Kandydat na prezydenta kraju odniósł się także do kwestii ostatnich wyborów samorządowych. "Ja sądzę, że wyniki zostały zafałszowane. Wynik nie oddaje rzeczywistego poparcia. To bardzo źle. To najważniejszy akt demokracji." - podkreslał Duda. W sobotę w Warszawie odbył się marsz Prawa i Sprawiedliwości. Uczestnicy pochodu zwracali uwagę na możłiwe fałszerstwa wyborcze. Europoseł Duda nie wykluczył, że taki marsz przejdzie także ulicami Krakowa.

 

Zapis rozmowy Jacka Bańki z europosłem PiS, Andrzejem Dudą.

Kandydowanie na prezydenta RP uskrzydla czy przytłacza?

- Uskrzydla. Zdecydowanie. To jest wielkie wyzwanie, a ja się tego nie boję. To też ogromny zaszczyt i zobowiązanie. Mogę być kandydatem na prezydenta jedynej partii, która ma szansę wygrać.

 

Dobrze pan sypia czy odpowiedzialność za prawicę nie daje spać?

- Dobrze sypiam. Głęboko i spokojnie.

 

Biorąc pod uwagę poparcie dla prezydenta Komorowskiego, szanse nie są duże. To kolejna po Krakowie pana prezydencka misja. Co potem? Stanie pan na czele PiS czy dołączy pan do profesora Glińskiego?

- Słyszę w mediach o tych szansach i się uśmiecham. W 2005 roku Lech Kaczyński miał 15% poparcia. Są sondaże i one pokazują dla mnie większe poparcie. Słyszałem, że prezydent Komorowski ma 80% zaufania a poparcie nie przekracza 54% sondażowo. Szansę na wygraną są bardzo duże.

 

Z dnia na dzień kandydatów przybywa. Janusz Palikot jest oficjalnym kandydatem, czekamy na kandydata SLD.

- To naturalne, że partie wystawią kandydatów, to kwestia prestiżu. Zbliża się ten czas wyborów. One są w maju. Zobaczymy.

 

Jak pan czyta najnowsze sondaże. TNS Polska pokazuje przewagę PiS nad PO. To efekt zaostrzenia języka i burzy wokół wyborów?

- Ja ze spokojem na to patrzę. Wszyscy się podniecają sondażami.

 

Przed chwilą pan się powoływał na sondaże...

- Wszyscy o tym mówią. Ja patrzę spokojnie. Sondaże raz dają przewagę PiS-owi, raz Platformie. Trudno z tego coś wyczytać. Ja myślę, że PiS idzie do przodu, bo mamy program i mówimy jedno. To nie jest partia, która się zmienia. Mamy jasną linię.

 

Mamy też nową narrację od wyborów. Poseł Brudziński po sobotnim marszu mówił, że podobne będą się odbywały w innych miastach. W Krakowie też się tego doczekamy?

- Sądzę, że tak. Konstytucja mówi, że pokojowe zgromadzenia publiczne można organizować. Obywatele mają prawo brać w tym udział. Takie zgromadzenie było ostatnio w Warszawie. Przeszliśmy ulicami w pokojowej atmosferze. Chyba nikt nie sądzi, że te wybory były dobrze przeprowadzone.

 

Są osoby, które mówią, że wybory zostały sfałszowane? Zostały?

- Każdy może mieć swoje zdanie. Ja sądzę, że wyniki zostały zafałszowane. Wynik nie oddaje rzeczywistego poparcia. To bardzo źle. To najważniejszy akt demokracji. To taka umowa społeczna. Jak ludzie nie mają poczucia, że władza, która została wyłoniona, stanowi rzeczywisty efekt poparcia to jest bardzo źle.

 

Jak to jest? W Małopolsce PiS chętnie wchodzi w powiatach w koalicję z PSL. W sobotę słyszeliśmy: „Wynik PSL lepszy niż w PRL”. A jednak w powiatach można.

- To zależy z kim mamy do czynienia. Ludzie lokalnie się znają, szczególnie w gminach. Oni wiedzą z kim można współrządzić. Są różni ludzie.

 

Dlaczego jest tak, że w powiatach PiS sięga po władzę a na poziomie gminy już nie bardzo? Powiat jest słaby. W Krakowie też można było zabiegać o władzę.

- Ostatnio dużo rozmawiam o tych wyborach i powiem tak. Jest swoiste, że wynik jest tak wypaczony i tak dziwny w sejmikach. Tam władza jest największa. Tam są dzielone pieniądze z Unii. Jest wrażenie, że koalicja PO – PSL chciała utrzymać tę władzę za wszelką cenę.

 

Mimo wszystko PiS zdobyło najwięcej mandatów. W radzie miasta to było zaskoczenie. Prezydent Majchrowski komplementował pana i Marka Lasotę. Mówił, że można rozmawiać. Nie było jednak próby, blokowali to parlamentarzyści z PiS.

- To są skomplikowane sprawy. Tak jest dlatego, że jak ugrupowanie decyduje się, żeby rządzić to może rządzić, jak są ku temu możliwości. Jest różny rozkład zobowiązań. Jak jest poczucie, że władza ma być tylko nazwą a nie będzie wpływu na miasto czy gminę to takie branie władzy nie ma sensu. To oszukiwanie wyborców. Władza to odpowiedzialność. My nie tylko mówimy. Jak bierzemy władze to bierzemy odpowiedzialność. W tym przypadku było tak, że nie mieliśmy szans do uzyskania kompetencji do rządzenia. To nie miało sensu.

 

Na razie wygląda to tak, że nie tylko władza demoralizuje. Może demoralizuje też bycie w opozycji? Jak przychodzi moment, że można sięgnąć po władze to może lepiej tego nie robić?

- Przez ostatnie lata mieliśmy taką sytuację, że w Krakowie była niby koalicja między PO a Jackiem Majchrowskim. Prezydent jest talentem politycznym, inteligentnym człowiekiem. Proszę zobaczyć jak to się skończyło dla PO. Pic na wodę, fotomontaż.