Jackie poznajemy w momencie przełomowym, gdy w jej ramionach ginie prezydent John Kennedy. Ekstremalna sytuacja, której realizm intensyfikują w filmie Larraina zdjęcia dokumentalne wplecione w fabułę, zmusza ją do podjęcia natychmiastowych działań: wyprowadzki z Białego Domu i – co okazuje się najważniejsze – wyprawienia spektakularnego pogrzebu.

Reżyser w interesujący sposób przedstawia bieg wydarzeń z punktu widzenia Jackie „ogłuszonej” przez pocisk zamachowca, który w końcu rozłupał czaszkę Kennedy'ego na jej oczach. W filmie nie ma jednak miejsca na szok. Traumatyczny obraz trzeba bowiem jak najszybciej wymazać z pamięci i uporać się z nim w samotności. Jackie czyni to w kabinie samolotu. Siedząc przed lustrem wyje z rozpaczy, zmywając z twarzy resztki krwi swego męża. Dramatyczna scena, filmowana w zbliżeniu, metaforyzuje również moment przemiany głównej bohaterki, która – by przetrwać – musi włożyć kolejną maskę. Nagła śmierć Kennedy'ego oznacza bowiem dla niej utratę wszystkiego: splendoru, przywilejów i domu.

Jackie Kennedy zapisała się w historii Stanów Zjednoczonych jako ikona idealnej pierwszej damy o dystyngowanej urodzie i nienagannych manierach, reprezentująca ideał przykładnej matki i oddanej żony, wyznaczająca również trendy w dziedzinie mody, jako pierwsza pokazała też światu wnętrze Białego Domu zwracając uwagę na konieczność gromadzenia w nim pamiątek po byłych prezydentach. Pod skrojonym na potrzeby mitu kostiumem kryła się też głęboko zraniona, niewolna od grzechu próżności i niezwykle dumna kobieta, która nigdy jednak nie przestała być świadoma swych obowiązków względem Ameryki. Portman doskonale oddała w filmie to napięcie, zamykając bohaterkę w jej mitycznym zamku Camelot.

 

 

 

 

 

(Urszula Wolak/ko)