Zapis rozmowy Jacka Bańki z Błażejem Sajdukiem, politologiem.

Okręgi jednomandatowe w najmniejszych gminach wyłonią lepszych samorządowców?

- To dobre pytanie. Zobaczymy za 3,4 lata. Wydaje się, że mechanizm jest dobry. Od 2011 roku tak wybieramy senatorów, ale senat nie jest tak istotnym miernikiem jednomandatowych okręgów. Na terenie gminy dużo osób będzie mogło głosować na swojego radnego, to będzie jedna osoba. To może dobrze związać klasę polityczną z wyborcami.

Kilka dni temu Dziennik Gazeta Prawna przynosił badania, z których wynikało, że Polacy dobrze oceniają samorządowców. Może taki mechanizm zadziała i będziemy wybierać specjalistów?

- Nie wiem czy specjalistów, ale krytycy tych okręgów podnoszą, że wygrywają osoby popularne. Jak przedsiębiorca zatrudnia 200-300 osób ma mandat w kieszeni. Tydzień temu zamknęliśmy kreślenie okręgów wyborczych. Nie wiem jak one wyglądają, ale z tego co wiemy, musi być ich nie mniej niż 15 na gminę. W niektórych sytuacjach może to być wybór kilkudziesięciu osób. Wielu Polaków wyjechało. Ciekawe ile poparcia trzeba mieć na mandat.

Zastanawia mnie czy do tej pory w tych najmniejszych gminach i tak się nie wybierało najlepszych? Tam się wszyscy znają.

- To trafna uwaga. W małych społecznościach ludzie się znają. W mieście nie znamy sąsiadów. To będą osoby, którym ufamy, do których możemy iść na skargę.

Według pana okręgi jednomandatowe powinny obowiązywać w przyszłości także w większych miastach?

- Ja bym poczekał na efekty tego rozwiązania. Na obszarze Polski powinien być mieszany system. To by było sprawiedliwe. To ciekawy kierunek. On łączy polityków z wyborcami. Mnie irytuje to, że politycy mają w nosie to, że na nich głosowałem. Mogą zmieniać partie, poglądy i są bezkarni a ludzie o tym zapominają. Jak miałbym możliwość to bym zaproponował, żeby listy wyborcze nie były kartką, ale by były okrągłe. Tam by mogła być kolejność alfabetyczna, żeby świadomie wybrać a nie skreślać od góry.

Wybory samorządowe mają być doświadczeniem dla partii politycznych przed wyborami parlamentarnymi. To nie wpłynie na wybór?

- Ich wyniki są i nie są łatwe do przeniesienia wprost. Na poziomie rady gminy będzie to trudne. Na poziomie województwa można by było się łudzić, że można coś wnioskować. Na poziomie powiatów być może. Wybory są do różnych ciał i nie są adekwatnym probierzem popularności. Wybory parlamentarne odwołują się do ogólnopolskich emocji. Trudno wnioskować. Oczywiście jak jedna partia wygra to jej popularność rośnie. Słowo „prawdopodobnie” jest kluczem.

Według sondaży Polacy obdarzają samorządowców zaufaniem. Z czego to wynika?

- Jak mówi powiedzenie, koszula bliższa ciału. To rozsądnie. Wybrali tych ludzi, wiedzą gdzie mieszkają i można na nich znowu nie głosować. To inny rodzaj kontaktu z politykiem. Mimo nieprawidłowości trudniej jest oszukiwać w małej społeczności. Jest też kumoterstwo i tak dalej, ale mechanizm kontroli jest łatwiejszy.

Z drugiej strony jak nam źle to winę najłatwiej zrzucić na tą najbliższa osobę.

- Zgoda. To jest też problem. Jak domieszamy do tego politykę obsadzania stanowisk to faktycznie jest to woda na młyn do krytyki. Mówimy o wyborach jednomandatowych. Tutaj relacja wyborca-polityk jest tak bliska, że powinno być lepiej. Odległość między prezydentem a wyborcą jest większa niż między radnym a wyborcą.

Prezydent Krakowa od lat powtarza tezę o upolitycznieniu samorządów. Okręgi jednomandatowe pomogą?

- Przy tym przedsiębiorcy powiemy o sitwie, bo ma pracowników i oni na niego głosują. Z drugiej strony taki polityk może się przeciwstawić partiom. On jest niezależny. Może podejmować decyzje, które będą musiały być dla społeczności i nie będzie partyjnych nacisków. Oczywiście na każdego przedsiębiorce może być hak, ale osoby o dobrej pozycji mają większą szansę na realizację zamierzeń niż szeregowy działacz partyjny.

Jak to jest? Mówi pan o intymnej więzi wyborcy z politykiem. Mówimy o tym sondażu a jednocześnie najmniej wiemy o wyborach samorządowych. To zagmatwane i frekwencja jest niska.

- To paradoks. Wspólne są emocje i one są napędzane przez media ogólnopolskie. Zawsze mnie zastanawiał fenomen niskiej popularności mediów lokalnych. One są blisko spraw ludzi. Samorząd to konkrety i emocje. Ludzi nudzą konkrety. Emocje na scenie ogólnopolskiej są takie, że nawet przy wigilii nas rozpalają. Kto się będzie kłócił o ławkę w parku? A to przecież one są najważniejsze.