W sprawie soli na chodnikach zdania krakowian są podzielone. "Dwa lata temu straciłam buty. Nie mogłam ich doczyścić, musiałam wyrzucić i kupić nowe" - mówi nam jedna z mieszkanek. Inna kobieta mówi z kolei: "Dwa razy zdarzyło mi się zwichnąć nogę na oblodzonym chodniku. Sól jest uciążliwa, ale wolę stracić buty niż zdrowie".

Przeważają jednak narzekania i opinie, że do posypywania chodników wystarczy piasek. Tak jest w niektórych miejscach w Krakowie, na przykład w okolicach parku Krakowskiego przy alei Słowackiego. Chodniki posypane są piaskiem. Same alejki w parku utrzymywane są "na biało" i również posypywane piaskiem. To rozwiązanie się sprawdza.

Sól jest także zmorą dla kierowców, a ściślej mówiąc, dla ich samochodów. "Sól wżera się w karoserię i szybciej ją niszczy. Dlatego przed zimą warto auto zabezpieczyć. Korzystając z myjni można pokryć karoserię warstwą teflonu lub wosku. To są pewne koszty. Samo mycie kosztuje od 20 do 30 złotych, a wraz z zabezpieczeniem to wydatek 50-70 złotych. Auto jest zabezpieczone na 2-3 miesiące i ten syf tak bardzo nie siada" - przyznaje pan Sławomir, pracownik jednego z krakowskich warsztatów samochodowych.

 

fot. Maciej Skowronek

Właściciele myjni się cieszą, bo zimą kierowcy masowo korzystają z ich usług. Sami kierowcy cieszą się mniej. "Są ogromne kolejki, a w czasie mrozów, jeśli nie znajdziemy myjni z suszarnią, to trzeba jeździć brudnym samochodem. Klienci na szczęście są wyrozumiali. Jednak z drugiej strony, gdyby nie sól, to byśmy się na śliskich ulicach pozabijali" - mówi jeden z taksówkarzy.

 

MPO: Sypiemy solą, bo nas nie stać

Krakowskie MPO przyznaje, że do zimowego utrzymania dróg używa głównie soli. "Wszystkie najważniejsze ulice posypywane są solą zwilżaną, solanką. Chodzi o główne szlaki, takie jak Aleje Trzech Wieszczów czy Opolska, ale też boczne ulice, takie jak Długa czy Karmelicka. Musimy tam utrzymać pełną przejezdność. Natomiast mniej uczęszczane ulice, poza centrum miasta posypujemy mieszkanką soli i piasku, gdzie sól stanowi od 10 do 30 procent. To i tak nie dotyczy to wszystkich odcinków, a jedynie skrzyżowań, podjazdów i zakrętów. Pozostałe odcinki są jedynie odśnieżane. Chyba że występuje gołoledź. Wtedy musimy sypnąć solą" - mówi Jacek Sobczyk, przedstawiciel miejskiej jednostki.

Z kolei miejskie place (np. Rynek Główny), chodniki i drogi rowerowe posypywane są wyłącznie piaskiem. Również przy założeniu, że nie ma gołoledzi.

Do likwidacji lodu i śniegu można jednak użyć czegoś innego niż sól. Chlorek wapnia jest o wiele mniej szkodliwy, a niemal równie skuteczny. Jest jednak jeden, zasadniczy problem, o którym mówi Sobczyk. "Chlorek wapnia może być rozwiązaniem i stosujemy go na uliczkach wokół Rynku Głównego, gdzie jest dużo zabytków. Chcielibyśmy go używać w pozostałych częściach miasta, ale chodzi o... koszty. Chlorek wapnia jest ponad siedem razy droższy niż sól".

Tona soli kosztuje około 400 złotych netto, a tona chlorku wapnia około 3 tysięcy! "Dla porównania w zeszłym roku na sól wydaliśmy 4,7 miliona złotych. Za taką samą ilość chlorku wapnia musielibyśmy zapłacić ponad 33 miliony, czyli trzy razy więcej, niż pochłonęła cała Akcja Zima - kontynuuje Sobczyk.

Tomasz Kopta z wydziału oczyszczania dodaje: "Nie jest tak, że nie myśleliśmy o zmianie stosowanego środka. Dotarliśmy jednak do raportu sprzed trzech lat przygotowanego przez urząd miasta w Kielcach, z którego wynika, że chlorek wapnia sprawdza się najlepiej przy bardzo niskich temperaturach, poniżej -8 stopni. Przy temperaturach w okolicach zera, kiedy występują opady śniegu lepiej sprawdza się sól, bo szybciej wchodzi w reakcję. Przy dużym mrozie śnieg nie pada i my wówczas ulice mamy już oczyszczone. I sypać nie trzeba" - podkreśla Kopta.

- Wszystko jest kwestią ustaleń. W przyszłym roku można się zastanowić, czy nie ograniczyć soli na rzecz chlorku wapnia. Ale nie sądzę, że prezydent i radni zgodzą się na znaczne zwiększenie puli pieniędzy na zimę - kończy Jacek Sobczyk.

Wracając do chodników, zastanawia fakt, że na większości z nich jest jednak sól, a nie jak deklarują służby miejskie - piasek. Okazuje się, że większość ciągów dla pieszych należy do właścicieli kamienic i administratorów. Oni traktują lód i śnieg solą, bo tak jest najprościej.

 

Nie wszędzie w Europie drogi i chodniki sypie się solą

W niektórych krajach zimą drogi utrzymywane są na biało. Przykład to Szwecja, gdzie na ubity śnieg wysypuje się drobny żwir, który zapewnia przyczepność. Dodatkowo zimą w Szwecji dozwolona jest jazda na oponach z kolcami.

"W Polsce zastosowanie tego modelu jest niemożliwe z dwóch powodów. Po pierwsze, u nas przepisy wyraźnie mówią, że nie wolno jeździć na oponach z kolcami. Zwykłe zimówki, nawet te najlepsze nie dadzą sobie rady na zaśnieżonej lub oblodzonej jezdni. Po drugie, muszą być odpowiednie warunki atmosferyczne, żeby ten śnieg miał szansę się utrzymać na jezdni. U nas jest tak, że śnieg spadnie, potem stopnieje, a wieczorem znów zamarza" - komentuje Piotr Rejowski z serwisu Onet Moto.