Jestem uczciwym obywatelem, płacę podatki bez kombinowania, nie biorę lewych zwolnień, nie kupuję pirackich płyt, nie ściągam na komputer pirackich oprogramowań, kasuję też bilety jadąc komunikacją miejską.

Kilka dni temu wsiadłam do tramwaju pod Galerią Krakowską i - zgodnie z instrukcją - "niezwłocznie skasowałam bilet", następnie usiadłam na wolnym miejscu, podziwiając zieleniejące wiosennie Planty. Tak więc, gdy zabrzmiał komunikat, by przygotowac bilety do kontroli, nie wywołało to we mnie żadnych emocji. Już za chwilę miałam się przekonać, że w jednej sekundzie - nie wehikułem czasu, ale tramwajem -  można wrócić w czasy PRLu.

- Pani ma nieaktualny bilet - wrzasnął na mnie kontroler, wzbudzając zrozumiałe zainteresowanie pozostałych pasażerów.

- W jakim sensie nieaktualny? - zapytałam, mając nadzieję na nawiązanie dysputy o charakterze filozoficznym.

- Tu jest godz.9.30, a teraz mamy 14!!! - krzyknął donośnym głosem. Już wszyscy pasażerowie zaczęli mi się uważnie przyglądać.

- To jest niemożliwe, ponieważ bilet skasowałam dwie minuty temu, widocznie kasownik jest uszkodzony - odpowiadam.

- Aaaaa, na dodatek data jest wczorajsza! - patrzy na mnie groźnie, a pozostali pasażerowie ze współczuciem /bidula pewnie wygrzebała bilet z kosza na śmieci/.

- Czyli kasownik jest uszkodzony, proszę sprawdzić - mówię jeszcze grzecznie.

- To pani się pomyliła, może ma pani gdzieś dobry bilet -

- Czy ja wyglądam na kogos opóźnionego w rozwoju? - pytam już z wściekłością - zamiast mnie obrażać, sprawdzi pan wreszcie ten kasownik, czy ja to mam zrobić? -

Kontroler kasuje kawałek papieru i marszczy czoło. Z drugiej strony nadchodzi jego kolega i szepcze: ty, w tamtym kasowniku jest data z zeszłego miesiąca, ale jaja -

Po czym panowie zaczynają się oddalać.

- Zaraz, chwileczkę, gdzie pan idzie? - tym razem ja podnoszę głos - publicznie oskarżył mnie pan o oszustwo, to może powie pan publicznie przepraszam?  -  pasażerowie pękają ze śmiechu, zapewne widząc we mnie karzącą rękę sprawiedliwości za wszystkie doznane przez nich w życiu krzywdy ze strony wszystkich kontrolerów świata...

Słowa"przepraszam" nie usłyszałam, za to pan kontroler usiłował jeszcze raz zrzucić winę na mnie mówiąc, że moim obowiązkiem jest sprawdzanie tego, co jest na bilecie. No tego juz było za dużo. Zapytałam, czy moim obowiązkiem jest również przestawianie zwrotnic i wysiadając dodałam złośliwie, że będzie bohaterem mojego kolejnego felietonu. Żegnał mnie radosny śmiech pasażerów, którzy w cenie biletu otrzymali gratis występ kabaretowy.

Ile osób tego dnia zapłaciło mandat z powodu uszkodzonych kasowników? Jesteśmy namawiani do zostawiania samochodów i jeżdżenia miejską komunikacją. Może najpierw trzeba sprawdzić jak ona działa, bo za takie "atrakcje" to ja uprzejmie dziękuję.

Niedawno opisywałam na blogu historię z fakturą wystawioną za wymianę plomby na liczniku. http://www.radiokrakow.pl/dziennikarze/blog/beata-penderecka/pstryczek-elektryczek-rachuneczek/

Sprawa okazała się oczywiście pomyłką, pomyliła się osoba wystawiająca fakturę. Kiedy po kolejnym telefonie skierowano mnie właśnie do niej, pani udawała, że jest "magazynierką plomb" / poważnie, to nie dowcip/ i że o niczym nie wie.

Znajomy prawnik wysłał do firmy stosowne pismo, dostałam dwa telefony i trzy listy /sic!/ z przeprosinami. Okazało się, że takich błędnych faktur owa "magazynierka" wystawiła kilkanaście, czy kilkadziesiąt. Ciekawa jestem ile z tych osób było tak dociekliwych jak ja a ile jednak zapłaciło. A może się mylę, może wszystkie zostały przeproszone? Oby.