzie potrzebny program dla osób, które zostaną bez pracy? Jest 1200 osób w hucie i kilka tysięcy kontrahentów.

- Na pewno będzie to oczko w głowie rządu PiS, żeby krzywda się ludziom nie stała. Poczekajmy na rozmowy. Potem będą kolejne kroki. Choćby w kierunku, który wskazuje premier. On jako cel swojego działania przyjął ponowne uprzemysłowienie Polski. W Polsce muszą być miejsca pracy w przemyśle, nie tylko w usługach. Niemcy mocno obstają przy zachowaniu swoich miejsc pracy w przemyśle. Polska powinna podobnie działać.

 

Znamy liderów list PiS. Kiedy poznamy całe listy?

- Tak jak zapowiedziało kierownictwo PiS, ten proces trwa. 1/3 list jest zatwierdzona. 41 list jest w całym kraju. Do tego 100 kandydatów na senatorów. To żmudny proces. Trzeba się przyglądnąć każdemu na liście. W ciągu dwóch tygodni pewnie będą nowe wiadomości docierały do ludzi. Będzie wielu ciekawych kandydatów na naszych listach. O tym świadczą już jedynki.

 

Zapytam o kandydata do Senatu z Nowej Huty. 4 lata temu startował tam Mieczysław Gil. Kto tym razem?

- Jest kilka propozycji. Nie mogę ich ujawnić. Obecny senator z PO będzie się musiał obawiać konkurencji. Wzrasta poparcie dla PiS w tych częściach Krakowa. Były obwody w Nowej Hucie, które mocno wsparły kandydatów PiS w wyborach do PE. To dobrze wróży naszemu kandydatowi do Senatu.

 

Pani? Mamy 28 miejsc. Będzie pani w pierwszej siódemce?

- Jest duże pole do działania. Będą świetni kandydaci. Chcę być jak najwyżej na liście. Dwa dni temu przedstawiłam swój dorobek z pracy w parlamencie. Odpowiednia ocena tego dorobku przez wyborców będzie skutkowała pozytywnym głosowaniem w wyborach. Działamy jednak drużynowo. Każde miejsce na liście i każdy głos liczy się dla PiS.

 

Czego bardziej obawia się PiS? Jednego bloku opozycji, czy obecnego podziału na lewicę, PSL i Koalicję Obywatelską? Są głosy analityków, które wskazują, że podział opozycji może zagospodarować cały elektorat.

- My się zajmujemy naszymi sprawami. Przekonujemy Polaków do programu PiS i naszych kandydatów. Takie podejście dało sukces 4 lata temu i w wyborach do PE. Zajmowanie się tym, co się dzieje w opozycji, jak oni się kłócą i dzielą, jest bezprzedmiotowe. Nie trzeba się tym zajmować. My rozmawiamy z wyborcami, przedstawiamy program. Pokazujemy, że zrealizowaliśmy wiele śmiałych zamierzeń programowych. Skierowaliśmy pieniądze do rodziny, na dzieci, na osoby starsze. Działamy. Ostatnio obniżyliśmy podatki.

 

Ten festiwal nienawiści w Białymstoku będzie miał wpływ na dynamikę wyborczą?

- Jest silna tendencja uznawania PiS za ugrupowanie, które broni tradycji, rodziny i małżeństwa. To jest zakorzenione w Polakach. Ataki na Kościół i tradycyjne pojmowanie rodziny uświadamiają wyborcom, że głosowanie na PiS zapewnia w zakresie spraw obyczajowych bezpieczeństwo. Za tym wiele ludzi będzie głosowało. To wróży lepszy wynik dla PiS.

 

Chociaż to, co pokazali przeciwnicy marszu, jest jednomyślnie potępiane także przez blok prawicy? Nie ma o czym dyskutować?

- Nie ma o czym dyskutować. Nie ma miejsca na przemoc. Popatrzmy jednak na prowokacyjne organizowanie tych marszów. Podobnie było na Jasnej Górze. Tak było w Białymstoku. Te działania mają eskalować konflikt. Tu chodzi o pokazanie tylko bezpieczeństwa rodziny i małżeństwa.

 

Dzisiaj w Polsce będziemy gościć nową szefową Komisji Europejskiej. Jest szansa na reset w stosunkach z UE? Są trzy punkty zapalne – praworządność, polityka klimatyczna i kwestia relokacji uchodźców.

- Jest szansa. Pani von der Leyen dała wyraz temu, że jest świadoma, iż wsparcie premiera Morawieckiego pozwoliło jej uzyskać tę funkcję. Może reset nie, ale korekta tak. Zaczęto słuchać polskich argumentów ws. relokacji uchodźców. Jest dyskusja na temat odłączenia spraw oceny sytuacji w Polsce, która jest nakręcana przez naszą opozycję i będzie takie traktowanie Polski jako równorzędnego partnera, który wiele wnosi do polityki europejskiej. My korygujemy ideologiczne zacietrzewienia lewicowe, które nagromadziły się w UE. Ciekawy będzie rezultat tej wizyty. Z optymizmem możemy spodziewać się korzystnej dla Polski korekty.