Zapis rozmowy Jacka Bańki z profesorem Arkadym Rzegockim, politologiem z UJ.

Dymisja gabinetu Donalda Tuska to może być coś więcej niż tylko przetasowania w głównej partii?

- Mamy ciekawą sytuację. Po ponad 7 latach premierostwa Donalda Tuska następuje zmiana. To ważne, mimo że zostaje ta sama koalicja. Zmiana wynika z tego, że Tusk będzie sprawował prestiżową funkcje w UE. To prawdopodobnie oznacza coś więcej niż tylko wymianę premiera. W Polsce premier ma wielką władzę. On jest szefem rządu i rząd jest mu podporządkowany. Tu mamy nową sytuację. Wiele osób sądzi, że Donald Tusk będzie chciał mieć realny wpływ na to co się dzieje w jego partii politycznej. Dlatego on mianował Ewę Kopacz na tę osobę, która będzie realizowała jego idee.

Ewa Kopacz jako swoisty pas transmisyjny to byłoby dobre rozwiązanie dla Polski?

- To ciekawe. Teoretycy, którzy w 2007/2008 roku wskazywali, że głównym celem Tuska jest zdobycie ważnej funkcji w UE, wtedy myślano o przewodniczeniu Komisji Europejskiej, mieli rację. Wiele jego działań było podporządkowane temu celowi, czasami ze szkodą dla naszych interesów. Gdy mamy superpremiera w Brukseli to nie jest dobra sytuacja dla demokracji.

Możemy wskazać decyzje, które mogłyby potwierdzać tezę, że to było celem Tuska?

- To jedna z interpretacji, ale to się wcześnie pojawiło. Pamiętam, że polityka prowadzona przez Tuska wobec państw ościennych jest w dużej mierze podporządkowana temu, żeby jak najmniej państw zrażać do siebie. Przymykano oczy na różnice interesów jakie mamy z Niemcami czy Rosją. To co było, zdaniem Tuska, dobrze widziane w Brukseli, starano się realizować. Można taką interpretacje postawić.

Dymisja gabinetu Tuska może oznaczać coś więcej niż tylko zmiany polityczne? To odejście od sztywnego paradygmatu partyjnego?

- Demokracja jest takim ustrojem, gdzie poszczególne działania mają znaczenie. Jestem zdegustowany tym, że politycy coraz mniej przejmują się obietnicami. Tusk powinien się wytłumaczyć z tego, że kilka dni przed wyborem mówił, że ta funkcja go nie interesuje. Wychodzi na to, że racje mają ci, którzy sądzą, że polityka jest brudna. To nie jest dobre w systemie, w którym chcemy zaangażować obywateli. Chcemy pokazać, że zaufanie jest ważnym elementem kapitału społecznego. To aktywizuje osoby. Kiedy premier raz mówi jedno a potem drugie, to jest demobilizujące. W tym sensie to ma znaczenie. To będzie miało negatywny wpływ na naszą politykę.

Powrócę do pytania dotyczącego morderczego uścisku Kaczyńskiego z Tuskiem. Brak tej figury może być odejściem od silnego spolaryzowania sceny politycznej? W Krakowie widzimy, że PiS sięga po radnego PO, by ten był kandydatem PiS w wyborach w Krakowie. Słyszę także, że tego kandydata jest w stanie poprzeć część PO.

- Ja boleję nad tą polaryzacją. Ona służy dwóm partiom. Niechęć między obywatelami powoduje większą mobilizację elektoratów. Jest też zniechęcenie dla połowy obywateli, którzy nie idą do wyborów. To nie jest dobra sytuacja. Pomysł z wystawieniem Marka Lasoty przez PiS jest ciekawy. To może być wyjście z klinczu, kiedy prezydent Majchrowski wygrywał dlatego, że prawa strona się kłóciła. Im więcej podawania sobie dłoni i wspólnego działania, tym lepiej.

Wierzy pan w powodzenie tego porozumienia i w siłę kandydatury pana Lasoty?

- To jest wróżenie z fusów. Prezydent Majchrowski ma tak mocną pozycję, że ciężko będzie o II turę. Takie działania na szczeblu lokalnym czy państwowym, gdzie partie potrafią współdziałać, budzą nadzieję. Mam nadzieję, że PO i PiS będą w stanie współpracować dla dobra Krakowa, Małopolski i Polski.