W moim przypadku to było około trzech dodatkowych kilometrów, które musiałem nadrobić. Dodatkowo musiałem dogonić i przegonić konkurentów. Mam głęboki żal do organizatorów a zwłaszcza do osób, które były odpowiedzialne za przeszkolenie tzw. stewardów. Byli oni w ogóle nie przygotowani do obsługi biegów masowych. Były to osoby po szkoleniu na stadionach a organizacja meczów różni się od organizacji biegów diametralnie.

Tak newralgiczne miejsce jak tzw. nawijka w decydującym miejscu biegu, musi być oznaczone w sposób czytelny, nie tylko dla polskojęzycznych uczestników biegu, ale także dla obcokrajowców. Z tego co słyszałem na trasie, mój przypadek nie był odosobniony.

Całą sprawę podgrzał też fakt, że na prostym zakręcie o 180 stopni na al. Focha stał ochroniarz i informował, że trzeba skręcić. W tym miejscu oczywiste było to, że trzeba właśnie tak pobiec, ponieważ innej możliwości nie było a w miejscu newralgicznym informacji brakowało.

 

 

 

Tomasz Dzierwa