Ostatnie dzieło, nieukończone przez Mozarta za każdym razem wzrusza i nie pozwala zapomnieć jak bardzo jest związane z śmiercią jego twórcy. Zwłaszcza, że większość utworów Mozarta – a napisał ich ponad 600 (!) -  nie może fascynować ciekawą historią powstania. Mozart swoje utwory komponował  głównie albo na zamówienie, albo zmyślą o własnych występach, często w drodze, między podróżami koncertowymi, w których spędził w sumie 10 lat. Mimo to powstawały dzieła pod każdym względem – konstrukcyjnym, melodycznym, harmonicznym – doskonałe.  Pisane były bez skreśleń, niemal w natchnieniu, co zresztą można zobaczyć oglądając autografy kompozytora, które znajdują się w Bibliotece Jagiellońskiej.

Swoją legendę Requiem zawdzięcza prawdopodobnie Konstancji, żonie Mozarta, która doskonale zdawała sobie sprawę, że dzieło otoczone tajemnicą, wplatające się  w niezwykłe okoliczności życia i śmierci jego twórcy, będzie jej łatwiej sprzedać i to za duże pieniądze. Jak wiadomo Mozart umierał w nędzy, więc pieniądze były ważne dla ratowania budżetu rodziny. Stąd przez wiele lat rozpowszechniane informacje o tajemniczym posłańcu, który zamówił utwór, o tym, że Mozart zdawał sobie sprawę, że komponuje mszę żałobną dla samego siebie, były jej wygodne. Tajemniczości Requiem dodawał jeszcze fakt, że Mozart umarł w trakcie komponowania dzieła, a także że okoliczności jego śmierci, do dziś są niejasne. Pojawiły się pogłoski, że został otruty, a mordercą miał się okazać Antonio Salieri, zazdrosny kompozytor. Do tego jeszcze Mozart, został pochowany w grobie zbiorowym, a miejsce jego pochówku – dzięki dziwnym zbiegom okoliczności – do dziś jest nieznane.

Początkowo utwór miał dokończyć Joseph Eybler, ale nie podołał. Wybór padł na ucznia Mozarta Sussmayra, który wykonał powierzone mu zadanie. Zrobił to tak doskonale a jego pismo było tak podobne do pisma Mozarta, że przez wiele lat trwały spory naukowców, co skomponował Mozart a co Sussmayr. W książce „Brat Mozart” Guy Wagner udowadnia, że Mozart skomponował zaledwie około 20 procent całego utworu. Całkowicie napisany i zinstrumentowany przez Mozarta (głosy solowe, chór i partia orkiestry) jest  tylko jeden, pierwszy fragment mszy żałobnej:  Introitus Requiem aeternam. Tylko pięć minut muzyki z trwającego blisko 53 minuty całego dzieła!

Ponadto ręką Mozarta zostały napisane cztery głosy wokalne i basso continuo – czyli bez orkiestry i chóru - części drugiej: Kyrie, trzeciej: Sekwencji z fragmentami Dies irae, Tuba mirum, Rex tremendae, Recordare i Cofutatis (bez Lacrimosy) i  czwartej: Offertorium z fragmentem jedynie Domine Jesu. Prócz tego istnieją szkice  Mozarta szesnastu  taktów  fugi  Amen ,  kilka taktów Rex tremendae oraz  osiem  taktów  najsłynniejszej części mszy – Lacrimosy.

Ile razy słucham Requiem  Mozarta napisanego w tonacji d-moll, tyle razy nie mogę wyjść ze zdumienia nad pięknem i niezwykłością tego utworu. Nie ma bowiem w historii muzyki drugiego takiego dzieła, które wzbudzałoby tyle emocji, zachwytów, kontrowersji  a także, które rodziłoby tyle pytań. Nie ma też takiego utworu, który byłby tak powszechnie znany. Prawdopodobnie swoją bardzo szeroką  popularność Requiem zawdzięcza filmowi Amadeusz Miloša Formana.  Neville Marriner, który dobierał muzykę do tego filmu, wykorzystał aż pięć sporych fragmentów z tego utworu.

Ironią losu wydaje się jednak fakt, że najpopularniejsze dzieło Mozarta, zostało w bardzo małym stopniu skomponowane przez Mozarta. Warto o tym pomyśleć słuchając Requiem.