„Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął”
Świat Ksiązki 2014
Książka, która w Szwecji zajmowała czołowe miejsca na listach bestsellerów, biła rekordy sprzedaży w Skandynawii, w Polsce po pierwszym wydaniu prawie nie została zauważona. Nie pomógł jej nawet doskonały audiobook, na którym tekst rewelacyjnie czyta Artur Barciś. Ale teraz wydawnictwo Świat Książki postanowiło wykorzystać filmową premierę na polskich ekranach i wydaje tę książkę po raz drugi, tym razem z filmową okładką. Film jest już w kinach, ma doskonałe recenzje, ale ja chcę tradycyjnie polecić pierwowzór i zapewnić, że przy czytaniu jest jeszcze więcej zabawy.
Tytułowy stulatek to Allan Karlsson, który w dniu swoich setnych urodzin postanawia opuścić dom starców. Uroczystość z tortem i ważnymi gośćmi to dla niego zbyt wiele, bo przede wszystkim tęskni za wolnością i niezależnością.
Od pierwszych minut główny bohater ładuje się w poważne tarapaty. Nieświadom niebezpieczeństwa przywłaszcza sobie walizkę pełną pieniędzy i to ta walizka staje się przyczyną wszystkich następujących potem kłopotów: Allana ściga gang motocyklistów a on, jak w tradycyjnej bajce, zbiera do towarzystwa kolejnych napotkanych ludzi, z którymi przeżywa nieprawdopodobne przygody.
Bo całe życie Allana było pasmem nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności i niebezpiecznych zdarzeń. O tym dowiadujemy się ze wspomnień , które równolegle towarzyszą bieżącej historii. Wydaje się, że nie ma na świecie miejsca i wydarzenia z ostatnich stu lat, w którym nie brałby udziału: od wojny domowej w Hiszpanii, przez pracę nad bombą atomową, spotkanie ze Stalinem, po obalenie muru berlińskiego. Wszystkie te epizody łączy nadzwyczajne zamiłowanie Allana do wybuchów, które prowadzi go albo do sukcesów, albo do upadku.
Groteska, czarny humor, absurd – dla tych, którzy lubią taką literaturę to prawdziwa uczta. Jonas Jonasson przyznaje w wywiadach, że myślał nad tą książką prawie dwadzieścia lat. W tym czasie był popularnym dziennikarzem, potem uznanym konsultantem do spraw mediów, aż wreszcie rzucił swoją pracę i zaczął pisać.
Dzięki tej decyzji mamy świetną książkę na wakacje. I znowu sprawdza się stara reguła: najpierw trzeba przeczytać, potem dopiero iść do kina.