Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z ministrem infrastruktury, Andrzejem Adamczykiem.

 

Wczoraj w rządzie pracowali państwo nad projektem zmian w prawie oświatowym. Dzisiaj ma zająć się tym parlament. Te zmiany sprawią, że bez problemów wszyscy maturzyści zostaną sklasyfikowani i będą mogli podjeść do egzaminu dojrzałości?

- Tak. Wczoraj na posiedzeniu rządu poszerzono porządek obrad o projekt tej ustawy. Celem jest przeprowadzenie matur, wobec tych zagrożeń. 300 tysięcy maturzystów w tym roku jest niepewnych, czy egzamin zostanie w ich szkołach przeprowadzony. Na posiedzeniu rządu został przyjęty projekt tej ustawy. Dzisiaj zajmiemy się nim w Sejmie. Mamy nadzieję, że zostanie on przyjęty przez Sejm, jutro pochyli się nad nim Senat. Premier jest w kontakcie z panem prezydentem Andrzejem Dudą. On jest przychylny rozwiązaniom, które pozwolą zakończyć ten horror dla maturzystów. Pamiętam ten czas. To wielkie napięcie, stres. Oni nie wiedzą, czy egzamin się odbędzie, czy młody człowiek będzie mógł złożyć potem dokumenty na wybraną przez siebie uczelnię. To powoduje, że sytuacja młodych jest nie do pozazdroszczenia. My chcemy to zmienić. Wiemy, że nauczyciele protestujący mają swoje postulaty. Chcemy rozmawiać. Część protestujących podpisała porozumienie z rządem. Jesteśmy otwarci. Nie możemy jednak zaakceptować niepewności maturzystów, którzy chcą zdać egzamin. Jestem pewien, że egzaminy maturalne się odbędą dzięki temu, że zmieniamy ustawę Prawo oświatowe.

 

Dzisiaj 18. dzień strajku nauczycieli. Jeśli te zmiany wejdą w życie, to jeśli rada pedagogiczna nie sklasyfikuje uczniów, będzie to mógł zrobić dyrektor? Jeśli dyrektor nie będzie chciał tego uczynić, na świadectwach będą podpisy burmistrzów lub prezydentów miast?

- Nie. To nie tak. Nie do końca. Koncepcja jest taka, że jeśli z różnych przyczyn – tutaj strajku – nauczyciele nie będą chcieli sklasyfikować uczniów, takie prawo będzie miał dyrektor szkoły. On będzie mógł sklasyfikować uczniów i podpisać świadectwo dojrzałości. Jeśli nie będzie tego chciał uczynić dyrektor, organ prowadzący, którym zwykle jest samorząd, będzie mógł wyznaczyć nauczyciela, który wykona wszystkie czynności, które mógłby wykonać dyrektor. Wyznaczy tę osobę starosta, prezydent miasta. Problem jest rozstrzygnięty. Są tam też rozwiązania dotyczące egzaminów. Jakby były zagrożone egzaminy ustne, są tam rozwiązania, które dają kompetencje dyrektorowi i organowi prowadzącemu do przeprowadzenia egzaminów. Maturzyści nie powinni się obawiać. Egzaminy ustne też będą.

 

Jest taka możliwość, że egzaminy ustne w ogóle by się mogły nie odbyć? Pojawiają się takie pogłoski w prasie, że egzaminy ustne w tym roku zostaną zniesione.

- Mówił o tym premier Morawiecki i ministrowie. Dzisiaj powtarzam. Egzaminy się odbędą w pełnym zakresie. Korzystam z okazji i kieruję apel do nauczycieli, którzy przygotowywali uczniów do matury. Oni ciężko pracowali przez lata. Zdecydowali się na zdawanie określonych przedmiotów. Proszę nauczycieli, żeby oni byli z uczniami. Bądźcie jednością w tym ważnym czasie. Maturzystom życzę połamania pióra. To tradycyjne powiedzenie. Tak nas żegnali znajomi. Zapewniam, że bez zakłóceń matury się odbędą. Dzisiaj mogę powiedzieć, że maturzyści mogą się skoncentrować na przygotowaniu do tych ważnych egzaminów, które otwierają drogę na wyższe uczelnie. Potem będzie tylko trudniej, ale dzisiaj to jest najważniejsze. Nauczycieli proszę, żeby chcieli rozmawiać z rządem, żeby dalej debatować i szukać rozwiązań, które zakończą protest.

 

Ten apel zdaje się trafiać w próżnię. Jutro ma się odbyć okrągły stół w oświacie zwołany przez premiera Morawieckiego. Uda się dojść do konstruktywnych wniosków? Związkowcy z ZNP i Forum Związków Zawodowych nie wezmą w nim udziału.

- Jestem przekonany, że w każdym człowieku może zajść proces zmiany stanowiska. Mam nadzieję, że protestujący nauczyciele i przywódcy tego strajku znajdą konsensus z rządem i zmienią swoje stanowisko. Rząd ustąpił. Mam nadzieję, że uczynią to nauczyciele.

 

Jeszcze działania pańskiego resortu. Na tym posiedzeniu Sejmu parlamentarzyści zajmują się projektem zmian w ustawie o transporcie drogowym. Nie lubi pan tej nazwy, ale chodzi o tak zwane „Lex Uber”. Od 1 stycznia wszyscy, którzy chcą wykonywać usługę transportu osób – bez znaczenia czy mają znaczek „taxi” na dachu – będą mogli to robić na równych zasadach i wszyscy legalnie?

- Dotrzymujemy słowa. Podczas spotkania z protestującymi taksówkarzami potwierdziłem, że będziemy prowadzili dyskusję w Sejmie nad rozwiązaniami, które zlikwidują szarą strefę i czarny rynek, który był konkurencją dla taksówkarzy. Oni – jak każdy inny zawód – sobie nie byli w stanie poradzić. Trudno jest walczyć z szarą strefą tym, którzy wypełniają obowiązki nałożone przez państwo. Nie lubię tego określenia „Lex Uber”. My nie piszemy prawa dla lub przeciw firmie. My staramy się doprowadzić do równości na rynku. Dzięki zapisom projektu ustawy, który od wczoraj jest procedowany w Sejmie, zlikwidujemy szarą strefę. Mogę powiedzieć, że od momentu gdy ustawa wejdzie w życie – 1 stycznia 2020 roku – usługi taksówkowe w Polsce będzie mógł spełniać tylko ten, kto spełni trzy warunki. Zaświadczenie o niekaralności to bezpieczeństwo korzystających z taksówek. Druga rzecz to zaświadczenie o stanie zdrowia. Każdy z nas musi przejść badanie psychotechniczne, jeśli chce w pracy korzystać z samochodu. Trzeci warunek to wpis do ewidencji gospodarczej.

 

Skończy się podjeżdżanie pod dworce nieoznakowanymi, prywatnymi samochodami, które udają, że są taksówkami, ale w świetle prawa nimi nie są?

- Kiedy przyjmiemy te rozwiązania, radykalne działania wobec osób nieuczciwych będą mogły zostać podjęte. Celem jest równy, bezpieczny rynek dla taksówkarzy i dla tych, którzy korzystają. Ktoś będzie się zżymał, że dopuszczamy do stosowania nowoczesne aplikacje mobilne. Nie możemy zakazać Polakom korzystania z aplikacji, które pozwolą przywołać taką czy inną firmę. Wiele firm korzysta z aplikacji mobilnych. To element naszego życia. My doprowadzimy do tego, że korzystanie z technologii nie spowoduje tego, że szara strefa zlikwiduje przedsiębiorców. Taksówkarze to przedsiębiorcy.

 

Taksówkarze boją się, że likwidacja egzaminu ze znajomości topografii miasta obniży standard świadczonych usług w dużych miastach. Jak pan na to odpowiada?

- Nie. Dzisiaj każdy wykorzystuje aplikacje w telefonie, żeby w mieście wyznaczyć trasę dojazdu. Kiedy wprowadzaliśmy 10 lat temu próg, że od 100 tysięcy mieszkańców trzeba będzie zdać egzaminy, nie wiedzieliśmy co się stanie w 90-tysięcznych miastach, gdzie egzaminów nie musi być. Tam się nic złego nie dzieje. W dużych miastach będzie tak samo. Dzisiaj mapa w telefonie jest standardowym narzędziem.